Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Fanfic: Alvittany cz.1

                To jest najsłodsze zdjęcie Alvittany jakie znalazłam! Słodszego dla mnie nie ma! :3
                                              Autorka: VictoriaTheChipmunks
Cześć! Chcieliście one shot z Alvittany! Więc go macie! :3 Będzie uroczo! I przypominam że to jest tylko fanfic... Ale i tak pewnie będzie dużo Awww :D Acha! I nie przejmujcie się zdjęciem... I tak obowiązują zasady fanfickowe :) I nie to że są ludźmi to nie znaczy że piszę o nich jak o tym serialu z lat 80' tylko... Nieważne! W następnej seri (Po TCM) dokładnie dowiecie się jak wyglądają :D Jeszcze tylko taka informacja- Szymon i Żaneta mają 13 lat, Alvin i Brittany mają 12 lat a Teodor i Eleonora mają 11 lat... Tak dla informacji :)

BRITTANY                                                                           Piątek- 12.35

Zdjęłam gumkę do włosów i rozpuściłam je. Szybkim ruchem je przeczesałam i odruchowo potrząsnęłam głową żeby nie wyglądały sztucznie i zbytnio przylizane. Dopiero teraz zauważyłam jakie są długie, sięgały mi do pasa. Wtedy do łazienki weszła grupka rozchichotanych dziewczyn z starszej klasy. Czuć od nich było słodkie do bólu perfumy i... papierosy?! Poprawiłam jeszcze fryzurę, schowałam szczotkę do torby i szybko wyszłam zniesmaczona zapachem. Trwała długa przerwa, po korytarzu chodziły lub biegały dzieciaki z młodszych, starszych czy równoległych klas. Panował hałas i zamieszanie. Zerknęłam na okno. W końcu wyszło słońce i było naprawdę ciepło.
-Piątek...- pomyślałam kierując się w stronę dziecińca szkoły. Wyszłam na zalany słońcem placyk. Gdzieś po prawej kilku chłopaków zagwizdało na mój widok ale zignorowałam to. Podeszłam do ławki, na której gościli moi przyjaciele. Nawet Alvin zagwizdał z podziwem na mój widok!
-Wooow, Britt! Nieźle wyglądasz!- powiedział
-Dzięki Alvin!- odparłam z uśmiechem- Ale chyba nie tylko ty tak sądzisz- dodałam ze śmiechem wskazując na chłopaków, którzy wcześniej też gwizdali. Alvin tylko prychnął pogardliwie i przewrócił oczami. Widok zazdrosnego Alvina był aż komiczny! Zachichotałam mimowolnie.
-Co teraz mamy?- zmienił temat Teodor
-Teraz jest Angielski, a potem całe cudowne popołudnie wolne!- zawołał radośnie Alvin, przeciągając się
-Głównie z powodu że odwołali nam matematykę- zauważył Szymon
-Co za różnica?- zapytał Alvin- Ważne że jeszcze tylko 45 minut i wolność na całe dwa cudowne dni!
-No tak... Cały Alvin- mruknęłam siadając obok niego.
-Masz jakiś problem?- zapytał Alvin
-Ty to powiedziałeś.- prychnęłam
-No ale ty zaczęłaś!
-Ja niczego nie zaczęłam!
-Owszem zaczęłaś!
-Wiesz co? Daj ty mi święty spokój!- ucięłam zdenerwowana
-Dobra, dobra! Nie wkurzaj się!- wycofał się Alvin. Ze złością zaczesałam grzywkę za ucho, na nic. I tak znowu opadła mi na czoło.
-Hej, możecie się uspokoić?- zapytał Szymon- Tak? Dziękuję uprzejmie!
Oboje z Alvinem prychnęliśmy równocześnie. W tamtej chwili zadzwonił dzwonek. Wzięliśmy torby i weszliśmy do budynku. Kiedy tylko weszliśmy poczułam kojące zimno.
-No tak, w szkole jest klimatyzacja!- pomyślałam wchodząc do klasy razem z tłumkiem innych uczniów. Usiadłam na moim miejscu w trzecim rzędzie, i od razu się zaczęło.
-Brittany- usłyszałam za sobą ten cholerny, landrynowaty głos. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam ze złością na rozmówczynię.
-Czego chcesz Amanda?
-Chciałam się tylko, spytać z kim idziesz na dyskotekę w przyszły wtorek?- zapytała Amanda z wrednym uśmiechem. Jej przyjaciółki: Cho i Liliana zachichotały złośliwie. Amanda była przeklętą, modnisiowatą, bogatą laleczką! Ma długie blond włosy zawsze związane w kucyka którym potrząsała przy byle okazji. Miała tonę tapety na twarzy i nosiła dosyć... skromne ubrania... Myślała że jak jest bogata i ładna to może mieć każdego chłopaka w szkole! Rzeczywiście tak było, wielu chłopaków dałoby wszystko żeby z nią chodzić. Ale wielu nie znaczy że wszyscy. Brittany godnie pełniła funkcję jej rywalki. Amanda nie znosiła Brittany za to że miała talent muzyczny, była ładna, miała powodzenie u chłopaków, a czego jej najbardziej nie znosiła to za to że Brittany ma szanse u Alvina! Amanda chodź szkolna gwiazda oczywiście chciała być jeszcze bardziej sławna, i myślała... nie poprawka... Wiedziała że jak będzie chodzić z Alvinem to jej status natychmiast się podniesie i pofrunie aż pod gwiazdy! Byłaby w gazetach, paparazzi by za nią szaleli... Może czasem udawało jej się oczarować Alvina, ale jednak się tym nie przejmowałam...
-A co cię to obchodzi?- prychnęłam
-O nic, nic... Tylko jestem ciekawa czy może Alvin zechciałby iść ze mną...- odparła Amanda, a ja poczułam że złość się we mnie gotuję i zaraz wybuchnę.
-Czemu chcesz iść akurat z nim?- starałam się uspokoić, nie bardzo się udawało.
-No wiesz... Chłopak jest nie dość że gwiazdą, jest mega przystojny to jeszcze jest naprawdę  fajny! Która dziewczyna na takiego nie poleci?- zapytała blondynka.
-Hmm... Wiesz co ci powiem?- odpowiedziałam wpadając na genialnie zły pomysł- Jeśli chcesz możesz spróbować swojego szczęścia! Właściwie... Dlaczego jeszcze do niego nie zagadałaś? Przecież tak często opowiadałaś o waszych wspólnych, tajnych randkach, w świetle księżyca i tak dalej... A przecież właściwie ze sobą nie gadacie! No chyba że te historie to jedno wielkie kłamstwo!- po czym wstałam i usiadłam z daleka od Amandy. Kiedy na nią zerknęłam, doprawdy śmiać mi się chciało! Miała taką pół wściekłą pół zmieszaną minę. Byłam z siebie naprawdę dumna! Dopiero teraz zauważyłam że Alvin siedzi w ławce obok mnie na prawo. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem.
-A ty co taka wesoła?- zapytał
-A, no wiesz... Właśnie utarłam nosa landrynie!- odparłam wesoło. Landryna... No tak, wiele dziewczyn tak nazywało Amandę.
-Landryna? Jaka znowu landryna?- zdziwił się Alvin
-Och, nie ważne!- machnęłam ręką- Cicho! Pranszke idzie!
Alvin bez słowa odwrócił się. W idealnym czasie, bo akurat weszła nauczycielka. Wysoka kobieta po 40. Szczupła, nosiła ubrania a'la bizneswomen. Miała czarne włosy do ramion, i mocny ale jednak naturalny i pasujący makijaż. Czerwona szminka, kremowy ale widoczny cień do oczu. Była miła i wszyscy ją lubili ale była też ostra. Nie lubiła rozmów na lekcjach, oraz głupich żartów w nieodpowiednim momencie. Można było z nią pogadać i się pośmiać ale wiedziała co to dyscyplina. W skrócie taka idealna nauczycielka którą każdy uczeń lubi. Kiedy tylko weszła w klasie zapanowała cisza. Nauczycielka odłożyła swoją markową torebkę i dziennik i uśmiechnęła się do uczniów
-Witam moi mili! Mam dla was dobrą wiadomość, przez moją niekompletną pamięć zapomniałam zabrać z domu testy... Więc dzisiejszy egzamin odwołany!- oznajmiła. Cała klasa zaczęła głośno wiwatować, nawet ja przyłączyłam się do tych wiwatów. Co jak co ale testy pod koniec tygodnia nie bardzo mi się uśmiechają. Pranszke jednych ruchem dłoni uciszyła klasę. Sięgnęła po kredę i zaczęła zapisywać coś na tablicy. Wypracowanie: I WANT TO BE... prawie się zaśmiałam kiedy Alvin obok mnie jęknął i położył głowę na ławce. Ostatecznie się powstrzymałam i tylko uśmiechnęłam się rozbawiona...
-No tak... Cały Alvin- pomyślałam
-Wypracowania możecie oddawać do wtorku...- rzekła nauczycielka- Dzisiejszy temat- Największe zabytki Stanów Zjednoczonych i Anglii. Otwórzcie podręczniki na stronie 50 i przepiszcie notatki.
Zrobił się ruch, wszyscy sięgali po zeszyty i długopisy. Zerknęłam na tekst który mamy przepisać. Było tam parę zdjęć zabytków takich jak Statua Wolności, Big Ben lub Pałac Buckgham. Opisy, mapy ogólnie to co zawsze. Ale gdybym miała wybierać pomiędzy nimi to wolałabym prędzej odwiedzić Stany Zjednoczone. 30 minut później wszystko było ładnie, schludnie zapisane w zeszycie. Ślicznie!
-Alvin!- odezwała się znienacka Pranszke aż parę osób podskoczyło- Mam nadzieje że mimo wszystko uczyłeś się do dzisiejszego odwołanego testu, prawda?
-Eeee... No jaaaasne!- odparł Alvin głosem niewiniątka
-Kłamca- pomyślałam widząc minę Szymona
-W takim razie powiedz mi mój drogi- powiedziała Pranszke- Jaki dar podarowała Francja dla Stanów Zjednoczonych?*
-Eeee....- Alvin wyraźnie spanikował, aż mi się go żal zrobiło. Pochyliłam się na prawo, udając że chce wziąć coś z torby i szepnęłam do Alvina odpowiedź. Z czystej uprzejmości. Spojrzał na mnie zdziwiony ale mimo wszystko z wdzięcznością.
-Znasz odpowiedź czy nie?- zniecierpliwiła się Pranszke
-To jest.... Statua Wolności to dar od Francji?
-Pytasz się mnie?- Nauczycielka spojrzała na niego, i podwinęła rękawy żakietu
-...Nieee... odparł niepewnie Alvin
-Odpowiedź jest dobra, tym razem masz szczęście- rzekła kobieta odwracając się do tablicy. Alvin odetchnął z ulgą
-Dzięki- szepnął do mnie
-Nie ma za co. Czysta uprzejmość- odszepnęłam z uśmiechem. W tamtej chwili zadzwonił dzwonek. Natychmiast rozległy się rozmowy, śmiechy i krzyki. Wszyscy spakowali się w kilka sekund i zaczęli pchać się do wyjścia.
-Pamiętajcie o wypracowaniu!- zawołała za nimi Pranszke. Żaden w uczniów już tego nie słyszał. Większość z nich, prawie wszyscy stali już przed szkołą rozmawiając z rodzicami albo przyjaciółmi i planując co będą robić w weekend.
-Co robicie jutro?- zapytał Szymon kiedy wracali do domów
-Jutro? Nie mamy większych planów.- odparła Eleonora- A co?
-Nic. Tradycyjne pytanie- zaśmiał się Alvin- Jutro po was wpadniemy, może być?
-Może być- odrzekłam- Do jutra!
-Do jutra!
Weszłyśmy z dziewczynami do domu i od razu poczułyśmy apetyczny zapach bijący z kuchni
-Ciociu Liso!- zawołałam- Wróciłyśmy!
-Świetnie!- na korytarz wyszła Ciocia Lisa. Sympatyczna, kochająca, zorganizowana kobieta po trzydziestce.- Jak w szkole?
-Dobrze. Odwołali nam dziś test z Angielskiego.- odparła Żaneta
-Co tak bosko pachnie?- zapytała Eleonora
-Zrobiłam spaghetti na obiad- uśmiechnęła się Ciocia Lisa. W tamtej chwili zadzwonił telefon stacjonarny.- Nałóżcie sobie. Pójdę odebrać.
Akurat skończyłyśmy jeść kiedy Ciocia wróciła do kuchni.
-Dziewczynki jest sprawa...- zaczęła- Dzwonili z biura. Muszę jechać do Los Angeles podpisać ważny kontrakt.
Popatrzyłyśmy po sobie. To że Ciocia wyjeżdżała co jakiś miesiąc to była norma. Pracowała w dosyć sławnym biurze nieruchomości i czasami wyjeżdżała podpisać jakieś kontrakty czy coś w tym stylu.
-Kiedy?- zapytała Eleonora- I kiedy wracasz?
-Na jutro rano zamówili dla mnie taksówkę- odrzekła Ciocia Lisa- Wracam dopiero w następny czwartek. Poradzicie sobie same?
-Jasne nie ma problemu ciociu!- odparłam- Nie jesteśmy już małe!
-Mądre dziewczynki!- uściskała nas Ciocia- Lepiej pójdę się spakować. Rano nie będę miała na to czasu...
Poszłam na górę do naszego pokoju i wzięłam mojego laptopa. Każda z nas miała laptop i modne telefony bo Ciocia Lisa bardzo dobrze zarabiała. Sprawdziłam Facebook'a i pocztę mailową. Kilku chłopaków z klas równoległych wysłało zapytanie czy chce iść z nimi na bal. Zwyczajnie je usunęłam. Powiem że nie doszły. Wtedy rozległ się mój sygnał w telefonie. Przyszedł jakiś SMS. Zerknęłam na wyświetlacz. Alvin napisał...

Dzięki za pomoc dzisiaj w szkole :) Pomożesz mi z wypracowaniem? Możemy zrobić je razem. Mam już nawet ciekawy pomysł żeby wyglądał jako-tako ;)

Nie ma za co :) W końcu od czego ma się przyjaciół, co nie? I od kiedy ty piszesz do mnie w sprawie szkoły??? O.o Kim jesteś i co zrobiłeś z Alvinem? :D Dobra do rzeczy... Co do wypracowania... Pomogę ci. Z czystej uprzejmości! :) Szczegóły możemy obgadać jutro.

Zapomnij! Nie mam zamiaru gadać o szkole w SOBOTĘ!!! Przynajmniej nie rano! :D Dzięki że się zgodziłaś. Możemy zabrać się za jutro wieczorem. Wpadniesz? Poza tym chciałbym zadać ci takie jedno zwyczajne pytanko ;) Bez naszego drogiego ''towarzystwa''...

Haha :D Ciekawa jestem jakie pytanko... OK, mniejsza!... Wpadnę :) Może jutro jak się spotkamy wszyscy razem to pójdziemy na lody? Podobno ma być ładna pogoda. Weekend trzeba jakoś zacząć, co nie? ;)

Ja bardzo chętnie :) Pogadam z chłopakami, ale na pewno się zgodzą. Wpadniemy po was tak około 11, dobra? Do jutra :)

OK, fajnie. Ale wy stawiacie ;) Do jutra. 

Odłożyłam telefon, ubrałam się w moją piżamę w Różową Panterą i zeszłam na dół. Żaneta i Eleonora siedziały przed telewizorem i oglądały Hobbita.
-Jesteś wreszcie! Oglądasz z nami?- zapytała Eleonora na mój widok
-Czemu nie!- odparłam siadając obok nich


ALVIN                                                                                SOBOTA- 10.27

Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Wredne słońce wyrwało mnie ze snu. Zerknąłem na zegarek elektroniczny stojący na stoliku nocnym. Wskazywał grubo po 10. Westchnąłem. Miałem ochotę jeszcze pospać. Poleżałem jeszcze chwilkę i wstałem. Ubrałem się i zszedłem na dół. W kuchni siedzieli Szymon i Teo, grali w Monopoly i podjadali kanapki w dużego talerza.
-Cześć- mruknąłem
-Cześć, Śpiąca Królewno- zakpił Szymon
-Odwal się, tyle ci powiem- burknąłem. Szymon tylko prychnął, i dobrze. Nie miałem ochoty słuchać tej jego gadki o moim zachowaniu i wpływie na przyszłość... bla, bla, bla... I tak dalej, i tak dalej. Usiadłem koło Teodora i sięgnąłem po kanapkę- Gdzie Dave?
-Na zakupy pojechał?- odparł Teodor
-Spoko, czyli wróci później. Wczoraj napisałem do Britt... Wpadniemy po nie około 11?- zapytałem
-OK, niech będzie- rzekł Szymon- Swoją drogą miałeś szczęście że ci wczoraj Brittany podpowiedziała na angielskim...
-Ale skąd ty....
-Nie trzeba być geniuszem żeby zauważyć że nie wiedziałeś- odparł Szymon rzucając kostką
Strzeliłem sobie facepalma, takiego perfekcyjnego. Spojrzałem na niego z lekką złością. 
-Nienawidzę cie...- mruknąłem
-Tak ja ciebie też!- odparł z kpiącym uśmiechem Szymon- Dobra, idziemy do dziewczyn?
-Chwila, czekaj! Znając dziewczyny... Nawet nie są gotowe! Wolę się upewnić, żeby potem nie było przykrych niespodzianek...- rzekłem sięgając po telefon.

Hej, jesteście już gotowe? ;) Możemy po was przyjść?

Zwarte i gotowe! Wbijajcie! :D

OK, zaraz będziemy :)

Spoko ;)

Otwórz drzwi :D
  
Słychać było szybkie kroki na schodach w środku domu. Po chwili w drzwiach okazała się głowa zdziwionej Brittany
-Jak wy tak szybko przyszliście?- zapytała
-Oj, no wiesz... Kiedy wychodziliśmy to wtedy do ciebie napisałem- odparłem z cwaniackim uśmiechem
-Dobra, nie wnikam... Zaczekajcie, idę po dziewczyny...- i już jej nie było
-Nie poszła po siostry, poszła poprawić fryzurę- zakpiłem odwracając się do braci, usłyszałem za sobą odgłos otwieranych drzwi więc się odruchowo odwróciłem, w drzwiach stały dziewczyny.
-Możemy iść?- zapytała Brittany poprawiając czarną torebeczkę przewieszoną przez ramię
-Tak, możemy...- odparłem zerkając na jej fryzurę zastanawiając się czy ją poprawiała czy nie...
Poszliśmy do parku, do lodziarni. Z czystej uprzejmości (oraz z przymuszenia...) postawiliśmy sobie i dziewczynom lody. Na osłodę życia, dobre zaczęcia weekendu! Potem poszliśmy do skate-parku posiedzieliśmy trochę, powygłupialiśmy się i potem jakimś cudem znaleźliśmy się na placu zabaw i oczywiście zajęliśmy od razu huśtawki jak wszystkie nastolatki zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym... To w końcu XXI wiek! Który dzieciak w tym wieku się tak nie zachowuję? Wszystkie się tak zachowują!
-Macie jakieś pomysły na to wypracowanie z angielskiego?- zapytała Żaneta
-Hmm... A czy jak już śpiewamy to znaczy że to jest nasza praca?- odpowiedziałem pytaniem
-Ja myślę że to się bardziej do hobby zalicza...- odparł Szymon
-Czyli wybieramy jakąś karierę którą chcielibyśmy się zająć jakbyśmy nie śpiewali...- odezwała się Eleonora
-No OK, trzeba będzie się zastanowić...- powiedziałem, w tamtej chwili rozległa się piosenka Wake Me Up.
-Alvin, twój telefon!- zauważył Teodor
-A racja!- mruknąłem i odebrałem- Halooo?
-Alvin?
-O, Dave! Cześć!
-Alvin, jestem już w domu... A was nie ma. Mogliście chociaż wysłać SMS lub zostawić jakąś kartkę... Gdzie wy znowu szwendacie?
-Ups... Sorka! Zapomnieliśmy! Wyszliśmy rano, jesteśmy z dziewczynami w parku...
-Dobra, nieważne... Powiedz ty mi, kiedy wracacie?
-Eee... A co?
-Pytam dla zasady...
-Nie wiem... To zależy. A do której najpóźniej możemy być?
-Hmm... Do obiadu, najpóźniej.
-Dobra, fajnie! To widzimy się później!
-Pamiętaj Alvin! Wracacie na obiad!...
-Pamiętam, pamiętam! Cześć!
-Cześć...
-Co powiedział?- zapytał od razu Szymon
-Pytał się gdzie jesteśmy, zrobił mi wyrzuty że nic nie powiedzieliśmy gdzie idziemy i kazał wrócić przed obiadem- odparłem
-OK, fajnie... A która jest godzina?
-Zbliża się czternasta- odpowiedziałem zerkając na wyświetlacz telefonu- Czyli za godzinę musimy wracać...
-Ale mamy jeszcze godzinę- zauważyła Żaneta- To co robimy?
Brittany nagle zerwała się z miejsca
-Ej, co się stało?- zapytałem
-Amanda...- mruknęła
-Jeszcze jej tu brakowało...- westchnąłem i również wstałem- Spadamy stąd...
Tak więc, jakieś dziesięć minut później wylądowaliśmy na naszej ulicy idąc powoli w strony domów.
-Czemu masz taki uraz do Amandy?- zapytałem nieśmiało, zaraz tego pożałowałem
-JA mam do niej uraz?! To ONA mnie nie znosi za nie wiem za co!!! Nie czekaj, wiem! Ona mi zazdrości! Zazdrości mi po prostu tego że jestem naturalna! Że nie noszę tony makijażu i tapetu ale wyglądam normalnie! Zazdrości mi tego że potrafię śpiewać, tego że chłopaki się za mną oglądają, tego że jestem sławna, tego że jestem po prostu popularna!- wybuchła Brittany- Ale nie! Oczywiście według ciebie, to ja mam do niej uraz!!! Że to ja mam uraz do tej cholernej laluni!!!- po czym przeszła na drugą stronę ulicy i weszła do domu trzaskając drzwiami.
-Ch-chyba nie powinieneś o to pytać...- skomentowała nieśmiało Eleonora
Nie odpowiedziałem. Byłem... lekko zszokowany tym jej nagłym wybuchem, delikatnie mówiąc. A szczerze to stanąłem jak wryty i wpatrywałem się w jej dom jakby zaraz miała wyjść ze strzelbą i mnie tu na miejscu... OK, oglądam za dużo filmów...
Tego popołudnia miałem wyrzuty sumienia. Może naprawdę nie powinienem o to pytać? Wiedziałem że Brittany nie lubi Amandy... W końcu sumienie wygrało i sięgnąłem po telefon. Już miałem zadzwonić ale się zawahałem. Co jak nadal jest wściekła? Pewnie nie chce ze mną gadać! Przecież chciałem się jej coś spytać, a co jak odmówi? Zadzwonić- odpuścić, zadzwonić- odpuścić, zadzwonić- odpuścić... Dobra! Dzwonie! Raz kozie śmierć! Pierwszy sygnał... Drugi sygnał... Może nie odbierze? Niestety, nie ma tak łatwo. Odebrała!...
-Em... Cześć Britt...
-Cześć Alvin...
-Wiesz... Dzwonię żeby... Żeby cię przeprosić, nie powinienem cię pytać o Amandę. Wiem jak jej nie znosisz...
-Nie, nic się nie stało... Trochę mnie poniosło. Chodzi o to że Amanda... Och, no wiesz...
-Tak, wiem... To... Nie jesteś zła?
-Nie, nie jestem. Wszystko gra. Wiesz... Właściwie to właśnie miałam zadzwonić i wyjaśnić sytuacje! Dziwny zbieg okoliczności, akurat sięgałam po telefon i wtedy ty zadzwoniłeś!
-Hehe... Fajnie... Czyli jak kryzys zażegnany to wpadniesz wieczorem?
-Jasne że wpadnę! Jedziemy teraz do sklepu, uzupełnić zapasy bo Ciocia Lisa jutro rano wyjeżdża, ale jak tylko wrócimy to na pewno do ciebie zajrzę.
-Znowu wyjeżdża? Heh, czyli chata wolna, co? Haha!
-Nawet jeśli to nie myśl że zrobisz mi w domu impreze! Ciocia Lisa nam ufa, a ja nie chce mieć nańki na jej wyjazdy!
-OK, OK tylko żartowałem! O której mogę się ciebie spodziewać?
-Hmm... Tak około piątej, może być?
-Jasne, może być! To... Do zobaczenia, co?
-Tak, do zobaczenia!
Rozłączyłem się z uczuciem ulgi. Nie miała do mnie żalu! A to już coś... Sięgnąłem po laptopa i odpaliłem sobie film, który niedawno ściągnąłem i jeszcze go nie widziałem. Akurat się skończył i rozległ się z dołu dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół.
-Ja otworzę!- zawołałem odruchowo i otworzyłem- Cześć Britt!
-Cześć- odparła Brittany uśmiechając się, odsłaniając śnieżnobiałe ząbki.
-Wchodź- powiedziałem wpuszczając ją- To co...
-Podobno miałeś pomysł na szkolne wypracowanie? Wzięłam moje rzeczy, mogą się przydać- rzekła Brittany wskazując na torbę którą miała przewieszoną przez ramię
-Cześć Brittany- na korytarz właśnie wyszedł Dave

-Dobry wieczór- odparła uprzejmie Brittany znowu się uśmiechając
-My idziemy do pokoju, będzie mi pomagać- powiedziałem
-Dobrze...
Poszliśmy na górę. Chwała Dave'owi że się uparł i kazał nam posprzątać!
-To od czego zaczynamy?- zapytała Brittany
-Hmm... Pamiętasz ostatnie wypracowanie bliźniaczek? Zrobiły je razem na jednej dużej kartce, i wyszło naprawdę świetnie! Dostały 6, z tego co pamiętam...- wyjaśniłem
-Ach tak! Pamiętam! Dostały 6! To może być naprawdę dobry pomysł!- pochwaliła Brittany
-Och, no wiesz... Dzięki- odparłem z uśmiechem
-Nie przyzwyczajaj się, co? Dobra, od czegoś trzeba zacząć. Nagle sobie pomyślałam że moglibyśmy napisać na górze I WANT TO BE... narysować na środku linie żeby to jakoś oznaczyć, napisać nasze imiona tutaj i zrobić jakiś opis na temat danej kariery i przykleić parę fotek.- opisała szczegółowo Brittany- I co ty na to?
Przez cały ten czas wpatrywałem się w nią jak urzeczony i zastanawiałem się nad jedną sprawą więc... Lekko się zaciąłem więc dopiero na jej zapytanie się ocknąłem
-Tak, tak. Będzie genialnie- odparłem szybko
-OK. Trzeba się za to zabrać- uśmiechnęła się Brittany sięgając po ołówek i linijkę- Pomożesz mi?
-Jasne!- odrzekłem
Przez trzy godziny zrobiliśmy naprawdę dużo! Wypracowanie było prawie gotowe. Jedna część kartki była o karierze sportowca a druga o karierze modelki. Tworzyło to naprawdę fajny efekt. Wystarczyło tylko wydrukować i przykleić zdjęcia i gotowe! Kiedy Dave przyniósł nam koktajl, (pewnie zrobiony przez Teo...) siedzieliśmy i podziwialiśmy nasze dzieło.
-Naprawdę dobrze nam idzie!- skomentowała Brittany- Jeszcze jakieś pół godziny i można uznać za gotowe! A właśnie! Napisałeś mi wczoraj że chcesz się coś mnie spytać... O co chodzi?
-Ach, to... Eee... Ja...- zawahałem się, przez chwile- Wiesz chodzi o tą imprezę w środę... Zaprosił się ktoś?
-Nie...- odparła Brittany
-Cóż w takim razie... Chciałabyś iść ze mną?- wypaliłem
-Och.. Ja... Tak, jasne!- odparła Brittany z uśmiechem
-Naprawdę?
-Oczywiście Alvin!- zapewniła Brittany
-Super!- ucieszyłem się.. Uff... Co za ulga!
-Zaraz będę musiała wracać...- westchnęła Brittany zerkając na zegar ścienny- Ale chyba zdążymy dokleić te zdjęcia, co?
-Tak. Zaraz jakiś poszukam- odparłem sięgając po laptop.
-Masz coś?- zapytała pięć minut później Brittany
-Te są chyba dobre co?- odpowiedziałem pytaniem odwracając w jej stronę laptop
-Tak. Są świetne!- pochwaliła Brittany- Wydrukuj się i możemy kończyć...
-OK
Dziesięć minut później skończyliśmy, teraz staliśmy przed domem Brittany bo uparłem się że ją odprowadzę. Niby tylko druga strona ulicy ale jednak była godzina po 21 jak nie patrzeć nie chciałem potem problemów... Nigdy nic nie wiadomo.
-Dzięki za pomoc w wypracowaniu- powiedziałem
-Nie ma za co...- uśmiechnęła się skromnie Brittany- To... Widzimy się rano?
-Tak, jasne!- odparłem
-To... Do zobaczenia- rzekła Brittany- Fajnie że zaprosiłeś mnie na tą imprezę i... i w ogóle... To do jutra!
-Do jutra!
Wróciłem do domu i poszedłem od razu do sypialni. Zerknąłem na nasz plakat. Był naprawdę zacny, kto by pomyślał że tak dobrze wyjdzie? Powoli dobijała godzina 22, chłopaki przyszli. Dave zaraz po nich i kazał nam położyć się spać. To nie fair! Przecież cały wieczór ślęczałem przy tym projekcie! OK, mniejsza... Cóż, pocieszeniem była myśl o tym co powiedzą chłopaki w szkole jak się dowiedzą z kim idę na bal... Nie chodzi o szpan! Od dłuższego czasu chciałem zaprosić Brittany... I udało się!

Słowo od Autorki: Ale to długie wyszło! :) Może teraz jest niezbyt słodko ale jeszcze coś z tego będzie... Zobaczycie :)
PS. Mam nadzieje że nie przeszkadza wam taki styl pisania? :)
 

 
 

2 komentarze:

  1. Czyli, ze to, to pisalas tak dlugo! A dziwilam sie czemu nie ma wpisow. :) Zdjecie rzeczywiscie slodkie, a wpis DLUGI... *.* I bardzo ciekawy. Ciesze sie, ze zanim Amanda zdazyla pogadac z Alvinem, ten juz zaprosil Brittany na bal. :D Nie, Mi osobiscie nie przeszkadza taki styl pisania.

    Czekam na nastepna czesc fanficku i nowy rozdzial TCM. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww ;3 Cudowny ! Zdjęci , prześliczne , a wpis na prawdę długi ;* Nie można się od niego oderwać ... Takie słodkie , że on zaprosił ją na bal , to takie , takie aww ;3

    Czekam niecierpliwie na następną część i na TCM :D

    OdpowiedzUsuń