Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

wtorek, 26 stycznia 2016

Fanfick: Impreza Hallowenowa

BRITTANY

- Mm... wyłączcie ten budzik - mruknęłam zakrywając się kołdrą.
- Mnie się nie da wyłączyć - szepnął mi na ucho.. Alvin?!
- ALVIN?! - krzyknęłam i jeszcze bardziej zakryłam się kołdrą. Jestem bez makijażu i w piżamie! - Spadaj!
- Ani mi się śni, jest 31 października, Halloween! - zaśmiał się.
- Halloween to ja mam codziennie rano przed lustrem - mruknęłam do siebie.
- Obudziłem cię?
- Nie! Byłam w śpiączce, dzięki za wybudzenie! - powiedziałam sarkastycznie.
- A no spoko - zaśmiał się, a ja strzeliłam pięknego facepalma.
- Coś ci dzwoni - podał mi telefon.
- Urgh.. to mój były.. - jęknęłam.
 - To ja wyjdę, żebyś mogła pogadać - powiedział przygaszony, ale go zatrzymałam.
- Nie musisz, poczekaj chwilkę wezmę na głośnomówiący - uśmiechnęłam się i odebrałam.
- Czego? - warknęłam.
- Hej skarbie. Wiem, że nawaliłem, ale myślę, że wciąż cię kocham..
- Lol! Czemu myślisz, że wciąż mnie kochasz? - starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- Bo gdy tylko o tobie pomyślę mam erekcję - powiedział i cmoknął, a mi się zrobiło niedobrze i wybuchłam gromkim śmiechem zakrywając sobie buzię, dokładnie jak Alvin.
- Naprawdę? Mój środkowy palec też ma erekcję, jak tylko o tobie pomyślę - odpowiedziałam i się rozłączyłam. - Idiota - mruknęłam i zorientowałam się że Alin właśnie mnie widzi roześmianą po rozmowie z byłym, bez makijażu i w piżamie i zrobiłam się czerwona jak burak.
- Czemu się rumienisz?
- Jestem bez makijażu - bąknęłam.
- Jutro się pomalujesz, dzisiaj halloween - próbował mnie rozśmieszyć, ale spadł z łóżka z moją pomocą.
- Tak, prześmieszne! Wiesz jak się nazywa najbardziej pracowity dzień tygodnia? JUTRO! - oboje się zaśmialiśmy.
- Tak w ogóle, to dzień dobry piękna - uśmiechnął się. - słońce świeci, ptaszek kwili..
- ..może byśmy się zabili? - dokończyłam z wyszczerzem. 
- Możemy się tak przekomarzać cały dzień albo zorganizować najlepszą imprezę halloweenową w dziejach tego świata - powiedział.
- Przekomarzanie się z tobą to mój cel życiowy - zaśmiałam się patrząc mu prosto w oczy.
- Bardzo się cieszę z tego powodu - uśmiechnął się.

SZYMON

- Oni nas zabiją - próbowała mówić racjonalnie Żaneta, chociaż ten pomysł wyraźnie jej się podobał.
- Nie będzie aż tak źle, w dodatku, będą robili to co chcą od zawsze tylko.. świadomie - powiedziałem - to co, dolewamy do soku?
- Mhm - uśmiechnęła się i zanieśliśmy "zwykły" sok pomarańczowy do naszych gołąbeczków.
- Britt, Alvin.. - przerwała nagle, bo nikogo nie było w pokoju!
- Gdzie oni są?!
- Nie mam pojęcia! - wyjęła telefon i wybrała numer. - Britt? Gdzie ty jesteś? .. a jakich zakupach?! ... dobra, o kórej wrócicie? ... ech..
-  Co?
- Są na zakupach na imprezę Halloweenową, a my mamy posprzątać - oboje strzeliliśmy sobie profesjonalne poker face.


BRITTANY


- Przyda się też konfetti, dynie i balony, pająki sztuczne oczywiście i szablony - wyliczałam Alvinowi.
- A może po prostu wejdziemy już do tego sklepu?
- Dobra, dobra.

Po około dwóch godzinach wracaliśmy do domu z pięcioma, wielkimi siatkami wyposażenia! Ja niosłam 3 siatki, te najcięższe bo się uparłam i zrobiłam Alvinowi awanturę przy kasie, a on niesie dwie z konfetti i innymi papierami. Ręce mi odpadają, ale nigdy nie przyznam mu racji!
- Britt, może jednak wezmę te siatki? - zapytał.
- Nie. - Tak!
- Na pewno?
- Tak - Nie! Ledwo zauważalnie westchnęłam. Nie zauważyłam krawężnika na drodze i gdyby nie silne ramienia chłopaka reagujące natychmiastowo miałabym bliskie spotkanie z betonem.
- Nic ci nie jest? - zapytał gdy już stałam o własnych siłach.
- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się do niego.
- A teraz ja biorę ciężkie siatki, a ty jak na dziewczynę przystało niesiesz te lekkie. I to bez gadania! - powiedział jak tylko otworzyłam usta by zaprotestować, ale się poddałam. Ma rację, nie mam tyle siły. Wzięłam lekkie siatki z ulgą i ruszyliśmy przed siebie. Po kilku minutach byliśmy przed moim domem i zatrzymałam się by poszukać kluczy w torebce.
- Alvin daj mi moją torebkę - powiedziałam.
- Britt, ja nie mam twojej torebki.
- Nie żartuj sobie, dawaj torebkę, mamy mało czasu! - powiedziałam zirytowana.
- Britt, ja nie mam twojej torebki!
- A dobra, mam - powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam klucze, a kątem oka zauważyłam jak Alvin strzela facepama i cicho zachichotałam.
- Robimy w salonie, nie?



15:00

Wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Balony, ozdoby, dynie, napoje, przekąski, muzyka i nastawione kino domowe. Wszyscy już byli, czyli ja i Avin, Szymon i Żaneta, Ella i Teo i Sara i Leo.
- Może zagramy z butelkę? - zaproponował Leo.
- Na co? - zapytał Alvin.
- Na wyzwania - powiedzieli równocześnie i już wiem co mieli na myśli. Przewróciłam oczami.
- Nie ma na rozbierane - powiedziałam z uśmiechem gdy zobaczyłam ich zawiedzione miny i przybiłam piątkę z Sarą.
- Dobra już dobra, kółeczko! Ktoś nie chce grać? - zapytał ochoczo Leo.
- Nie- odpowiedzieliśmy wszyscy. Ja siedziałam pomiędzy Alvinem i Sarą, ona obok Elli, ona obok Teo, który siedział obok Szymona siedzącego obok Żanety, która była przy Leo, który był obok Alvina.
- Kto zaczyna? - zapytałam.
- Ja - zaproponował Alvin i zakręcił butelką.
- Chwila! Muzyka - uśmiechnęłam się i włączyłam pilotem  urządzenie. Pokój wypełniły cudowne dźwięki "All Night" R5, a chłopaki od razu zaczęli protestować.
- Ej.. wyłącz ten szajs!
- To kocia muzyka!
- Weź to zmień!
- Ani mi się śni! - powiedziałam - gramy.
Alvin ponownie zakręcił butelką z ponurą miną i wypadło na... Szymona.
- Szymuś - spojrzał na niego z błyskiem w oku - pocałuj Żanetę - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy - Szymon przyjął to na chłodno i pocałował Żan lekko w usta, a ta w ogóle nie była zaskoczona! Oboje zachichotali widząc nasze zdziwione miny.
- No bo my jesteśmy parą od dobrych kilku miesięcy - zaśmiali się.
- Będziemy tak siedzieć i się na siebie gapić czy gramy? - zapytał z uśmiechem Szymon i zakręcił butelką.
- Czekajcie, mam sms! - powiedział Alvin i wyjął telefon. - Ludzie, jest bal w szkole, idziemy? - powiedział z błyszczącymi oczami.
- O której? - zapytałam.
- O 19.
- ...mam tylko 3 godziny żeby zrobić się na bóstwo! - krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
- Saro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moją parą na balu? - zapytał Leo.
- Tak - uśmiechnęła się i pocałowała go lekko w usta.
- Aww!
- Ella, czy zgodziłabyś się pójść ze mną na bal?
- Oczywiście!
- Żaneto, czy pójdziesz ze mną na bal?
- Z największą przyjemnością - i po chwili wszyscy mieli par oprócz mnie.. spojrzałam dyskretnie na Alvina z nadzieją, że jednak mnie zaprosi ale się przeliczyłam, on patrzył się wszędzie byle nie na mnie.
- Dobra dziewczyny, mamy tylko 3 godziny! - powiedziałam gdy się ogarnęłam. Szybko poleciałam na górę i zajęłam swoją łazienkę. Najpierw kąpiel. Odkręciłam gorącą wodę i szybko zrzuciłam ubrania. Naszykowałam żele, mydła i aromaty do kąpieli. Po kilkunastu minutach leżałam zrelaksowana w wannie, a gorąca woda zmywała wszelkie zmartwienia i rozluźniała mięśnie. Umyłam głowę, zmyłam makijaż i nałożyłam maseczkę. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy więc gdy tylko zmyłam maseczkę nawilżającą wyszłam z wanny. Z dużego ręcznika zrobiłam sukienkę, a z małego turban na włosach. Założyłam ciapy i wyszłam z łazienki. Usiadłam przy toaletce i zdjęłam turban i zrzucając go na ziemię. Rozczesałam włosy i włączyłam suszarkę. Po około 15 minutach, moje włosy były ułożone i wysuszone. Nałożyłam na twarz krem nawilżający i zadowolona wstałam w celu pójścia do garderoby. Stanęłam przed wielką szafą i rozłożyłam ręce.
- Cóż.. trzeba sobie poradzić z tym, co mam - jęknęłam i zabrałam się za poszukiwania.

O 17:30 miałam już wybrany strój i siedziałam przed lustrem w celu umalowania, nadal w ręczniku. Nałożyłam fluid, korektor pod oczy i puder. Następnie, dałam koloru moim kościom policzkowym nakładając odrobinę różu. Na powieki nałożyłam złoty cień, a rzęsy mocno podkreśliłam tuszem. Usta pomalowałam na kolor czerwony z odrobiną złotego, a paznokcie były w błyszczącym, złotym kolorze. Założyłam wysokie, pudrowe szpilki i ponownie usiadłam przed toaletką. Złożyłam kolczyki, naszyjnik i pierścionki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, pofalowane na końcach i zapięłam z tyłu tylko grzywkę, splatając ją. Gdy wstałam, zrzuciłam ręcznik i założyłam bieliznę. Ubrałam długą, błyszczącą, pudrową suknię i psiknęłam się perfumami. Wzięłam do ręki torebkę w kolorze srebrnym i spojrzałam w lustro. Wyglądałam.. oszałamiająco skromnie mówiąc. Zadowolona z efektu i z mojego czasu - była 18:30 - usiadłam na futrzanym fotelu i czekałam na dziewczyny. Niedługo przyszło mi siedzieć, gdyż po chwili usłyszałam tupot szpilek i ujrzałam trzy, piękne dziewczyny w oszałamiających sukniach. Sara założyła suknię podobną do mojej, piękne, wysokie, srebrne szpilki i również spięła tylko grzywkę, zostawiając włosy rozpuszczone. W ręce trzymała śliczną, małą, pudrową torebkę. Paznokcie miała czarne, ze złota wstawką. Jako dodatek służył wianek, srebrne kolczyki i naszyjnik w kształcie serca. Makijaż miała delikatny, ale jej oczy podkreślone były złotym cieniem do powiek i czarnym tuszem. Żaneta założyła suknię w kolorze ciemnego fioletu z krótkim rękawem, wysokie, fioletowe szpilki i włosy spięła w połowie, wplatając białe dodatki. Do tego dobrała małą, błyszczącą, fioletową torebkę. Jej paznokcie były w kolorze cielistym, usta fioletowe, a oczy podkreśliła tuszem. Założyła małe kolczyki w kształcie różyczek, naszyjnik i bransoletkę. I włożyła szkła kontaktowe! Ma takie piękne oczy, powinna częściej nosić soczewki. Eleonora założyła zieloną długą suknię i zielone szpilki. Włosy splotła z warkocz i opadał on jej na ramię. Oczy podkreśliła tuszem i kredką, na ustach zaufała czerwieni, a paznokcie miała w matowym brązie. Całość dopełniała zielona torebka, naszyjnik, kolczyki i śliczna bransoletka. Po chwili, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam, i szybko ustawiłyśmy się obok siebie mało ie zabijając się w tych szpilkach. Gdy tylko chłopaki weszli oniemieli z wrażenia. Oni wszyscy mieli czarne garnitury, krawaty w ulubionych kolorach i włosy postawione na żel lub w artystycznym nieładzie.
- Wyglądacie... wo - wydusili z siebie, a my się zarumieniłyśmy.
- Dzięki - odpowiedziałyśmy i każda poszła do swojego partnera, oprócz mnie oczywiście. Najpierw wyszli najmłodsi, a potem Szymon z Żanetą i Leo z Sarą. W pomieszczeniu zostaliśmy tylko ja i chłopak o włosach w nieładzie.
- Idziemy? - zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do niego. Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Uderzył we mnie powiew zimnego powietrza i lekko się zatrzęsłam zamykając dom na klucz. Na szczęście mój przyjaciel tego nie zauważył i weszliśmy do czarnej, długiej limuzyny w której wszyscy już na as czekali. Plus bycia gwiazdami.

Po około 15 minutach drogi wysiedliśmy z wozu pod szkołą. Była równa 18:55, więc przybyliśmy na czas. Drzwi szkoły były przyozdobione balonami, a za nimi stał fotograf.Czyli będę miała zdjęcie sama.. cudownie. Pomyślałam i się skrzywiłam. Pierwsi wyszli Ella i Teo, następnie Szymek z Żanetą, Leo z Sarą, a na końcu ja z Alvinem. Wszyscy mieli piękne zdjęcia, a gdy ja podeszłam sama fotograf był lekko zdziwiony. Już miał robić zdjęcie, ale obok mnie pojawił się.. Alvin!
- Nie pozwolę, żeby taka ślicznotka miała zdjęcie sama - mruknął mi do ucha i fotografia została zrobiona. Uśmiechnięci weszliśmy razem d szkoły, a oczy wszystkich zebranych skierowały się na naszą ósemkę. O tak... podziwiajcie! Pomyślałam i się uśmiechnęłam. Grała skoczna muzyka, a na scenie krzątała się dyrektorka.
- Mam pomysł.. może coś zaśpiewamy? Wszyscy? - zaproponowałam Alvnowi.
- Pod warunkiem, że mogę mieć z tobą indywidualny duet i pierwszy taniec - odpowiedział.
- Wysokie wymagania - powiedziałam zadziornie, na co wzruszył ramionami z uśmiechem zwycięstwa. Podeszłam do dyrektorki sama.
- Pani dyrektor, może chciałaby pani, żebyśmy coś zaśpiewali? - zapytałam z uśmiechem.
- Brittany, jak pięknie wyglądasz! - powiedziała odpowiadając uśmiechem - tak, byłoby mi bardzo miło - dodała.
- A czy mogłabym zaśpiewać także duet sam na sam z Alvinem?
- Oczywiście! A piosenkę wybiorą uczniowie, dobrze?
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się i ruszyłam do reszty żeby powiadomić o planach na wieczór. Powiedziałam Żanecie i Szymonowi, Elli i Teo oraz Leo i Sarze, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Alvina. W tym czasie, dyrektorka zdążyła ogłosić nasz występ i puścić muzykę, a ja nadal go szukałam. Po chwili zauważyłam go na parkiecie. Już miałam do niego podejść, ale zobaczyłam że tańczy z.. Charlene! Zrobiłam się wściekła i zawiedziona za razem. Charlene to jego dziewczyna... a z tańcem pewnie żartował - warknęła moja podświadomość. Nagle usłyszałam znajomy głos.. bardzo znajomy głos! Odwróciłam się w tamtą stronę i to co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg. Na scenie stali prawdziwi R5! Ross Lynch! Matko Boska! Zaczęłam piszczeć jak nastolatka i skakać z radości jak wszystkie dziewczyny na sali! Szybko przepchnęłam się na sam początek i stałam dokładnie przed Rossem. Zaczęli śpiewać "Heart made up on you", a cała sala razem z nimi. I albo miałam zwidy, albo Ross śpiewał dla mnie! Po kilku utworach, powiedzieli że robią przerwę, ale wrócą. Byłam trochę zmęczona skakaniem, więc podeszłam d stolika i usiadłam. Napiłam się trochę soku i miałam iść poszukać dziewczyn, ale ktoś zasłonił mi drogę.
- Przepraszam, mógłb... - przrwałam z otwartą buzią w pół zdania, gdyż przede mną stał Ross Lynch i patrzył mi w oczy! O MATKO!
- Hey - mruknął do mnie - Jestem Ross - uśmiechnął się czarująco.
- Wiem doskonale jak masz na imię - szepnęłam - Brittany - powiedziałam już głośniej.
- Piękne imię, dla pięknej dziewczyny - pocałował mnie w rękę. On jest idealny!
- Chciałabyś zatańczyć? - zapytał delikatnie, a ja nadal oszołomiona pokiwałam głową na "tak".

Po około 30 minutach, rozmawialiśmy jakbyśmy znali się całe życie, cały czas tańcząc. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie z wyrzutem, ale ja miałam je gdzieś. Już uprzedziłam dyrektorkę, że nie zaśpiewam z Alvinem, którego swoją drogą nie widziałam od mojego powrotu od dyrektorki, tylko z Rossem, gdyż sam to zaproponował. Akurat puścili wony kawałek, więc zanurzyłam się w jego ramionach i kołysaliśmy się w rytm muzyki. Niestety, co dobre szybko się kończy i musiałam go wypuścić aby iść się przygotować na występ.
- Będę w pierwszym rzędzie - uśmiechnął się do mnie gdy wchodziłam do garderoby.
- Iiii! - pisnęłam zamykając drzwi i zostając sama z dziewczynami.
- Kobieto, cały wieczór tańczysz z Rossem Lynchem! - krzyknęła Sara!
- No wiem! To takie niesamowite! - przytuliłam ją.
- Dobra dziewczyny, musimy iść na scenę! - zapukał do pokoju po kilku minutach Szymon. - Gotowe?
- Tak - uśmiechnęłyśmy się i wyszłyśmy w neonowych ubraniach na scenę, żeby dać czadu. Zauważyłam jeszcze, że Ross, tak jak obiecał stał w pierwszym rzędzie i patrzył tylko na mnie. W środku stałam ja, a otaczali mnie wszyscy. Po mojej prawej stała Sara i Leo, po lewo Żaneta i Szymon, a Alvin, Ella i Teo stali za mną.



Aaa...
Beat, beat...
On beat, on beat!
On beat, on beat!
On beat, on beat!
On beat, on beat!

Generación
ROCK AND ROLL 
ropa multicolor
SUPERSTAR
creandose para
el mañana

Este lugar es especial
mucho voy a luchar
Todos veran,
el a escena
yo voy a BRILLAR


Si tu tambien
tu sientes asi...

Pierde el control
Muevete 
ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi
ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

Pierde el control
Muevete ON BEAT

Ya sea cantar o bailar
Nada nos va a parar
TODOS AQUI
tenemos sueños por
cumplir

Siempre en accion
y con pasion
Piso con decision

ON BEAT
siente el ritmo
encendido en mi

Si tu tambien
te sientes asi...

Pierde el control
Muevete ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

Pierde el control
Muevete ON BEAT

Generacion
ROCK AND ROLL
preparenos los dos
escuchen mi FLOW


y si mi alma respir
ON BEAT
se que nunca
escuchaste
ALGO SI

Son mi notas
Este es mi compas

Creo un ritmo
de un suspiro
Camino mi destino

ON BEAT
mi vida vivo!

Si tu tambien
te sientes asi...

Pierde el control

Muevete ON BEAT

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
oye mi corazón latir

aaaaa... ON BEAT - ON BEAT

Pierde el control
Muevete ON BEAT

O, o, o, o, o, 
ON BEAT - ON BEAT
somos genercion

ON BEAT - ON BEAT
vivo mi vida asi

ON BEAT!

Gdy skończyliśmy, na sali rozległy się wielkie brawa i wiwaty. Złapaliśmy się za ręce i ukłoniliśmy, schodząc zdyszani ze sceny. 
W garderobie wypiłyśmy ze 3 litry wody i przebrałyśmy się poprawiając makijaż. Ja musiałam się szybko uwinąć, bo po chwili miałam występ z Rossem. Gdy znów wyszłam na scenę, już w mojej sukni, Ross czekał na mnie z gitarą. 
 - Co wybrali? - zapytałam. 
- Yo soy asi - uśmiechnął się i zaczął grać. 


(Go...)
(Si...) 
(Escucha....)
(Shhh...)

Escucha y siente 
Sube el volumen vas a enloquecer, 
enloquecer, enloquecer, oh...
Entiende y siente 
De corazones rotos soy el rey
Yo soy el rey, soy el rey, oh... 
Perdiendo el control 


Dime el ritmo ponte a bailar 
Ven conmigo déjate besar 
Yo sé te va a gustar, 
mi estilo te va a conquistar 
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar , 
Mi estilo te va a Conquistar 

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

Escucha y siente,
ya tus amigas te pueden contar, pueden contar,
que bien la pasaras.

Entiende y siente
Estoy aqui, la fiesta va empezar, va a empezar,
la fiesta va a empezar.

Perdiendo El control 
y en mi ritimo ponte a bailar
ven conmigo dejate besar
yo se te va a gustar
mi estilo te va conquistar

Mis pies ya se mueven al compas
se que no lo puedes evitar
no intestes luchar 
mi estilo te va a conquistar

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

(oye, yo soy así
pregunta por ahí
pero contigo...)

Todo cambia 
Cuando te acercas a mi 
Tus ojos me hace sentir 
Que estoy volando , volando 

Tu presencia, mi mundo completa 
te haré mi princesa 
Hoy con un Beso 
Perdiendo El control 

Mis pies te mueve al compás
se que no lo puedes evitar 
no intentes luchar
(One , two , tree , four)

Y es que yo soy así 
Mi vida es alocada 
Sin red y voy a mil 
Mi ley es doble o nada 
Y es que yo soy así 
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada 

Y es que yo soy así....
Sin red y voy a mil...

Y es que yo soy así 
Con solo una mirada 
Vas a quedar de mi 
Por siempre enamorada

Oye, yo soy así !


Zakończyliśmy stojąc 5 cm przed sobą i patrząc sobie w oczy. Po chwili rozległy się wiwaty i oklaski, a my oprzytomnieliśmy i ukłoniliśmy się schodząc ze sceny.

- Teraz pora na wyniki wyborów na króla i królową balu! - ogłosiła dyrektorka po około godzinnej zabawie. Nadal, cały swój czas spędzałam z Rossem tańcząc na środku sali.
- Zwycięska para zatańczy wolny taniec na środku sali - uśmiechnęła się dyrektorka i otworzyła kopertę. - Królowa balu zostaje... Brittany Miller! - oznajmiła a ja z uśmiechem ruszyłam w stronę sceny. - A królem został.. z przewagą jednego głosu, Alvin Seville! - spojrzałam z niedowierzaniem na kobietę. Byłam pewna że wygra Ross! Spojrzałam na niego z utęsknieniem, a na scenę wszedł Alvin.
- Wielkie brawa dla królewskiej pary! - rzuciła dyrektorka i założyła nam korony. Światła znów przygasły, puszczona została wolna muzyka, a ja miałam tańczyć z Alvinem.
- Jak tam Charlene? - zapytałam go cicho do ucha, będąc już w jego objęciach. Trzeba mu przyznać... świetnie tańczy.
- Zerwałem z nią - odpowiedział mi, a ja zastygłam na kilka sekund. Zerwał z nią?
- Dlaczego?
- Ma innego - wzruszył ramionami, jakby go to w ogóle nie obchodziło.
- Przepraszam, że nie zatańczyłem z tobą pierwszego tańca.. - szepnął, a ja nie mogłam się dłużej gniewać. Przytuliłam go mocno, nadal kołysząc się w rytm muzyki i oparłam mu głowę  ramię.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam. Po kilu minutach, piosenka się skończyła a my zeszliśmy ze sceny. Udałam się w stronę Rossa, a Alvin gdzieś poszedł.
- Brittany, bardzo mi przykro ale muszę już jechać - powiedział do mnie Ross, a mi mia zrzedła. Nie.. nie! Wygięłam usta w podkówkę. On jest gwiazda, oczywiście że musi jechać.
- Obiecuję, że się jeszcze spotkamy. Odprowadzisz mnie do samochodu? - zapytał biorąc mnie za rękę, a ja pokiwałam głową. Wyszliśmy z pomieszczenia razem z resztą zespołu. Po spakowaniu instrumentów, zrobiliśmy sobie jeszcze wszyscy zdjęcie i się pożegnałam z każdym członkiem zespołu a najdłużej z Rossem. Dziwne, że nikt inny nie wyszedł.. ale w sumie, jest 23 i lepiej, że nie zauważyli. Machałam im na pożegnanie walcząc ze łzami dopóki nie zniknęli z mojego pola widzenia. Od razu zrobiło mi się strasznie zimno i poczułam okropny ból stóp. Ale nie zważałam na to i udałam się na tył szkoły. Była tam oświetlona ławka, na której usiadłam i patrzyłam w niebo. Pojedyncza łza spływała powoli po moim policzku, dopóki ktoś nie przerwał jej drogi. Uniosłam wzrok i zobaczyłam.. Alvina. Uśmiechnęłam się blado i zatrzęsłam z zimna.
- Zamarzasz! - rzucił i szybko zdjął marynarkę zakładając ją na moje ramiona i mnie mocno przytulił. - wracamy do domu obejrzeć jakiś film?
- Tak - powiedziałam pociągając nosem i poszliśmy do sali poszukać reszty.

Po godzinie wszyscy już byliśmy w domu. Błoga cisza.. to to, czego potrzebowałam. Chłopaki, którzy już zdążyli przebrać się w dresy i u nas nocują przygotowują koce i poduszki na dole, a my weszłyśmy na górę się przebrać. Gdy weszłam na górę, pierwsze co zrobiłam to siadłam i zdjęłam te diabelskie szpilki odrazu czując ulgę. Rozmasowałam lekko obolałe stopy i stanęłam płasko na miękki dywan. Zostawiłam torebkę, wyjęłam wsuwki z włosów na toaletkę. Rozpięłam sukienkę i włożyłam ją do szafy. Wzięłam szybki prysznic (łącznie z myciem włosów) i odświeżona, przebrana w dresy i z turbanem na głowie zeszłam na dół. Dziewczyny, położyły się obok sowich chłopaków, więc ja ułożyłam się obok Alvina. Chłopaki oczywiście wybrali horror, więc co i rusz łapałam się na tym że wtulałam się w Alvina, ale przynajmniej było ciepło pod puchowymi kocami. Po kilku horrorach, zrobiłam się bardzo senna ale straszni się bałam iść na górę.
- Alvin.. zostaniesz dzisiaj ze mną? - szepnęłam do niego - Proszę - spojrzałam na niego wielkimi, przestraszonymi oczami.
- Jasne Księżniczko - uśmiechnął się i zaniósł mnie na górę. Położył mnie na łóżku, zapalił lampkę dającą lekkie światło ale nie oślepiające, i ułożył się koło mnie. Jak zawsze myśli o wszystkim.. uśmiechnęłam się sennie i wtuliłam w niego odpływając do krainy Morfeusza.



Autor: Brittany Miller-Sevile

7 komentarzy: