Cześć! I ja bardzo przepraszam za taki długi brak nieobecności! Naprawdę- ostatnio cały czas spędzam poza domem :( Wybaczcie...
Wiewióretki siedziały u ciebie w pokoju i powoli się pakowały. Jak nie patrzeć koncert był już jutro. A następnego dnia po koncercie już wyjeżdżali... Trochę smutno wyjeżdżać, ale Dave powiedział że jak będzie możliwość to przyjadą w następnym roku. Jednak Brittany wydawało się że powiedział tak tylko dlatego bo Alvin zaraz miałby focha...
-Szkoda że już za dwa dni wyjeżdżamy...- westchnęła Żaneta
-Wiem, moglibyśmy zostać tu dłużej...- dodała Eleonora
-Taaa... Szkoda...- odparła Brittany słuchając jednym uchem, podniosła różową sukienkę i chciała ją złożyć. Wtedy z jej kieszonki wypadł jakiś wisiorek. Zdziwiona schyliła się i podniosła go. To był ten wisiorek który Alvin dał jej na święta! Złoty wisiorek, złota litera B wysadzona małymi diamencikami. Tak długo go szukała! Myślała że już przepadł! Chwilę się w niego wpatrywała, w końcu zapięła go na szyi i wróciła do pakowania, jak gdyby nic się nie stało. Kilka minut potem rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!- zawołały razem siostry. Do pokoju zajrzał Alvin.
-Cześć dziewczyny, przeszedłem wam powiedzieć że popołudniu jedziemy do miasta- powiedział- A tak przy okazji... Britt, ładnie wczoraj śpiewałyście...
Tym razem Brittany o mało nie zleciała z łóżka.
-C-co?- zapytała przerażona
-No, wczoraj wyraźnie słyszałem jak śpiewałyście- odparł Alvin- Nie pamiętam jaki miała tytuł ale ją znam... Słyszałem całą piosenkę...
-C-całą?- zapytała Brittany
-Calutką co do ostatniego słowa... A co?- zapytał Alvin
Brittany zaczęła się jąkać i w końcu spojrzała przerażonym spojrzeniem na siostry, szukając u nich pomocy. Na szczęście zrozumiały przekaz.
-Dzięki za informacje Alvin, ale teraz musimy się spakować i w ogóle... Więc wiesz...- rzekła Eleonora i zaczęła go wypychać za drzwi
-Tak, tak... Ale ja...
-Cześć.- ucięła Żaneta i zamknęła drzwi- Ej, Britt wszystko OK?
-MÓJ BOŻE KOCHANY!- pisnęła Brittany- On to słyszał! On to słyszał! ON TO SŁYSZAŁ!!! Mój Boże, co ja teraz zrobię?! Przecież...
-Britt, Britt! Spokojnie!- przerwała jej Eleonora- Przecież nie doszłaś do ostatnich słów... On nie wie że jesteś...
-Bo nie doszłaś do ostatnich słów, prawda?- zapytała Żaneta
-Hmm... Może... Troszeczkę...- odparła niepewnie Brittany
-No to wszystko wyjaśnia!- powiedziała Żaneta zanim Eleonora zdążyła to skomentować- Brittany ty durna dziewczyno! Co ty sobie myślałaś?... Bez obrazy...
-Spoko nie obrażę się...- mruknęła Brittany- Boże kochany! Jestem lamą! Jak mogłam tego nie przewidzieć? Chłopaki mają sypialnie tuż obok! Jestem lamą! Jestem tępą strzałą!
-Cicho już!- uciszyła ją Żaneta- Nie katuj się tak! Musimy po prostu na spokojnie pomyśleć...
-DZIEWCZYNO POGIĘŁO CIĘ?!- krzyknęła Brittany- Jak ja mu teraz w oczy spojrzę?!
-Normalnie! Słuchaj uspokój się!- odezwała się Eleonora- Spokojnie! To tylko piosenka! Przecież wiele razy śpiewaliście różne rzeczy! Raz o złości, raz o miłości i tak dalej i tak dalej... Ale przecież nie braliście tego na poważnie!
-Nie jestem przekonana...
-Nie czekaj, daj mi dokończyć Brittany- powiedziała Eleonora- Już nie raz śpiewaliście o miłości, a jednak nigdy nie braliście tego na poważnie. Jeśli teraz pokażesz że się tym nie przejmujesz... Jakoś samo przejdzie...
-Ale tego nie śpiewaliśmy RAZEM to śpiewałam JA SAMA!- odparła Brittany
-Ale ona ma racje! Jak nie będziesz pokazywać że się tym martwisz to jakoś to będzie!- rzekła Żaneta- To tylko piosenka... Musisz po prostu się uspokoić!
-Dobra, dobra... Już jestem spokojna...- powiedziała w końcu Brittany- Chodźcie, ale jak ja tam na zawał zejdę to Alvin mi za to odpowie! Będę go nawiedzać do końca jego życia, i tydzień dłużej!
-Hahaha, dobra!- zaśmiała się Eleonora- Warto zapamiętać! Chodź Żaneta!
-Ach, dziewczyny...- zachichotała Żaneta wychodząc za nimi z pokoju. Śmiejąc się zeszły na dół i weszły do ogrodu gdzie siedziało całe towarzystwo.
-Cześć!
-Cześć, co wam tak wesoło?- zapytał Marco
-A nic, nic!- zachichotała Brittany- Jakoś tak, że nie wiemy!
-Dobra, nie wnikam- odparł Marco- Więc... Mamy sporo czasu do wieczora, co robimy?
-Hmm... Nie mam pojęcia...- wzruszyła ramionami Charlene- Może pójdziemy do stodoły? Jak wrócimy to akurat będziemy jechać do miasta.
-Nawet nie wiem po co tam jedziemy. Nie pytałem...- skomentował Alvin- Ale mniejsza o to! W sumie to do stodoły możemy iść... Tak z braku innych inicjatyw...
-Oj, ty i twoje inicjatywy!...- prychnęła Brittany- Dobra, to co? Spotkamy się w stodole czy czekamy na siebie?
-Możemy się spotkać na miejscu- odparł Szymon
-Dobra, jak chcecie- rzekła Charlene wstając- Do zobaczenia na miejscu.
-Tak, cześć.
Kilka minut później dziewczyny kierowały się w stronę stodoły. Był to spory, drewniany budynek. Przechowywane było w nim siano. Weszły do środka i rozejrzały się.
-Nie ma ich! Ech, można było się spodziewać że nas nabrali!- pokręciła głową Brittany- Ja wam coś powiem- nie mam zamiaru ich szukać!- w tamtym momencie tuż obok niej z siana wyskoczył Alvin. Brittany pisnęła i odskoczyła. Alvin zaczął się śmiać.
-CZY TOBIE DO RESZTY ODWALA?!?!- wrzasnęła Brittany i zamachała się na Alvina- JA CIĘ CHYBA ZABIJĘ!!!
Do akcji wkroczył Marco
-Hej, chwila! Nie będzie żadnego zabijania!- powiedział stając pomiędzy nimi- Ale fakt, ktoś tu zachował się jak debil...- i odwrócił spojrzenie na Alvina
-Dobra! Przepraszam, OK?- rzekł Alvin unosząc ręce do góry- Przepraszam!
-Ja się do ciebie nie odzywam!- warknęła Brittany zaplatając ręce na piersi
-Oj, przepraszam!- powtórzył Alvin- Naprawdę! Wybacz!
Brittany spojrzała na niego ze złością.
-Dobra, ale spróbuj to zrobić jeszcze raz, to naprawdę nie ręczę za siebie- powiedziała trochę łagodniej
-Dobrze, niech będzie- wzruszył ramionami Alvin
Teodor usiadł na sianie i rozejrzał się- Dobra... Więc... Co robimy?
-Hmm...- w oczach Alvina już tlił się płomyczek przygody- Mam pewną sugestie...
-Jaką?
-Wiecie, jesteśmy w stodole pełnej siana! Moglibyśmy zrobić sobie takie tunele w sianie! Podzielimy się- chłopaki na dziewczyny. Zrobimy sobie bazy.- wyjaśnił Alvin- Będzie fajnie!
-Ty wiesz że pomyślałem podobnie?- zapytał retorycznie Marco- Ja na pewno w to wchodzę!
-W sumie to nie taki zły pomysł...- odezwała się Charlene- Może być naprawdę fajnie!
-No dobra!
Rozdzielili się i poszli we dwie strony. Długo się tak bawili, odwiedzając się tak nawzajem. W końcu Alvin zaproponował żeby bawili się w indian. Zwykle jeśli Alvin proponuję jakąś zabawę, godzili się na nią. Tak też było tym razem. Długo się tak wygłupiali, napadając na swoje ''osady''. Chłopcy oczywiście ci silniejsi od czasu do czasu ''porywali'' swoje przyjaciółki, które potem i tak się wymykały bo chłopak który miał ich pilnować gdzieś sobie szedł. Jak tylko okazja się nadarzała wymykały się im, a potem był z tego śmiech! W końcu kilka godzin później kiedy zabawa im się znudziła wrócili do domu.
-Britt, zaczekaj- powiedział nagle Alvin
-A co się stało?- zapytała Brittany
-Stój przez chwilę spokojnie, masz źdźbło siana we włosach- odparł Alvin wyciągając jej z grzywki trawę
-Dzięki- uśmiechnęła się Brittany i odruchowo chciała poprawić fryzurę. Weszli do kuchni. Na stole stał talerz z kanapkami i kubki z herbatą.
-To dla nas?- zapytała Charlene
-Cóż, nie widzę innej możliwości...- odparł Szymon
-Czyli dla nas!- zakończył temat Teodor. Zjedli i po chwili rozeszli się do pokoi.
-Nie możecie wyjechać!- westchnął Marco kiedy weszli do sypialni
-Oj, no wiem! Może uda nam się przekonać Dave'a żebyśmy tu jeszcze przyjechali...- odrzekł Alvin
-A Dave przypadkiem nie powiedział że jeszcze tu przyjedziemy?- zapytał Teodor
-Aj, Teodorze... Dave tak powiedział żebyśmy się nie obrażali...- pokręcił głową Szymon- Ale fakt, trzeba go przekonać żebyśmy tu jeszcze przyjechali...
-Właśnie! Musicie tu jeszcze przyjechać! My też pogadamy z Pablo, ale na pewno się zgodzi!- dodał Marco.
-Na pewno się...- zaczął Szymon, wtedy do pokoju weszły dziewczyny.
-Cześć! Dave kazał wam przekazać że macie się zbierać bo idziemy do miasta- powiedziała Brittany
-Po co?- zapytał Alvin
-Nie mam zielonego pojęcia!- odparła Brittany
-Ej, a Charlene?- odezwała się Żaneta
-Ech... Pójdę po nią...- westchnęła Brittany wychodząc. Weszła po schodach na górę i zatrzymała się przed strychem. Już chciała zapukać, ale się zawahała. Usłyszała ze środka śpiew. Cicho uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Charlene siedziała na parapecie, tyłem do Brittany. Siedziała na parapecie i śpiewała. I to naprawdę nieźle śpiewała!
Dajesz mi radość,
dajesz nadzieję.
Dajesz mi siłę,
nic już nie zmienię.
Dajesz to czego,
nigdy nie miałam.
Ilekroć wołam,
ty się wyłaniasz.
Podejdź do mnie bliżej,
Powiedz, że to miłość.
Chcę cię poczuć jeszcze,
Chcę być przy mnie był.
Patrzę w twoje oczy,
Wiem, że to ten czas.
Wierzę w przeznaczenie,
W to co los nam dał.
Nie chcę nic udawać,
Nie chcę tracić wiary.
Będę zawsze obok.
Damy sobie radę,
Czuję cię tak mocno.
Wiem, że nie zawiedziesz.
To jest to szaleństwo.
Odnalazłam siebie.
Dajesz mi radość,
dajesz nadzieję.
Dajesz mi siłę,
nic już nie zmienię.
Dajesz to czego,
nigdy nie miałam.
Ilekroć wołam,
ty się wyłaniasz.
Brittany chrząknęła żeby zwrócić na siebie uwagę. Charlene odwróciła się.
-O, cześć...- powiedziała
-Cześć... Słuchaj, jedziemy do miasta. Miałam po ciebie przyjść....- rzekła Brittany- To... Wiesz, ładnie śpiewasz...
-Dzięki, wiem że ty też...- odparła Charlene- Idziemy?...
Wyszły z pokoju nie odzywając się do siebie ani słowem. Brittany miała dziwne przeczucie że wie o kim była ta piosenka, co wcale jej nastroju nie poprawiło. Właśnie chciała się o to spytać, ale podszedł do nich Alvin.
-Niech cie szlag jasny trafi! Lepszego momentu sobie wybrać nie mogłeś?- pomyślała Brittany na jego widok
-Tu jesteście! Idziecie czy jeszcze sobie na was poczekamy?- zapytał Alvin
-Spokojnie! Nie bądź taki! Już możemy iść!- odparła obrażona Charlene
-No to chodźmy...- rzekł Alvin. Cała dziesiątka wsiadła do wozu (Wiewiórki+Wiewióretki+Marco+Charlene+Julia+Adam) i ruszyli. Chodź pytali się tak co minutę gdzie jadą ani Dave ani Pablo* nic nie chcieli im powiedzieć. W końcu podjechali pod nowoczesny budynek i zatrzymali się. Zaciekawione dzieci wysiadły szybko.
-Czy to są nasi fani?- zapytał na wstępie Alvin wskazując na sporą grupę nastolatków stojącą przy wejściu- I... paparazzi? A ci tu skąd?
-Ech... Nie przejmujcie się nimi...- odparł Dave
-A wracając do tematu...- odezwała się Brittany- Czy to jest... tak to jest Studio Nagrań!
-Dokładnie!- zaśmiał się Adam
-Wy wiedzieliście?- oburzył się Marco- I nic nie powiedzieliście?
-Oj, tam! Tobie nic nie mówiliśmy bo byś zaraz wygadał!- odparła Julia- Ale my wiedzieliśmy. To jest taka niespodzianka! Relaks przed jutrzejszym koncertem!
-Przyda wam się! Liliana, nasza kuzynka pracuję tutaj- powiedział Adam- Pomoże nam w sprzęcie. Pośpiewamy sobie trochę, i w ogóle. To jak? Podoba się niespodzianka?
-Jeszcze się pytasz?- zdziwiła się Brittany- Oczywiście!
Grupa dzieci podążyła za dorosłymi jak wycieczka szkolna. Weszli do nowoczesnej recepcji. Na przeciw stał długi blat, za nim gospodarowały trzy uśmiechnięte sekretarki, na przemian rozmawiające z klientami i stukające coś na klawiaturze. Po prawej i lewej stronie stały krzesła i kanapy. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów i zdjęć gwiazd. W całym wnętrzu dominowało jasne drewno, nowoczesne obrazy i czerwone róże w białych lub czarnych wazonach.
-Ale jazda!...- mruknął pod nosem Alvin
-Nieźle, co?- zagadnęła Julia
-Super!- rzekła Charlene- Nie no, ekstra!
-Niesamowicie!- odparła Żaneta
-Idzie Liliana!- powiedział Adam.
Podeszła do nich dziewczyna. Około 20-letnia. Wysoka, szczupła, zgrabna. Miała brązowe oczy i długie czarne włosy, zaplecione w warkocz. Na ustach miała czerwony, naturalny błyszczyk, na powiekach brązowy cień. Miała bladą cerę, na nosie miała ładne, czarne okularyUbrana była w zwykły czerwony top, dżinsową kurtkę, dżinsy i trampki.
-Cześć! Jesteście już!- uśmiechnęła się na ich widok, miała przyjemny, melodyjny głos- Co tam młodzi?
-Dobrze- odparli razem Adam i Julia
-Super! Cześć! Więc wami mam się zająć?- Liliana zwróciła się do Wiewiórek
-Cześć! Cóż...Tak, relaks przed koncertem...- Alvin jak zawsze w takich sytuacjach grał pierwsze skrzypce
-Norma, z takimi sytuacjami to zawsze odsyłają do mnie. To jak? Chodźcie za mną, idziemy do studia- rzekła Liliana. Dziewczyna poprowadziła ich do (wypasionej) windy, którą pojechali na trzecie piętro (trzecie z czterech). W końcu Liliana wpuściła ich do jednego z pokoi. Weszli chętnie do środka. To było jedno ze studiów nagrań. Wyglądało na to że należało prywatnie do Liliany, na ścianach wisiały plakaty zespołów muzycznych i płyt. Na białej kanapie w rogu pokoju leżała jej czarna torba na ramię. Ściany pomalowane były na pomarańczowo. Pod ścianą znajdował się panel kontrolny, z mnóstwem guzików i innego ustrojstwa, nad panelem była szyba żeby można było widzieć co się dzieje w studiu. W środku stały mikrofony i różne instrumenty. Po prawej znajdowały się drzwi do studia. Całość wyglądała niesamowicie.
-Ale odjazdowy sprzęt...- powiedział Marco wskazując na panel- Super! ... I ty umiesz się tym obsługiwać?
-Trening czyni mistrza- odparła Liliana siadając w fotelu przed panelem- Jak chcesz to ci pokaże jak to działa! Pomoc przy nagraniu się przyda...
-Tak, tak! Bardzo chce!- zawołał Marco
-Nie ma sprawy!- uśmiechnęła się Liliana- To co? Możemy...- wtedy rozległo się pukanie. Do pokoju zajrzała dziewczyna.
-Hej, Liliana... Słuchaj, przyjechał ten caly Swallow, czeka w gabinecie szefa- powiedziała- Chce też porozmawiać z opiekunami...- dodała wskazując na Dave'a i Pablo
-Dobrze, to co? Pójdziecie z Amy? Zaprowadzi was do mojego szefa- rzekła Liliana- Ja mogę zostać w dzieciakami...
-Dobrze, zostań z nimi...- odparł Pablo, i wyszedł z Dave'em za przyjaciółką Liliany.
-To co robimy?- zapytał Teodor
-Hmm... OK, pytanie powinno brzmieć co zaśpiewamy...- poprawił go Szymon
-Deja-vu...- pomyśleli równocześnie Alvin i Brittany.
Spędzili w studiu dużo czasu. Zmieniali się co piosenkę i ogólnie dobrze się bawili. Marco (przy pomocy Liliany) obsługiwał panel jak prawdziwy zawodowiec. Nagrywali piosenki parami, trójkami lub całym zespołem. Świetnie się bawili, śmiali się cały czas i bawili się efektami specjalnymi do modulowania głosu. Alvin znowu zerknął na Brittany, westchnął. Chciał być z nią przez chwilę sam-na-sam. Naprawdę chciał z nią poważnie porozmawiać... Szkoda tylko że cały czas byli z resztą i nie było szans oddalić się niezauważalnie. W końcu Dave i Pablo wrócili i trzeba było wracać do domu. W samochodzie wszyscy ze sobą rozmawiali o dzisiejszym popołudniu.
-Hej, widzieliście gdzieś Brittany?- zapytał Alvin godzinę później.
-Chyba poszła do ogrodu...- odparła Żaneta
-A czemu pytasz?- wypaliła Eleonora
-Eleonoro!- zgromiła ją Żaneta- Cicho bądź!
-Dobrze, już dobrze!...- odrzekła Eleonora z miną niewiniątka- Pytałam tylko!
Alvin nie słyszał dalszej rozmowy. Poszedł do ogrodu. Brittany tam była, siedziała pod wierzbą. Na jego widok zerwała się na równe nogi.
-Hej, spokojnie!- powiedział ciepło Alvin- Chce tylko pogadać...
-O czym?- Brittany nerwowo zaczesała grzywkę która i tak znowu opadła na czoło
-Wiesz rano nie mieliśmy takiej okazji...- zaczął Alvin
-Chodzi ci o tą piosenkę?...- zapytała Brittany drżącym głosem
-Tak, chodzi o nią...
-Ale to nic...
-Brittany, jak nic? Kiedy tylko rano o niej wspomniałem byłaś przerażona!- powiedział Alvin- To chyba o czymś świadczy, nie sądzisz?
-Nie! To o niczym nie świadczy!- odparła Brittany- Nie chce o tym rozmawiać.
-A to dlaczego? Unikasz tego tematu!- rzekł Alvin- Unikasz mnie...
-Nie, nie! Nie unikam cie! Po prostu nie chce o tym rozmawiać! To tylko jakaś tam durna piosenka!
-Nie, Brittany! To nie jest jakaś tam durna piosenka! Wiem jak śpiewasz! Nigdy nie śpiewałaś z takim uczuciem!
-A jakim znowu uczuciem? Co ty gadasz?
-Wiem co gadam! Tak się składa że znam cię bardzo dobrze!- rzekł Alvin- Britt, nawet w Nuestro Camino nie śpiewałaś z taką wprawą i uczuciem!
-Alvin, daj ty mi święty spokój!
-Nie, nie dam ci spokoju! Chce wiedzieć co się dzieje!
-No to przykro mi bardzo, ale się nie dowiesz!- warknęła Brittany odwracając się do niego plecami
-DLACZEGO?!- krzyknął Alvin- Dlaczego to robisz?! Dlaczego tak unikasz tego tematu?! CZEGO SIĘ TAK STRASZNIE BOISZ?!
-PRZESTAŃ!- wrzasnęła Brittany odwracając się gwałtownie- Proszę... Proszę przestań...- szepnęła, jej oczy napełniły się łzami. Ale nie chciała ich powstrzymywać... Płynęły i ginęły w rudym futerku. Z Alvina natychmiast uleciała cała złość ustępując miejsca zmieszaniu. Nienawidził kiedy Brittany płakała... A zwłaszcza kiedy płakała przez niego. Przez chwilę nie wiedział co robić, jak się zachować. Brittany ukryła twarz w dłoniach. Alvin w końcu się ruszył. Podszedł do niej i przytulił ją. Odwzajemniła uścisk niemal natychmiast. Wtuliła się w niego z całych sił jak mała dziewczynka. Tych sił przez płacz i kłótnie nie zostało dużo... Ukryła twarz w jego czerwonej bluzie. Chodź łzy nadal płynęły powoli się uspokajała. Przy Alvinie czuła się bezpieczna. Mogła zostać w jego objęciu na zawsze. Alvin obejmował ją pewnie ale delikatnie jakby była z delikatniej jak szkło porcelany. Dopiero teraz zrozumiał jaka Brittany jest naprawdę wbrew pozorom była bardzo delikatna i wrażliwa niż mogło by się wydawać. Nie była to dla niego wada. Wręcz przeciwnie, zaleta. Kiedy był pewien że Brittany już nie płacze, pociągnął ją delikatnie dół, żeby usiedli. Poddała się jego ruchom bez najmniejszego sprzeciwu. Nie wiedzieli ile tak siedzieli i nie miało to dla nich znaczenia. Parę sekund, minut, godzin? Kogo to obchodzi? Brittany siedziała, głowę opierając na jego ramieniu. Alvin jedną ręką ją obejmował a drugą trzymał jej dłoń. Już nie płakała. Jej oddech z płytkiego i nerwowego zmienił się na spokojny i delikatny. Zresztą jak ona sama. W końcu Brittany podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy ale nic nie powiedziała.
-Wszystko w porządku?- zapytał cicho Alvin
-Tak, już dobrze...- szepnęła Brittany- ...Dziękuję...- dodała po chwili i znowu się w niego wtuliła. Tym razem chłopak bez wahania odwzajemnił uścisk. Natychmiast jak to zrobił poczuł jej różany szampon mieszający się z jej owocowymi perfumami. Nie wierzył że jeszcze dziś rano ta mieszanka go denerwowała. Teraz była jak zbawienie, uspokajająca. Brittany tak jak wcześniej wtuliła się w niego jak mała dziewczynka i tak jak wcześniej ukryła twarz w jego bluzie. Przy Alvinie czuła się bezpieczna. Wiedziała że Alvin nie pozwoli żeby ktokolwiek ją skrzywdził, zranił... To ją najbardziej uspokajało. Dopiero teraz zdała sobie sprawę że Alvin był przy niej tak naprawdę zawsze. Niezależnie od jej nastroju. Kiedy była szczęśliwa- cieszył się razem z nią. Kiedy była wściekła- rozmawiał z nią, uspokajał. Kiedy była smutna, płakała- przytulił ją, pocieszał, mówił do niej. Zawsze był obok. Nagle pomyślała o Maksie... Westchnęła lekko, prawie niezauważalnie.
-Maks nigdy nie będzie taki jak Alvin... On nic już dla mnie nie znaczy... To koniec...- pomyślała i jeszcze mocniej wtuliła się w Alvina.
Słowo od Autorki: Uff, w końcu! Napisałam! Wiem, wiem... Znowu krótki! Ale nie miałam ostatnio czasu siąść i napisać :( ... Ale... Jest Alvittany! (Chyba O.o) I teraz już wiecie co z Maksem ;3
Wybaczycie że tak długo nie było rozdziału, że ten jest krótki, aż wstyd dodawać i w ogóle? :( Proszę o wybaczenie i odpuszczenie grzechów!
ODPUSZCZONE , WYBACZONE ! ALVITTANY ! Moja rodzinka patrzy na mnie jak na wariatkę jak stroję miny do komputera lub mówię do siebie AWW ;3 A ja poprostu .. Skoczę chyba na bandżi ze szczęścia :D
OdpowiedzUsuńA teraz prześledzimy moje reakcje od początku do końca rozdziału :D
Znalazła wisiorek i go założyła , a Alvin to zauważył ? O.o bo w koncu chyba był widoczny , bo złoto się świeci ..
Jak ja się śmiałam jak on powiedział , że haha .. słyszał calutką piosenkę .. haha ! Masakra poprostu ;D
"ON TO SŁYSZAŁ ! " - to bardzo dobrze !Cudownie ! <3
A o kim śpiewała Charlene ? O.o Mam nadzieję , że nie o Alvinie , bo właśnie ma być ALVITTANY ( szczerzę się do monitora ) , a nie Charlene ma mi tu zepsuć ! Bez urazy ..
A w studiu Britt śpiewała z Alvinem ? Swoją drogą , jakie jest zdrobnienie imienia Alvin ? Bo wszystkich jest , a jego nie ..
A ta rozmowa .. Miałam taką mimikę twarzy .. Że jakbym to widziała to bym się posikała ze śmiechu :D
"Nienawidził kiedy Brittany płakała... A zwłaszcza kiedy płakała przez niego. Przez chwilę nie wiedział co robić, jak się zachować. Brittany ukryła twarz w dłoniach. Alvin w końcu się ruszył. Podszedł do niej i przytulił ją. Odwzajemniła uścisk niemal natychmiast. Wtuliła się w niego z całych sił jak mała dziewczynka." - JEDNO , WIELKIE .. AWWWW ;3 A potem mi powie , w ASK-u że to był przypływ emocji , albo nie odpowie ! -.-
Nareszcie , nareszcie ! Nie dość , że siedzieli przytuleni i nie odczuwali płynącego czasu ( kolejne AWW ;3 ) to Britt zdała sobie sprawę , co czuje do Alvina , że NIC nie czuje do Maksa :D SUPER !
"-Maks nigdy nie będzie taki jak Alvin... On nic już dla mnie nie znaczy... To koniec...- pomyślała i jeszcze mocniej wtuliła się w Alvina." - awww <3<3<3
I tak oto skończymy ten komentarz , nie wiem jak ługi .. Więc w skrócie .. Rozdział napisałaś CUDOWNY <3 Teraz to jest bezkonkurencyjnie moj ulubiony ! Oczywiście na 2 miejscu :) 1 miejsce jest wolne i czeka na pocałunek Alvittany :D
Cudowny i niecierpliwie czekam na kolejny , a teraz zacznę pisać pytania na ASK :D
Alvin- Skrót od imienia jest, ale nie myśl sobie że ci powiem! NIENAWIDZĘ GO! >< A poza tym... A ty jakbyś była na MOIM miejscu co byś zrobiła jakbyś widziała taką płaczącą Brittany? W dodatku z TWOJEJ WINY??? I żebyś wiedziała że odpowiem czemu ją przytuliłem! Ha! Ja wam jeszcze laski pokaże, kto tu rządzi!
UsuńI chwila, co? To był TEN wisiorek??? A ja durny myślałem że to jedna z jej błyskotek! Dlatego nic nie powiedziałem! >< Masakra!
do Alvina : Tak trzymaj ! Taki charakter może Ci towarzyszyć przez cały ASK , już Ci współczuję .. Ja to może słabe pytania dałam ( moim zdaniem ) ale Szybka Panterka na 100% jest bardziej kreatywna :D
UsuńTak Alvin , to był ten wisiorek -.- Jesteś bardzzo spostrzegawczy ( bez urazy ... )
O ludzie! Jaka ja jestem nierozgarnieta! Juz napisalam pytania na ask Alvina, juz przeczytalam odpowiedzi i nawet chcialam zaczac pisac pytania dla Britt, a przypominam sobie o tym, ze Tego rozdzialu nie skomentowalam! Pff... -.-
OdpowiedzUsuńTak, wiec rozdzial jest FENOMENALNY! Warto bylo tyle na Niego czekac. Mam podobnie jak Brittany Miller - Sevile. Ten rozdzial i dwa poprzednie zajmuja drogie miejsce, na liscie moich ulubionych rozdzialow, a pierwsze czeka na rozdzial z koncertem oraz oczywiscie na pocalunek Alvina i Britt! :3
Juz nawet nie musze sledzic rozdzialu, bo znam go praktycznie na pamiec. :)
Tak, wiec, szkoda, ze Alvin nie zauwazyl Tego naszyjnika, ale co tam... Reakcja Britt na slowa Alvina: ,,A tak przy okazji... Britt, ładnie wczoraj śpiewałyście...", bezcenna!
Charlene... Pff... Tez mam nadzieje, ze nie spiewala o Alvinie, chociaz cos Mi mowi, ze prozne wszelkie nadzieje... Charlene i tak wie swoje.
A najlepsza ta rozmowa! Brittany unika tego tematu jak ognia! W sumie... Alvin wszystko slyszal, widzial Jej reakcje, kiedy Jej o tym powiedzial. Nic dodac, nic ujac. Wszystko dokladnie widac. Ale ta rozmowa i to przutulanie... Po prostu Awww... :3 Brittany uwaza, ze Maks nigdy nie bedize taki jak Alvin. I dobrze! I swietnie! I wspaniale! Szkoda, ze Alvin nie umie czytac Jej w myslach... :*
Super rozdzial. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny! Potem napisze pytania. :D