Cześć! To ostatnia część naszej okazjonalnej serii :) Co to znaczy że wracamy do TCM! I dobrze, bo ta dosyć długa przerwa wzmogła wenę.
Było piękne zimowe popołudnie, za dwa dni miały być święta. Wiewiórki siedziały w salonie i robiły domowej roboty łańcuchy z papieru na choinkę.
-A właściwie, to dlaczego nie spędzasz świąt z rodziną?- zapytała Eleonora
-Moi rodzice pojechali w tym roku do Cioci Jacky- odparła Nadia
-Nie będzie samotna...- powiedziała Żaneta
-I tak by nie była, przecież spędzała by święta z Tobim- zauważył Szymon
-Ale to i tak nie to samo
-W sumie racja...
-A ty nie mogłaś pojechać?- zapytał Alvin
-Nie bardzo. Moi rodzicie w ramach prezentu kupili sobie i Cioci Jacky ferie na Karaibach- zaśmiała się Nadia
-Ale to jest bardzo drogi prezent!- zawołała Eleonora
-Wykupili go po promocji. Spędzą tam ferie. Takie gorące to nie dla mnie- powiedziała Nadia- Głównie z faktu, że moja skóra jest bardzo wrażliwa na słońce...
-Ale mimo wszystko, fajnie że spędzasz z nami święta- uśmiechnęła się Żaneta
-Właśnie!- dodał Teodor
-Też się cieszę!- zachichotała Nadia
-OK, ja chce przerwę!- powiedział nagle Alvin odkładając łańcuch
-Przerwę?
-No tak...
-To gdzie idziemy?- zapytał od razu Teodor
-Może na czekoladę?- zaproponowała Brittany a Nadia zachichotała
-Z czego się śmiejesz?
-Bo jak się mieszka z moimi rodzicami to takie teksty kojarzą ci się tylko z jednym... ''...Może na kawę?''- zaśmiała się Nadia
-Więcej się do kawy nie zbliżę...- mruknął Alvin
-Powiedzmy że... narkęca, delikatnie mówiąc...- dodał Szymon
Dziewczyny zachichotały rozbawione
-To idziemy na tą czekoladę, czy nie?- zapytał Alvin
-Idziemy!
-Zimno!- jęknęła Brittany naciągając kaptur od kurtki na głowę kiedy, godzinę później wychodzili z kawiarni. Zaczynało się ściemniać, zerwał się wiatr i do tego padał śnieg. Cóż, zawsze mogło być gorzej.
-Wiemy że zimno!- odparł Alvin- Idziemy do domu, teraz. Bo coś mi się wydaję że nie tylko Britt tutaj zamarznie. Szybko wrócili do domu. Nadia zapukała do drzwi. Cisza.
-Co to?- zapytała samą siebie zauważając kartkę przyczepioną do drzwi- Będę później. Pojechałem po drzewko...
-I co teraz? Przecież nie będziemy stać tutaj do wieczora!- zawołała Brittany
-Chyba o czymś zapomniałaś- powiedział Alvin zaglądając pod wycieraczkę. Wyjął z tamtąd zapasowy klucz, na właśnie takie przypadki.
-No tak... W sumie zapomniałam- mruknęła Brittany
Alvin podał Nadi klucz a ta otworzyła drzwi. Prędko weszli do środka, przebrali się w piżamy i siedli przed telewizorem.
-Dziś leci Kevin sam w domu!- zawołał Szymon przypominając sobie o tym
-To ja idę zrobić popcorn- powiedział Teodor
-Szczęśliwe zakończenie...- westchnęła Nadia wstając z kanapy- Ja idę po prysznic... Do jutra...
-Do jutra...- odparli chłopcy
-Wiecie co mnie zastanawia?- zagadnął Alvin
-Co?
-Nieważne jaki film oglądamy... One i tak zasną!- odparł Alvin wskazując na wiewióretki, i rzeczywiście miał racje. Spały.
-To co teraz?- zapytał Szymon
-Jak to co? To co zawsze...- odparł cicho Alvin biorąc Brittany na ręce- Na co czekacie? Musimy je zabrać do ich łóżek, bo nam tu zamarzną... Idziemy.
Alvin tak jak kiedyś, będąc zmuszony zanosić Brittany do jej łóżka otworzył drzwi lekkim kopnięciem. Z łazienki słychać było szum wody, znaczy że Nadiia przejmuję obowiązki dziewczyn w tym domu.
-''Kolejna się znalazła...''- pomyślał Alvin kładąc Brittany na jej łóżku i nakrywając ją kocem. Odruchowo obróciła się na bok. Alvin mimowolnie się uśmiechnął. Zeskoczył z jej łóżka. Wychodząc z pokoju cicho zamknął drzwi i odwrócił się do braci.
-Sprawa załatwiona- powiedział
-To co teraz?- zapytał Teodor
W tamtej chwili usłyszeli szczęk otwieranych drzwi. Szymon szybko wciągnął braci do ich sypialni. Błyskawicznie wskoczyli do łóżek i udali że śpią. Dave zajrzał do pokoju, ale po chwili wyszedł. Odetchnęli z ulgą, ale i tak poszli spać.
Następnego ranka wstali dosyć wcześnie. Pamiętając o wczorajszym liściku, popędzili od razu do salonu, i przystanęli zachwyceni. W kącie salonu stała piękna, zielona, średnio wysoka choinka. Obok leżały wyciągnięte ze strychu paczki z bombkami, łańcuchami i światełkami. W tamtym momencie do salonu wszedł Dave z kubkiem kawy.
-Na co czekacie?- zapytał mijając ich i wchodząc do kuchni- Droga wolna!
Na te słowa rzucili się do paczek.
-Najpierw światełka, potem bombki, a na koniec światełka- wyliczała Żaneta kiedy Nadia zabrała się za rozwieszanie kolorowych światełek na choince.
-I oczywiście gwiazda!- dodał Alvin przeglądając bombki w pudełkach
-Tak, gwiazda też- zgodził się Szymon
-Teodor odstaw się od łańcucha z popcornu!- ostrzegł Alvin widząc że młodszy brat zerka w stronę łańcuchu.
-O...- mruknął Teodor i sięgnął po bombkę
-Heh! Bez przesady Teo! Przecież będziesz miał mnóstwo smakołyków wieczorem!- pocieszyła go Eleonora
-A właśnie! Nie pomagacie Dave'owi w przygotowaniach jedzenia?- zapytała Żaneta, w odpowiedzi Teodor i Eleonora pobiegli do kuchni skąd już wydobywały się smaczne smaki. Reszta wiewiórek zaśmiała się i wróciła do dekorowania drzewka.
-Gotowe!
Półtorej godziny później stanęli przed drzewkiem podziwiając swoje dzieło. Ładne kolorowe, migające lampki, różnorodne, kolorowe, śliczne bombki i oczywiście trzy łańcuchy (z czego dwa domowej roboty). Byli z siebie dumni.
-Jak tam jedzenie?- zapytał Szymon zaglądając do kuchni.
-Wkładamy teraz nasze prezenty?- Alvin zerknął na resztę, bez słowa poszli do swoich prezentów gdzie mieli prezenty. Alvin włożył rękę pod poduszkę i wyjął z tamtąd małe różowe pudełko, owinięte złotą wstążką. Westchnął z dumą i wrócił do salonu, gdzie włożył pudełeczko pod choinkę, pod którą leżało już kilka paczek, większych lub mniejszych ale leżały.
-Alvin! Chodź! Pieczemy pierniczki!- zawołała Brittany z kuchni
-Idę!- odkrzyknął Alvin, jeszcze raz zerknął na choinkę ale poszedł do kuchni. Tam, jego rodzeństwo było pochłonięte robieniem pierniczków, dekorowanie ich lub po prostu kłócenie się kto użyje danej formy. Uśmiechnął się i wskoczył na blat.
-W końcu! Co tak długo?- zapytała Brittany sięgając po posypkę
-Oj, tam! Tylko kilka minut!- odparł Alvin- To jak... Mały wyścig?
-Hmm.... Dobra!- powiedziała Brittany
Kiedy się zaczynało ściemniać rozłożyli do stołu i zaczął się ten czas radosnego oczekiwania, biegania po domu i szykowania się. Ogólnie wszyscy byli podekscytowani. Mimo wszystko, jemiołę powieszoną przy telewizorze i tak unikali jak ognia.
W końcu Teodor zawołał że pierwsza gwiazda już jest, więc w końcu siedli do stołu.
-Możemy odejść?- zapytał Alvin kiedy skończyli
-Chcecie otworzyć prezenty, prawda?- odpowiedział Dave
Dzieci popatrzyły po sobie
-Możecie otworzyć prezenty- uprzedził je Dave
-Super!
Wstali od stołu i uklękli przy choince.
-Zestaw małego chemik!
-Alicja w Krainie Czarów!
-Duży zestaw do szycia!
-Książka kucharska! Z autografem! Dzięki Dave!
-Zestaw do wyrabiania biżuterii!
-Magiczny notatnik!
-Helikopter!- zawołał Alvin i pchnął drążek. Zabawka uniosła się do góry i okrążyła pokój, po czym wylądowała na podłodze.
-Tu jest jeszcze jakiś prezent!- zawołała Żaneta wyciągając spod choinki małe pudełeczko, owe różowe pudełeczko owinięte złotą wstążką- ... Britt! To chyba twoje...
-Moje?- zdziwiła się Brittany i wzięła od niej paczuszkę. Rozwinęła wstążkę i podniosła wieczko- Ojej! Jaki piękny!- zawołała i wyciągnęła mały, śliczny wisiorek ze złota. Zawieszona literka B była wysadzona malutkimi diamencikami. Zerknęła na pudełko
-Od kogo to?- zapytała Eleonora podziwiając prezent
-Nie ma żadnego liścika...- odparła Brittany, ale spojrzała na Alvina.
-Ty to masz farta...- westchnęła Żaneta, i wróciła do swojej książki.
-Alvin...- zaczęła Brittany podchodząc do chłopaka
-Tak?
-Ten wisiorek... To od ciebie, prawda?- zapytała pewnie Brittany
-Co?- Alvina zamurowało, jakim cudem ona się domyśliła? Czasem miał dziwne wrażenie że Brittany po prostu czyta mu w myślach- Ale jak ty...
-Kobieca intuicja.- zaśmiała się Brittany- Więc, to od ciebie?
-Tak. Kupiłem go na kiermaszu.- wyznał Alvin
-Więc to była ta rzecz której za nic nie chciałeś mi pokazać- powiedziała Brittany
-Cóż, wtedy nie było by niespodzianki- odparł Alvin- To znaczy że ci się podoba?
-Jeszcze to do ciebie nie dotarło?- zdziwiła się Brittany- Jasne że tak!
-Fajnie! Wiesz.... ładnie ci w tym...- wyznał Alvin i zadarł głowę w górę mając jakieś dziwne przeczucia- O nie...- jęknął, na co Brittany również zadarła głowę. Pech (lub nie) chciał że stanęli dokładnie POD jemiołą.
-Jeszcze tego brakowało...- mruknął Alvin. Brittany zrobiła krok w jego stronę i cmoknęła go w policzek. Zupełnie go zamurowało.
-Wesołych Świąt...- powiedziała z uśmiechem
-W-wesołych Świąt- odparł Alvin
Brittany obdarzyła go uśmiechem i odeszła.
Alvin dopiero późno w nocy, kiedy w końcu położyli się do łóżek, pomyślał że to były jedne z lepszych świąt jakie przeżył. Uśmiechnął się, przewrócił na bok. Nie zdążył nic więcej pomyśleć bo zasnął.
Słowo od Autorki: Macie teraz Alvittany... Oraz temat do pytań na ASK-i :D
Jej! Jestem taka szczesliwa, ze juz dodalas ten rozdzial! Jesli chodzi o te jemiole, to cos tak przeczuwalam, ze pod nia stana. :3 Rozdzial bardzo fajny. Teraz zabieram sie za czytanie CTM.
OdpowiedzUsuńNo nie , Nir jestem pierwsza >< ale rozdzial , suuuuuuper cudownasny sweetasny najlepszy ever ;**** nareszcie wątek awww :3 z Alvittany ;) tez wiedzialam ze pod nią stana i bardzo się cieszę ze mnie intuicja nie zawiodla ;) a teraz TCM :)
OdpowiedzUsuń