Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

czwartek, 28 stycznia 2016

Fanfick: Impreza Urodzinowa



  Heyka! To znowu ja ^^ Tak jak w tytule, ostatnio duuużo imprez ale cóż, o tym się łatwo pisze :D




BRITTANY

- Mmmmmmmm... - przeciągnęłam się po łóżku zaciągając poduszkę na głowę.
- Brittany, wstawaj! - ktoś wszedł do mojego pokoju i odsłonił zasłonki.
- Nieeeee! - zaprotestowałam - zasłoooń...
- Ani mi się śni.
- A mi się śniło! - zaśmiałam się w poduszkę.
- Briiitt... chcesz przespać swoje urodzinyy? - zapytał ktoś podejrzliwie a ja od razu usiadłam. Musiałam wyglądać komicznie, gdyż siedziałam z szeroko otwartymi oczami, włosami na całej twarzy i w połowie pod kołdrą. Spojrzałam na mojego rozmówcę.
- Jak ty się tu dostałeś? - zapytałam spoglądając na niego spod byka.
- Okna się zamyka - zaśmiał się.
- Pff.. - prychnęłam. No tak, cały Alvin.
- No, to w co się ubierasz?
- Wybierz mi coś - zaśmiałam się. Znamy się z Alvinem od... praktycznie od zawsze. Poznałam go gdy wprowadziłam się tutaj z siostrami. Moimi ukochanymi siostrzyczkami! Od razu zaczęliśmy się ganiać, gadać jakbyśmy się znali latami, a nie kilkoma minutami. Przesiadujemy u siebie całymi dniami, jak rodzeństwo. Traktuję go jak.. jak brata.
- Co mi kupiłeś? - zapytałam głośno.
- A miałem coś kupować? - wyłonił się na chwilę z tym swoim cwaniackim uśmiechem i ukrył się znowu zanim dostał poduszką.
Może być?
- Hmm... - przeleciałam wzrokiem po stylizacji - bardzo dobre! - pochwaliłam - na zakupy na imprezę - dodałam i podeszłam do chłopaka ze mazaną miną.
- I czemu nie dziwi mnie kolorystyka? - zaśmiałam się biorąc strój i skierowałam się do łazienki. Szybko się przebrałam i umalowałam, a po około pół godziny wróciłam do pokoju i obróciłam się przed przyjacielem.
- Zostaniesz moim stylistą - zaśmiałam się - idziemy?
- Chodź mała - objął mnie ramieniem (przyjacielsko!) i ruszyliśmy w stronę galerii.

- 3 godziny łażenia po galerii... i ty kupiłaś tylko kieckę i buty?! Zadziwiasz mnie za każdym razem.. - westchnął chłopak niosąc moje rzeczy.
- Pff... i tak szybko! - zaśmiałam się - jeszcze tylko dekoracje i tort.
- To już zostaw mnie - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
- Pamiętaj, obiecałeś nie robić mi imprezy - stanęłam na środku chodnika - nie chcę.
- Wiem, wiem! - uniósł ręce w geście obronnym. - Ale w sumie to nie rozumiem dlaczego...
- Alvin...
- Ale ja tak chciałbym ci zrobić mega wielką party urodzinową!
- Ale ja nie chcę!
- Proszę, tylko raz!
- Nie, zrozum to w końcu! - krzyknęłam wychodząc z równowagi.
- Ech.. jak chcesz. - poddał się.
- No - pogroziłam mu palcem i ruszyliśmy przed siebie.
- Alvin.. - zaczęłam - dlaczego się tak dziwnie czuję?
- Dziwnie? - spojrzał na mnie - jak to? - zmarszczył brwi.
- No.. jakby... nie wiem.. - przystanęłam i spuściłam głowę.
- Ej, mała! - powiedział i mnie mocno przytulił.
- Nie jestem taka mała - pociągnęłam nosem.
- Oczywiście, mała - zaśmiał się. - Pokażesz mi się chociaż w tej sukience?
- No jasne, chodź! - powiedziałam ożywiona i pociągnęłam go w stronę domu.
- Patrz, malinkę mam - zaśmiał się chłopak wskazując na szyję.
- No, chyba odkurzacz się w tobie zakochał - odpowiedziała błękitnooka. Chłopak szedł przede mną, tyłem, a ja szłam prosto na niego.
- Taka wolna jesteś, że jaki numer telefonu się wyświetla jak stajesz na wagę?
- Ja przynajmniej mogę schudnąć, ty już zawsze będziesz debilem!
- Masz śmiech, jak hamujący pociąg!
- O tobie, mogę powiedzieć 6 liter. Nie, to nie "miłość", to "frajer"!
- Dla każdego osła, jakaś trawka wyrosła..
- Wiesz, nie będę się mścić. Już i tak dość cię los skrzywdził!
- No, zsyłając mi diabła.. w postaci rudej małpy!
- Jak dla mnie, to możesz się nawet zakopać w piasku. Głową w dół!
- No co ty nie powiesz!
- Kiedyś ktoś cię skrzywdzi. I tego dnia nie mogę się doczekać!
- Powinnaś być na plakacie "Mój tata zapomniał prezerwatywy"!
- Wpisz w wyszukiwarkę słowo "idiota" - od razu wyskoczy twoje zdjęcie!
- Masz mózg jak spódniczka mini!
- Z tobą, to nawet nie ma o czym poziewać!
- Niedojad!
- Bezmózg!
- Głupek!
- Tępa dzida!
- Pajac!
- Umiesz chociaż na rodzaj żeński odmienić?!
- Człowiek się uczy całe życie - oprócz lat szkolnych oczywiście!
- Nie gap się tak na tą dziewczynę!
- A co, zazdrosna?
- Nie, ale gapisz się na nią jak łysy na grzebień! - staliśmy tak znów ciskając w siebie błyskawicami, dopóki Alvin nie zaczął się śmiać zbijając tym samym mnie z tropu. Chwilę później oboje leżeliśmy na ziemi bełkocząc coś niewyraźnie i śmiejąc się w niebogłosy. Po kilkuminutowym napadzie śmiechu wróciliśmy roześmiani do domu. Przebrałam się zaskakująco szybko wraz z uczesaniem i umalowaniem. Byłam w 100% gotowa na niespodziankę Alvina! Zadowolona z siebie wróciłam do salonu z uśmiechem i stanęłam przed chłopakiem.
- Wow.. wyglądasz... wow.. - powiedział nie mogąc oderwać ode mnie wzroku.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
- I cóż za gama kolorów - ożywił się.
- Wiedziałam że ci się spodoba - wyszczerzyłam ząbki.
- To co solenizantko, urodzinowy spacerek?
- Z największą przyjemnością! - odrzekłam i poszliśmy do parku.

- Uwielbiam to miejsce w parku, pod tym dębem - stanęłam opierając się o drzewo.
- Ja też - dołączył do mnie. - nie jest ci zimno?
- Troszkę.. - powiedziałam i wtuliłam się w przyjaciela.
- ...Alvin... słyszysz to? - zapytałam i odsunęłam się od niego podnosząc wzrok do góry,
- Co słyszę? Britt nie wygłupiaj się - zaśmiał się.
- Nie, na prawdę! - spojrzałam na niego, a tak na prawdę za niego. - PADNIJ! - krzyknęłam i chciałam go pociągnąć do dołu, ale się nie udało. Usłyszałam milion strzałów, pisków i poczułam ból. A potem już tylko ciemność.


Na początku, słyszałam tylko miarowe pikanie. Potem doszedł dotyk. Czułam, jak ktoś mnie trzyma za rękę i płacze. To chyba jakaś dziewczyna. Gdzie ja jestem? Gdzie jest Alvin? Słyszałam jakieś głosy, ale nie potrafiłam ich rozpoznać. Nie mogłam się ruszyć.
- Doktorze, kiedy ona się obudzi? - zapytał jakiś delikatny głos. To chyba moja przyjaciółka, Sara! Ale chwila.. gdzie Alvin? Ja byłam z Alvinem!
- To był poważny uraz, ciężka operacja.. wszystko będzie dobrze, obudzi się w swoim czasie - powiedział jakiś starszy pan.
- Dobrze... - westchnęła dziewczyna i znów poczułam jej dłoń. Dlaczego nie mogę otworzyć oczu? Ja chcę otworzyć oczy, chcę poruszać ręką i chcę znaleźć Alvina!
- Och Britt, tak mi strasznie przykro! - załkała. Dlaczego jej przykro? - Dlaczego to musiało się wydarzyć akurat wtedy, akurat tam... - co się stało?! I gdzie jest mój przyjaciel! Gdzie moje siostry! Gdzie bracia Alvina! - Tak mi przykro... - ech, nie powie. Znów odpłynęłam, wyłączyłam zmysły.

Ktoś mnie dotyka. To jakaś inna dłoń.. ta jest duża, pomarszczona. Ale to na pewno nie dłoń Alvina.
- Britty, Britty.. oh Britty.. - poznaję ten głos! Oh, babciu! - Kochanie, tak mi przykro... ale proszę cię, wróć do nas - powiedziała starsza kobieta. Dlaczego wszystkim tak przykro?! Nie, nie, nie! Nie chcę znowu w otchłań!

Znów dłoń. Tym razem inna. Chyba męska. To chyba...
- Wiem, co będziesz czuła gdy się obudzisz - dziadziuś! - i nie zmuszę cię żebyś została z nami.. możesz odejść jak tylko chcesz - powiedział łamiącym się głosem, a ja nie rozumiałam. - Tylko... daj nam czas, dobrze? Daj nam czas żeby się pożegnać...

Dzisiaj, jest inaczej. To znów kobieca, delikatna ręka. Ale tym razem nie sama, a z chłopakiem. Wiem już, że to Sara i Leo. Ale gdzie jest Alvin? Gdzie moje siostry? Wywnioskowałam już dawno, że jestem w szpitalu, ale gdzie są oni? Jak mówiłam, dziś jest inaczej. Chyba mogę się poruszyć. Spróbowałam poruszyć palcem i... udało się! Pora na oczy. Spróbowałam unieść powieki... i od razu je zacisnęłam. Jak biało! Tym razem bardziej uważałam i kilka razy mrugnęłam. Jak myślałam, zauważyłam Sarę i Leo.
- Britt.. - szepnęła z uśmiechem dziewczyna - doktorze! - zawołała - obudziła się!

Po kilkuminutowym krótkim wywiadzie z lekarzem mogłam zostać z przyjaciółmi.
- Tak się cieszę, nie wiesz jakiego mi napędziłaś stracha!
- Sara, też się bardzo cieszę, ale... gdzie Alvin? - mina obojgu zrzedła.
- Co się dzieje? - spojrzałam na ich oboje - Leo, gdzie Alvin. Gdzie moje siostry. Gdzie Szymon i Teo.
- Britt, to.. to miały być twoje najlepsze urodziny.. wszystko było w parku... byliśmy tam, ja, Leo, twoje siostry, bracia Alvina... wy mieliście dojść... ale wtedy.. przyszło wiele ludzi ubranych na czarno.. mili broń - zaszkliły jej się oczy - Wszystko działo się tak szybko. Leo szybko wrzucił mnie pomiędzy krzaki i kazał zostać, sam pobiegł ratować inne dziewczyny.. Cudem uniknął kulki między oczy - już szeptała - Britt, robiliśmy wszystko co się dało...
- Co to znaczy? - zapytałam patrząc na nią - Sara, powiedz mi!
- Mało co nie wykrwawiłaś się na śmierć, dostałaś w ramię..
- Sara!
- Dobrze.. twoje siostry.. Żaneta, Ella.. Teodor, Szymon... Alvin... oni... nie mieli tyle szczęścia co my - doszeptała i się rozpłakała. To żart. To jakiś pieprzony żart!
- Nie - wykrztusiłam z siebie - nie! NIE! TO NIEMOŻLIWE! - zaczęłam się rzucać po łóżku wyrywając z siebie niektóre kabelki i czując ból w ramieniu - NIEEEE!
- Britt, Britt! - Leo próbował mnie uspokoić ale się wyrwałam. Nie chcę żyć bez nich! Nie chciałam żadnej imprezy! Nie! Ja nie chcę! To nie możliwe! Ja nie mogłam ich wszystkich stracić!

ROK PÓŹNIEJ

Obudziłam się. Wstałam. Już pół sukcesu. Podeszłam do szafy i wzięłam getry i czerwoną bluzę. Dobrałam zieloną gumkę do włosów i fioletowe okulary. Założyłam niebieskie trampki i zeszłam na dół.
- O wstałaś - powiedziała uśmiechnięta Sara - jak się czujesz? - zapytała a ja wzruszyłam ramionami i usiadłam na kanapie przed telewizorem włączając jakieś głupie kreskówki.
- Hey - powiedział cicho Leo siadając koło mnie. Bardzo się zżyliśmy. Jako przyjaciele oczywiście, nie odbiję chłopaka przyjaciółce. Od tamtego dnia mieszkam z nimi, Sara i Leo mieszkają z babcią więc nie miała nic przeciwko. A oni woleli mieć mnie na oku...
- Hey - szepnęłam i oparłam się o niego.
- Dziś rocznica - odezwał się.
- Dlatego czuję się jeszcze bardziej chujowo - mruknęłam.
- Mam coś dla ciebie. Wahałem się długo czy ci to dać, ale on mnie oto poprosił.. - zmarszczył brwi.
- O co chodzi Leo?
- Alvin dał mi to na przechowanie - wyjął zza pleców płytę - napisał ją dla ciebie. Chciał żebyś jej posłuchała.. - wzięłam do trzęsącej się dłoni kawałek plastiku i skierowałam się z nim na górę. Włożyłam płytę do czarnej wierzy i kliknęłam "play".


I might never be your knight in shining armor
I might never be the one you take home to mother
And I might never be the one who brings you flowers
But I can be the one, be the one tonight

When I first saw you
From across the room
I could tell that you were curious 
Girl, I hope you’re sure
What you're looking for
‘Cause I’m not good at making promises

But if you like causing trouble up in hotel rooms
And if you like having secret little rendezvous
If you like to do the things you know that we shouldn’t do
Baby, I'm perfect
Baby, I'm perfect for you
And if you like midnight driving with the windows down
And if you like going places we can’t even pronounce
If you like to do whatever you've been dreaming about
Baby, you’re perfect
Baby, you’re perfect
So let's start right now

I might never be the hand you put your heart in
Or the arms that hold you any time you want them
But that don’t mean that we can’t live here in the moment
‘Cause I can be the one you love from time to time

When I first saw you
From across the room
I could tell that you were curious 
Girl, I hope you’re sure
What you're looking for
Cause I'm not good at making promises

But if you like causing trouble up in hotel rooms
And if you like having secret little rendezvous
If you like to do the things you know that we shouldn’t do
Baby, I'm perfect
Baby, I'm perfect for you
And if you like midnight driving with the windows down
And if you like going places we can’t even pronounce
If you like to do whatever you've been dreaming about
Baby, you’re perfect
Baby, you’re perfect
So let's start right now

And if you like cameras flashing every time we go out
And if you're looking for someone to write your breakup songs about
Baby, I'm perfect
Baby, we're perfect

But if you like causing trouble up in hotel rooms
And if you like having secret little rendezvous
If you like to do the things you know that we shouldn’t do
Baby, I'm perfect
Baby, I'm perfect for you
And if you like midnight driving with the windows down
And if you like going places we can’t even pronounce
If you like to do whatever you've been dreaming about
Baby, you’re perfect
Baby, you’re perfect
So let's start right now


Stałam z łzami lecącymi po policzkach i słuchałam tego po raz dziesiąty pod rząd. Usłyszałam ciche pukanie i skrzypienie drzwi.
- Idziemy na cmentarz - powiedziała delikatnie Sara - może pójdziesz?
- Tak - kiwnęłam głową - muszę. - dodałam i wyłączając wierzę ruszyłam za przyjaciółką. Po drodze kupiliśmy 5 zniczy. Weszliśmy na cmentarz. Znów poczułam ten wiatr, ta atmosferę... trafiliśmy tam,, gdzie chcieliśmy. U każdego usiadłam, porozmawiałam, zapaliłam światełko i pomodliłam się. Każdemu powiedziałam, że kocham i tęsknię. I został mi tylko jeden..
- Chcesz, żebyśmy zostali? - zapytał Leo, a ja zaprzeczyłam głową.
- Wrócę niedługo - powiedziałam i odeszli żegnając się jeszcze raz ze wszystkimi. A ja podeszłam do grobu, do którego nie odważyłam się podejść od bardzo dawna. Wzięłam szczotkę i zmiotłam wszystkie liście. Zmyłam kurz, wywaliłam stare kwiaty i postawiłam nowe. Zapaliłam wszystkie znicze i jeden nowy. Poprawiłam plastikową gitarę. Spojrzałam na nagrobek...
- Zmarł śmiercią tragiczną. Alvin Seville - szepnęłam i usiadłam obok grobu dosłownie się do niego przytulając - Kiedy przychodziliśmy tu wszyscy razem postawić świeczki na grobie rodziców, nie czułam tego co teraz.. Tej pustki. Dziury. Która wypalała mnie od środka, niszczy... Ja nie chciałam żeby ktokolwiek przeze mnie zginął - łzy swobodnie spływały po mojej twarzy. - Tak mi cię brakuje.. Tak mi brakuje was wszystkich... nie a mnie kto budzić - zaśmiałam się gorzko przez łzy - i nie ma mi kto truć o imprezie urodzinowej. Słyszysz? Pozwalam ci. Pozwalam ci urządzić mi imprezę - szturchnęłam grób - tylko wróć do mnie.. ok? Umowa stoi? - poczułam wiatr. Otuliłam się ramionami. Poczułam, jak coś mi szeleści pod nogami i wyjęłam spod nich kartkę. Jak ona się tam wzięła?

Jestem zawsze, jak patrzysz na słońce, czujesz wiatr i obserwujesz gwizdy. Jestem zawsze. 

Uśmiechnęłam się pod nosem. Pozwoliłam aby wiatr wysuszył moje poliki. Może to głupie, ale schowałam kartkę do kieszeni bluzy. Posiedziałam chwilę, wygadałam się "Alvinowi". 
- Wiesz czego najbardziej żałuję? - spojrzałam na zdjęcie na betonie - tego, że nigdy ci nie podziękowałam. I nie powiedziałam jaki jesteś dla mnie ważny. Więc robię to teraz. Dziękuję.. za to że byłeś kiedy kazałam ci wyjść... kiedy mówiłes spokojnie jak się na ciebie wydzierałam... że pocieszałeś, przytulałeś.. dziękuję. Nie dałabym bez ciebie rady.. - powiedziałam i znów wytarłam łzy. Nie chciałam stąd iść, ale wiem że Alvin nie chciałby żebym siedziała tu tak długo i marzła. Więc wstałam pod namową silnego wiatru który ustał jak tylko zdecydowałam iść. 
- To czekam na tą imprezę.. - powiedziałam i odeszłam. 

Ask z Brittany (Fuck Yeah Baby!!!)

                                           
Fuck Yeah Baby!!! I'm baaaack! Jestem pewna że jak to zobaczycie to będziecie mieć takiego maint fucka że ja nie mogę :D Nawet nie wiecie jak baaaardzo się cieszę że tu jestem!

Enjoy everyone :)

P.S. Niestety pisze to z kafejki internetowej, a w owej nie ma polskich znakow... Do pewnego czasu beda sie one pojawiac, ale potem juz nie... Mam nadzieje ze wybaczycie... :(



wtorek, 26 stycznia 2016

Fanfick: Impreza Hallowenowa

BRITTANY

- Mm... wyłączcie ten budzik - mruknęłam zakrywając się kołdrą.
- Mnie się nie da wyłączyć - szepnął mi na ucho.. Alvin?!
- ALVIN?! - krzyknęłam i jeszcze bardziej zakryłam się kołdrą. Jestem bez makijażu i w piżamie! - Spadaj!
- Ani mi się śni, jest 31 października, Halloween! - zaśmiał się.
- Halloween to ja mam codziennie rano przed lustrem - mruknęłam do siebie.
- Obudziłem cię?
- Nie! Byłam w śpiączce, dzięki za wybudzenie! - powiedziałam sarkastycznie.
- A no spoko - zaśmiał się, a ja strzeliłam pięknego facepalma.
- Coś ci dzwoni - podał mi telefon.
- Urgh.. to mój były.. - jęknęłam.
 - To ja wyjdę, żebyś mogła pogadać - powiedział przygaszony, ale go zatrzymałam.
- Nie musisz, poczekaj chwilkę wezmę na głośnomówiący - uśmiechnęłam się i odebrałam.
- Czego? - warknęłam.
- Hej skarbie. Wiem, że nawaliłem, ale myślę, że wciąż cię kocham..
- Lol! Czemu myślisz, że wciąż mnie kochasz? - starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- Bo gdy tylko o tobie pomyślę mam erekcję - powiedział i cmoknął, a mi się zrobiło niedobrze i wybuchłam gromkim śmiechem zakrywając sobie buzię, dokładnie jak Alvin.
- Naprawdę? Mój środkowy palec też ma erekcję, jak tylko o tobie pomyślę - odpowiedziałam i się rozłączyłam. - Idiota - mruknęłam i zorientowałam się że Alin właśnie mnie widzi roześmianą po rozmowie z byłym, bez makijażu i w piżamie i zrobiłam się czerwona jak burak.
- Czemu się rumienisz?
- Jestem bez makijażu - bąknęłam.
- Jutro się pomalujesz, dzisiaj halloween - próbował mnie rozśmieszyć, ale spadł z łóżka z moją pomocą.
- Tak, prześmieszne! Wiesz jak się nazywa najbardziej pracowity dzień tygodnia? JUTRO! - oboje się zaśmialiśmy.
- Tak w ogóle, to dzień dobry piękna - uśmiechnął się. - słońce świeci, ptaszek kwili..
- ..może byśmy się zabili? - dokończyłam z wyszczerzem. 
- Możemy się tak przekomarzać cały dzień albo zorganizować najlepszą imprezę halloweenową w dziejach tego świata - powiedział.
- Przekomarzanie się z tobą to mój cel życiowy - zaśmiałam się patrząc mu prosto w oczy.
- Bardzo się cieszę z tego powodu - uśmiechnął się.

SZYMON

- Oni nas zabiją - próbowała mówić racjonalnie Żaneta, chociaż ten pomysł wyraźnie jej się podobał.
- Nie będzie aż tak źle, w dodatku, będą robili to co chcą od zawsze tylko.. świadomie - powiedziałem - to co, dolewamy do soku?
- Mhm - uśmiechnęła się i zanieśliśmy "zwykły" sok pomarańczowy do naszych gołąbeczków.
- Britt, Alvin.. - przerwała nagle, bo nikogo nie było w pokoju!
- Gdzie oni są?!
- Nie mam pojęcia! - wyjęła telefon i wybrała numer. - Britt? Gdzie ty jesteś? .. a jakich zakupach?! ... dobra, o kórej wrócicie? ... ech..
-  Co?
- Są na zakupach na imprezę Halloweenową, a my mamy posprzątać - oboje strzeliliśmy sobie profesjonalne poker face.


BRITTANY


- Przyda się też konfetti, dynie i balony, pająki sztuczne oczywiście i szablony - wyliczałam Alvinowi.
- A może po prostu wejdziemy już do tego sklepu?
- Dobra, dobra.

Po około dwóch godzinach wracaliśmy do domu z pięcioma, wielkimi siatkami wyposażenia! Ja niosłam 3 siatki, te najcięższe bo się uparłam i zrobiłam Alvinowi awanturę przy kasie, a on niesie dwie z konfetti i innymi papierami. Ręce mi odpadają, ale nigdy nie przyznam mu racji!
- Britt, może jednak wezmę te siatki? - zapytał.
- Nie. - Tak!
- Na pewno?
- Tak - Nie! Ledwo zauważalnie westchnęłam. Nie zauważyłam krawężnika na drodze i gdyby nie silne ramienia chłopaka reagujące natychmiastowo miałabym bliskie spotkanie z betonem.
- Nic ci nie jest? - zapytał gdy już stałam o własnych siłach.
- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się do niego.
- A teraz ja biorę ciężkie siatki, a ty jak na dziewczynę przystało niesiesz te lekkie. I to bez gadania! - powiedział jak tylko otworzyłam usta by zaprotestować, ale się poddałam. Ma rację, nie mam tyle siły. Wzięłam lekkie siatki z ulgą i ruszyliśmy przed siebie. Po kilku minutach byliśmy przed moim domem i zatrzymałam się by poszukać kluczy w torebce.
- Alvin daj mi moją torebkę - powiedziałam.
- Britt, ja nie mam twojej torebki.
- Nie żartuj sobie, dawaj torebkę, mamy mało czasu! - powiedziałam zirytowana.
- Britt, ja nie mam twojej torebki!
- A dobra, mam - powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam klucze, a kątem oka zauważyłam jak Alvin strzela facepama i cicho zachichotałam.
- Robimy w salonie, nie?



15:00

Wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Balony, ozdoby, dynie, napoje, przekąski, muzyka i nastawione kino domowe. Wszyscy już byli, czyli ja i Avin, Szymon i Żaneta, Ella i Teo i Sara i Leo.
- Może zagramy z butelkę? - zaproponował Leo.
- Na co? - zapytał Alvin.
- Na wyzwania - powiedzieli równocześnie i już wiem co mieli na myśli. Przewróciłam oczami.
- Nie ma na rozbierane - powiedziałam z uśmiechem gdy zobaczyłam ich zawiedzione miny i przybiłam piątkę z Sarą.
- Dobra już dobra, kółeczko! Ktoś nie chce grać? - zapytał ochoczo Leo.
- Nie- odpowiedzieliśmy wszyscy. Ja siedziałam pomiędzy Alvinem i Sarą, ona obok Elli, ona obok Teo, który siedział obok Szymona siedzącego obok Żanety, która była przy Leo, który był obok Alvina.
- Kto zaczyna? - zapytałam.
- Ja - zaproponował Alvin i zakręcił butelką.
- Chwila! Muzyka - uśmiechnęłam się i włączyłam pilotem  urządzenie. Pokój wypełniły cudowne dźwięki "All Night" R5, a chłopaki od razu zaczęli protestować.
- Ej.. wyłącz ten szajs!
- To kocia muzyka!
- Weź to zmień!
- Ani mi się śni! - powiedziałam - gramy.
Alvin ponownie zakręcił butelką z ponurą miną i wypadło na... Szymona.
- Szymuś - spojrzał na niego z błyskiem w oku - pocałuj Żanetę - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy - Szymon przyjął to na chłodno i pocałował Żan lekko w usta, a ta w ogóle nie była zaskoczona! Oboje zachichotali widząc nasze zdziwione miny.
- No bo my jesteśmy parą od dobrych kilku miesięcy - zaśmiali się.
- Będziemy tak siedzieć i się na siebie gapić czy gramy? - zapytał z uśmiechem Szymon i zakręcił butelką.
- Czekajcie, mam sms! - powiedział Alvin i wyjął telefon. - Ludzie, jest bal w szkole, idziemy? - powiedział z błyszczącymi oczami.
- O której? - zapytałam.
- O 19.
- ...mam tylko 3 godziny żeby zrobić się na bóstwo! - krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
- Saro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moją parą na balu? - zapytał Leo.
- Tak - uśmiechnęła się i pocałowała go lekko w usta.
- Aww!
- Ella, czy zgodziłabyś się pójść ze mną na bal?
- Oczywiście!
- Żaneto, czy pójdziesz ze mną na bal?
- Z największą przyjemnością - i po chwili wszyscy mieli par oprócz mnie.. spojrzałam dyskretnie na Alvina z nadzieją, że jednak mnie zaprosi ale się przeliczyłam, on patrzył się wszędzie byle nie na mnie.
- Dobra dziewczyny, mamy tylko 3 godziny! - powiedziałam gdy się ogarnęłam. Szybko poleciałam na górę i zajęłam swoją łazienkę. Najpierw kąpiel. Odkręciłam gorącą wodę i szybko zrzuciłam ubrania. Naszykowałam żele, mydła i aromaty do kąpieli. Po kilkunastu minutach leżałam zrelaksowana w wannie, a gorąca woda zmywała wszelkie zmartwienia i rozluźniała mięśnie. Umyłam głowę, zmyłam makijaż i nałożyłam maseczkę. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy więc gdy tylko zmyłam maseczkę nawilżającą wyszłam z wanny. Z dużego ręcznika zrobiłam sukienkę, a z małego turban na włosach. Założyłam ciapy i wyszłam z łazienki. Usiadłam przy toaletce i zdjęłam turban i zrzucając go na ziemię. Rozczesałam włosy i włączyłam suszarkę. Po około 15 minutach, moje włosy były ułożone i wysuszone. Nałożyłam na twarz krem nawilżający i zadowolona wstałam w celu pójścia do garderoby. Stanęłam przed wielką szafą i rozłożyłam ręce.
- Cóż.. trzeba sobie poradzić z tym, co mam - jęknęłam i zabrałam się za poszukiwania.

O 17:30 miałam już wybrany strój i siedziałam przed lustrem w celu umalowania, nadal w ręczniku. Nałożyłam fluid, korektor pod oczy i puder. Następnie, dałam koloru moim kościom policzkowym nakładając odrobinę różu. Na powieki nałożyłam złoty cień, a rzęsy mocno podkreśliłam tuszem. Usta pomalowałam na kolor czerwony z odrobiną złotego, a paznokcie były w błyszczącym, złotym kolorze. Założyłam wysokie, pudrowe szpilki i ponownie usiadłam przed toaletką. Złożyłam kolczyki, naszyjnik i pierścionki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, pofalowane na końcach i zapięłam z tyłu tylko grzywkę, splatając ją. Gdy wstałam, zrzuciłam ręcznik i założyłam bieliznę. Ubrałam długą, błyszczącą, pudrową suknię i psiknęłam się perfumami. Wzięłam do ręki torebkę w kolorze srebrnym i spojrzałam w lustro. Wyglądałam.. oszałamiająco skromnie mówiąc. Zadowolona z efektu i z mojego czasu - była 18:30 - usiadłam na futrzanym fotelu i czekałam na dziewczyny. Niedługo przyszło mi siedzieć, gdyż po chwili usłyszałam tupot szpilek i ujrzałam trzy, piękne dziewczyny w oszałamiających sukniach. Sara założyła suknię podobną do mojej, piękne, wysokie, srebrne szpilki i również spięła tylko grzywkę, zostawiając włosy rozpuszczone. W ręce trzymała śliczną, małą, pudrową torebkę. Paznokcie miała czarne, ze złota wstawką. Jako dodatek służył wianek, srebrne kolczyki i naszyjnik w kształcie serca. Makijaż miała delikatny, ale jej oczy podkreślone były złotym cieniem do powiek i czarnym tuszem. Żaneta założyła suknię w kolorze ciemnego fioletu z krótkim rękawem, wysokie, fioletowe szpilki i włosy spięła w połowie, wplatając białe dodatki. Do tego dobrała małą, błyszczącą, fioletową torebkę. Jej paznokcie były w kolorze cielistym, usta fioletowe, a oczy podkreśliła tuszem. Założyła małe kolczyki w kształcie różyczek, naszyjnik i bransoletkę. I włożyła szkła kontaktowe! Ma takie piękne oczy, powinna częściej nosić soczewki. Eleonora założyła zieloną długą suknię i zielone szpilki. Włosy splotła z warkocz i opadał on jej na ramię. Oczy podkreśliła tuszem i kredką, na ustach zaufała czerwieni, a paznokcie miała w matowym brązie. Całość dopełniała zielona torebka, naszyjnik, kolczyki i śliczna bransoletka. Po chwili, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam, i szybko ustawiłyśmy się obok siebie mało ie zabijając się w tych szpilkach. Gdy tylko chłopaki weszli oniemieli z wrażenia. Oni wszyscy mieli czarne garnitury, krawaty w ulubionych kolorach i włosy postawione na żel lub w artystycznym nieładzie.
- Wyglądacie... wo - wydusili z siebie, a my się zarumieniłyśmy.
- Dzięki - odpowiedziałyśmy i każda poszła do swojego partnera, oprócz mnie oczywiście. Najpierw wyszli najmłodsi, a potem Szymon z Żanetą i Leo z Sarą. W pomieszczeniu zostaliśmy tylko ja i chłopak o włosach w nieładzie.
- Idziemy? - zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do niego. Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Uderzył we mnie powiew zimnego powietrza i lekko się zatrzęsłam zamykając dom na klucz. Na szczęście mój przyjaciel tego nie zauważył i weszliśmy do czarnej, długiej limuzyny w której wszyscy już na as czekali. Plus bycia gwiazdami.

Po około 15 minutach drogi wysiedliśmy z wozu pod szkołą. Była równa 18:55, więc przybyliśmy na czas. Drzwi szkoły były przyozdobione balonami, a za nimi stał fotograf.Czyli będę miała zdjęcie sama.. cudownie. Pomyślałam i się skrzywiłam. Pierwsi wyszli Ella i Teo, następnie Szymek z Żanetą, Leo z Sarą, a na końcu ja z Alvinem. Wszyscy mieli piękne zdjęcia, a gdy ja podeszłam sama fotograf był lekko zdziwiony. Już miał robić zdjęcie, ale obok mnie pojawił się.. Alvin!
- Nie pozwolę, żeby taka ślicznotka miała zdjęcie sama - mruknął mi do ucha i fotografia została zrobiona. Uśmiechnięci weszliśmy razem d szkoły, a oczy wszystkich zebranych skierowały się na naszą ósemkę. O tak... podziwiajcie! Pomyślałam i się uśmiechnęłam. Grała skoczna muzyka, a na scenie krzątała się dyrektorka.
- Mam pomysł.. może coś zaśpiewamy? Wszyscy? - zaproponowałam Alvnowi.
- Pod warunkiem, że mogę mieć z tobą indywidualny duet i pierwszy taniec - odpowiedział.
- Wysokie wymagania - powiedziałam zadziornie, na co wzruszył ramionami z uśmiechem zwycięstwa. Podeszłam do dyrektorki sama.
- Pani dyrektor, może chciałaby pani, żebyśmy coś zaśpiewali? - zapytałam z uśmiechem.
- Brittany, jak pięknie wyglądasz! - powiedziała odpowiadając uśmiechem - tak, byłoby mi bardzo miło - dodała.
- A czy mogłabym zaśpiewać także duet sam na sam z Alvinem?
- Oczywiście! A piosenkę wybiorą uczniowie, dobrze?
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się i ruszyłam do reszty żeby powiadomić o planach na wieczór. Powiedziałam Żanecie i Szymonowi, Elli i Teo oraz Leo i Sarze, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Alvina. W tym czasie, dyrektorka zdążyła ogłosić nasz występ i puścić muzykę, a ja nadal go szukałam. Po chwili zauważyłam go na parkiecie. Już miałam do niego podejść, ale zobaczyłam że tańczy z.. Charlene! Zrobiłam się wściekła i zawiedziona za razem. Charlene to jego dziewczyna... a z tańcem pewnie żartował - warknęła moja podświadomość. Nagle usłyszałam znajomy głos.. bardzo znajomy głos! Odwróciłam się w tamtą stronę i to co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg. Na scenie stali prawdziwi R5! Ross Lynch! Matko Boska! Zaczęłam piszczeć jak nastolatka i skakać z radości jak wszystkie dziewczyny na sali! Szybko przepchnęłam się na sam początek i stałam dokładnie przed Rossem. Zaczęli śpiewać "Heart made up on you", a cała sala razem z nimi. I albo miałam zwidy, albo Ross śpiewał dla mnie! Po kilku utworach, powiedzieli że robią przerwę, ale wrócą. Byłam trochę zmęczona skakaniem, więc podeszłam d stolika i usiadłam. Napiłam się trochę soku i miałam iść poszukać dziewczyn, ale ktoś zasłonił mi drogę.
- Przepraszam, mógłb... - przrwałam z otwartą buzią w pół zdania, gdyż przede mną stał Ross Lynch i patrzył mi w oczy! O MATKO!
- Hey - mruknął do mnie - Jestem Ross - uśmiechnął się czarująco.
- Wiem doskonale jak masz na imię - szepnęłam - Brittany - powiedziałam już głośniej.
- Piękne imię, dla pięknej dziewczyny - pocałował mnie w rękę. On jest idealny!
- Chciałabyś zatańczyć? - zapytał delikatnie, a ja nadal oszołomiona pokiwałam głową na "tak".

Po około 30 minutach, rozmawialiśmy jakbyśmy znali się całe życie, cały czas tańcząc. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie z wyrzutem, ale ja miałam je gdzieś. Już uprzedziłam dyrektorkę, że nie zaśpiewam z Alvinem, którego swoją drogą nie widziałam od mojego powrotu od dyrektorki, tylko z Rossem, gdyż sam to zaproponował. Akurat puścili wony kawałek, więc zanurzyłam się w jego ramionach i kołysaliśmy się w rytm muzyki. Niestety, co dobre szybko się kończy i musiałam go wypuścić aby iść się przygotować na występ.
- Będę w pierwszym rzędzie - uśmiechnął się do mnie gdy wchodziłam do garderoby.
- Iiii! - pisnęłam zamykając drzwi i zostając sama z dziewczynami.
- Kobieto, cały wieczór tańczysz z Rossem Lynchem! - krzyknęła Sara!
- No wiem! To takie niesamowite! - przytuliłam ją.
- Dobra dziewczyny, musimy iść na scenę! - zapukał do pokoju po kilku minutach Szymon. - Gotowe?
- Tak - uśmiechnęłyśmy się i wyszłyśmy w neonowych ubraniach na scenę, żeby dać czadu. Zauważyłam jeszcze, że Ross, tak jak obiecał stał w pierwszym rzędzie i patrzył tylko na mnie. W środku stałam ja, a otaczali mnie wszyscy. Po mojej prawej stała Sara i Leo, po lewo Żaneta i Szymon, a Alvin, Ella i Teo stali za mną.



Aaa...
Beat, beat...
On beat, on beat!
On beat, on beat!
On beat, on beat!
On beat, on beat!

Generación
ROCK AND ROLL 
ropa multicolor
SUPERSTAR
creandose para
el mañana

Este lugar es especial
mucho voy a luchar
Todos veran,
el a escena
yo voy a BRILLAR


Si tu tambien
tu sientes asi...

Pierde el control
Muevete 
ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi
ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

Pierde el control
Muevete ON BEAT

Ya sea cantar o bailar
Nada nos va a parar
TODOS AQUI
tenemos sueños por
cumplir

Siempre en accion
y con pasion
Piso con decision

ON BEAT
siente el ritmo
encendido en mi

Si tu tambien
te sientes asi...

Pierde el control
Muevete ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

Pierde el control
Muevete ON BEAT

Generacion
ROCK AND ROLL
preparenos los dos
escuchen mi FLOW


y si mi alma respir
ON BEAT
se que nunca
escuchaste
ALGO SI

Son mi notas
Este es mi compas

Creo un ritmo
de un suspiro
Camino mi destino

ON BEAT
mi vida vivo!

Si tu tambien
te sientes asi...

Pierde el control

Muevete ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

aaaaa... ON BEAT - ON BEAT

Pierde el control
Muevete ON BEAT

O, o, o, o, o, 
ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT!

Gdy skończyliśmy, na sali rozległy się wielkie brawa i wiwaty. Złapaliśmy się za ręce i ukłoniliśmy, schodząc zdyszani ze sceny. 
W garderobie wypiłyśmy ze 3 litry wody i przebrałyśmy się poprawiając makijaż. Ja musiałam się szybko uwinąć, bo po chwili miałam występ z Rossem. Gdy znów wyszłam na scenę, już w mojej sukni, Ross czekał na mnie z gitarą. 
 - Co wybrali? - zapytałam. 
- Yo soy asi - uśmiechnął się i zaczął grać. 


(Go...)
(Si...) 
(Escucha....)
(Shhh...)

Escucha y siente 
Sube el volumen vas a enloquecer, 
enloquecer, enloquecer, oh...
Entiende y siente 
De corazones rotos soy el rey
Yo soy el rey, soy el rey, oh... 
Perdiendo el control 


Dime el ritmo ponte a bailar 
Ven conmigo déjate besar 
Yo sé te va a gustar, 
mi estilo te va a conquistar 
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar , 
Mi estilo te va a Conquistar 

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

Escucha y siente,
ya tus amigas te pueden contar, pueden contar,
que bien la pasaras.

Entiende y siente
Estoy aqui, la fiesta va empezar, va a empezar,
la fiesta va a empezar.

Perdiendo El control 
y en mi ritimo ponte a bailar
ven conmigo dejate besar
yo se te va a gustar
mi estilo te va conquistar

Mis pies ya se mueven al compas
se que no lo puedes evitar
no intestes luchar 
mi estilo te va a conquistar

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

(oye, yo soy así
pregunta por ahí
pero contigo...)

Todo cambia 
Cuando te acercas a mi 
Tus ojos me hace sentir 
Que estoy volando , volando 

Tu presencia, mi mundo completa 
te haré mi princesa 
Hoy con un Beso 
Perdiendo El control 

Mis pies te mueve al compás
se que no lo puedes evitar 
no intentes luchar
(One , two , tree , four)

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así 
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada 

Y es que yo soy así....
Sin red y voy a mil...

Y es que yo soy así 
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

Oye, yo soy así !


Zakończyliśmy stojąc 5 cm przed sobą i patrząc sobie w oczy. Po chwili rozległy się wiwaty i oklaski, a my oprzytomnieliśmy i ukłoniliśmy się schodząc ze sceny.

- Teraz pora na wyniki wyborów na króla i królową balu! - ogłosiła dyrektorka po około godzinnej zabawie. Nadal, cały swój czas spędzałam z Rossem tańcząc na środku sali.
- Zwycięska para zatańczy wolny taniec na środku sali - uśmiechnęła się dyrektorka i otworzyła kopertę. - Królowa balu zostaje... Brittany Miller! - oznajmiła a ja z uśmiechem ruszyłam w stronę sceny. - A królem został.. z przewagą jednego głosu, Alvin Seville! - spojrzałam z niedowierzaniem na kobietę. Byłam pewna że wygra Ross! Spojrzałam na niego z utęsknieniem, a na scenę wszedł Alvin.
- Wielkie brawa dla królewskiej pary! - rzuciła dyrektorka i założyła nam korony. Światła znów przygasły, puszczona została wolna muzyka, a ja miałam tańczyć z Alvinem.
- Jak tam Charlene? - zapytałam go cicho do ucha, będąc już w jego objęciach. Trzeba mu przyznać... świetnie tańczy.
- Zerwałem z nią - odpowiedział mi, a ja zastygłam na kilka sekund. Zerwał z nią?
- Dlaczego?
- Ma innego - wzruszył ramionami, jakby go to w ogóle nie obchodziło.
- Przepraszam, że nie zatańczyłem z tobą pierwszego tańca.. - szepnął, a ja nie mogłam się dłużej gniewać. Przytuliłam go mocno, nadal kołysząc się w rytm muzyki i oparłam mu głowę  ramię.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam. Po kilu minutach, piosenka się skończyła a my zeszliśmy ze sceny. Udałam się w stronę Rossa, a Alvin gdzieś poszedł.
- Brittany, bardzo mi przykro ale muszę już jechać - powiedział do mnie Ross, a mi mia zrzedła. Nie.. nie! Wygięłam usta w podkówkę. On jest gwiazda, oczywiście że musi jechać.
- Obiecuję, że się jeszcze spotkamy. Odprowadzisz mnie do samochodu? - zapytał biorąc mnie za rękę, a ja pokiwałam głową. Wyszliśmy z pomieszczenia razem z resztą zespołu. Po spakowaniu instrumentów, zrobiliśmy sobie jeszcze wszyscy zdjęcie i się pożegnałam z każdym członkiem zespołu a najdłużej z Rossem. Dziwne, że nikt inny nie wyszedł.. ale w sumie, jest 23 i lepiej, że nie zauważyli. Machałam im na pożegnanie walcząc ze łzami dopóki nie zniknęli z mojego pola widzenia. Od razu zrobiło mi się strasznie zimno i poczułam okropny ból stóp. Ale nie zważałam na to i udałam się na tył szkoły. Była tam oświetlona ławka, na której usiadłam i patrzyłam w niebo. Pojedyncza łza spływała powoli po moim policzku, dopóki ktoś nie przerwał jej drogi. Uniosłam wzrok i zobaczyłam.. Alvina. Uśmiechnęłam się blado i zatrzęsłam z zimna.
- Zamarzasz! - rzucił i szybko zdjął marynarkę zakładając ją na moje ramiona i mnie mocno przytulił. - wracamy do domu obejrzeć jakiś film?
- Tak - powiedziałam pociągając nosem i poszliśmy do sali poszukać reszty.

Po godzinie wszyscy już byliśmy w domu. Błoga cisza.. to to, czego potrzebowałam. Chłopaki, którzy już zdążyli przebrać się w dresy i u nas nocują przygotowują koce i poduszki na dole, a my weszłyśmy na górę się przebrać. Gdy weszłam na górę, pierwsze co zrobiłam to siadłam i zdjęłam te diabelskie szpilki odrazu czując ulgę. Rozmasowałam lekko obolałe stopy i stanęłam płasko na miękki dywan. Zostawiłam torebkę, wyjęłam wsuwki z włosów na toaletkę. Rozpięłam sukienkę i włożyłam ją do szafy. Wzięłam szybki prysznic (łącznie z myciem włosów) i odświeżona, przebrana w dresy i z turbanem na głowie zeszłam na dół. Dziewczyny, położyły się obok sowich chłopaków, więc ja ułożyłam się obok Alvina. Chłopaki oczywiście wybrali horror, więc co i rusz łapałam się na tym że wtulałam się w Alvina, ale przynajmniej było ciepło pod puchowymi kocami. Po kilku horrorach, zrobiłam się bardzo senna ale straszni się bałam iść na górę.
- Alvin.. zostaniesz dzisiaj ze mną? - szepnęłam do niego - Proszę - spojrzałam na niego wielkimi, przestraszonymi oczami.
- Jasne Księżniczko - uśmiechnął się i zaniósł mnie na górę. Położył mnie na łóżku, zapalił lampkę dającą lekkie światło ale nie oślepiające, i ułożył się koło mnie. Jak zawsze myśli o wszystkim.. uśmiechnęłam się sennie i wtuliłam w niego odpływając do krainy Morfeusza.



Autor: Brittany Miller-Sevile