Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

wtorek, 2 grudnia 2014

The Chipmunks Musical cz.16

                                                                                          By Turtlegirl5
Hejka! Jak widać odkrywał nowy sposób pisania... Więc jeśli chcesz przeczytać, kliknij w tytuł :)


Brittany biegła ile sił w nogach przez las. Co chwile odwracała głowę żeby sprawdzić czy ścigający cały czas tam jest, i był. Nie miała więcej sił a on nie zamierzał się poddać, był coraz bliżej. Już nie mogła więcej, kolka ją dopadła. Zwolniła trochę, nie dużo. Ale ścigającemu to wystarczyło. Trochę przyśpieszył, skoczył i po chwili oboje toczyli się po liściach i trawie. W końcu przygniótł ją do ziemi trzymając na ręce tak że nie mogła się ni tak ni siak ruszyć. Przez chwile ciężko dyszeli. ''Ścigający'' pierwszy się odezwał:
-Mam cię!- powiedział
-Dobra, wygrałeś...- westchnęła Brittany- A teraz Alvin, zejdź ze mnie!
-Nieźle biegasz- pochwalił Alvin pomagając jej wstać
-Dziękuję Alvin!- uśmiechnęła się Brittany strzepując ziemie z ubrania
-Nie ma za co... To kto jeszcze został?- zapytał Alvin rozglądając się.
Grali w chowanego, z dodatkiem berka. Alvin szukał a las był idealnym miejscem za zabawę, zwłaszcza dla wiewiórek! Skakanie po drzewach, bieganie po lesie i próby nie dania się złapać naprawdę były zabawne...
-Hmm... Chyba jeszcze Marco, Charlene i Szymon- odparła Brittany
-Ugh... I gdzie ja mam ich teraz szukać?- jęknął Alvin
-ROZEJRZYJ SIĘ!- zaśmiał się im ktoś nad głowami które oboje odruchowo podnieśli. Na gałęzi, nad nimi siedziała sobie Charlene
-Tu cie mam!- zawołał Alvin
-Jeszcze się okaże!- odrzekła Charlene
-Pozwolisz że cię teraz zostawię?- Alvin zwrócił się do Brittany
-Leć!- zaśmiała się ruda, a Alvin popędził za Charlene
-Hej Britt, tu jesteś!- usłyszała za sobą i odwróciła się
-Och, Marco to tylko ty...- powiedziała Brittany
-Jasne że Ja! A kogo się spodziewałaś? Chłopaka?- zażartował Marco
-Pff, daj spokój! Nie mam chłopaka!- zachichotała Brittany
-Przecież wiem...- odparł Marco- Alvin tu był?
-Był, i się zmył- zaśmiała się Brittany- Za Charlene poleciał!
-Super- odetchnął Marco- A ty nie jesteś o nią zazdrosna?
-Nie, czemu?- zapytała Brittany
-Wiesz... Może mi się wydaję...- powiedział Marco- Charlene naprawdę lubi Alvina... Naprawdę cię to nie rusza?
-Wiem o tym- westchnęła Brittany- Ale zostałam zapewniona przez Alvina że to tylko przyjaźń, nic więcej... Zobaczymy jak długo...
-Tak...- mruknął Marco- Złapał cię?
-Taaak...- westchnęła Brittany- Chyba za mną gonił najdłużej!
-To znaczy że dobrze biegasz- zaśmiał się Marco
-To samo powiedział mi Alvin- uśmiechnęła się Brittany- Ale dzięki!
-Drobiazg- odparł Marco z uśmiechem- Lepiej stąd chodźmy... Skoro ty i tak jesteś złapana to przynajmniej dotrzymasz mi towarzystwa... Prawda?
-Jasne, czemu nie!- rzekła Brittany- Gdzie masz zamiar przeczekać?
-Nie wiem. Gdzieś na drzewach- odparł Marco
-Hehehe... Taak, Alvin rzadko zagląda na górę!- zaśmiała się Brittany
-To ja wiem!- zachichotał Marco wskakując na gałąź drzewa która znajdowała się dokładnie nad wodą.
-Nie wpadniemy?- zapytała Brittany idąc za nim
-Nie! To mocna gałąź!- machnął ręką Marco- Nic nam nie będzie!
-Mam taką nadzieje- mruknęła Brittany
-Heh, nie martw się! Przecież ciebie bym nie okłamał!- rzekł Marco
-No przecież wiem!- zachichotała Brittany
-Byłaś już w mieście?- zapytał Marco
-Tak, z Alvinem. Poszliśmy się przejść- odparła Brittany- Byliśmy w kinie...
-Ulala... W kinie powiadasz?- zaśmiał się Marco
-Przestań! To nie była randa!- zawołała Brittany
-Nie wcale!- drażnił się Marco

-Z tobą o tym gadać się nie da!- ucięła Brittany
-Hehehe... Dobra, nieważne- pokręcił głową Marco- Więc... Byliście na spacerze... W kinie... Gdzieś jeszcze?
-Nooo.... Na moście zakochanych...- powiedziała niepewnie Brittany
-No to wszystko wyjaśnia!- zawołał rozbawiony Marco
-Jesteś okropny!- oburzyła się Brittany
-Przecież ja tylko tak żartuję! Mów dalej, spróbuję się nie śmiać- zachichotał Marco- Ale niczego nie obiecuję...
-No więc... Jak już mówiłam poszliśmy na ten most...- kontynuowała Brittany- Ogólnie było fajnie... A Alvin kupił mi różę!
Marco parsknął śmiechem
-To wszystko jasne!- zawołał
-Po co ja ci to mówiłam...- mruknęła Brittany
-Sam nie wiem...- odparł wesoło Marco
-No ja też...- dodała Brittany
-Słyszałaś?- zapytał nagle Marco mijając Brittany i wpatrując się w las. Brittany nie ruszyła się tylko zaczęła nasłuchiwać.
-Nie wiem... Co to jest?- zapytała cicho Brittany
-Coś jak... Kroki?- zaproponował Marco
-Też tak myślę...- odparła Brittany
-Alvin?- szepnęli równocześnie.... Owszem, to był Alvin
-Tu jesteście!- zawołał na ich widok- Szukaliśmy was, zdążyłem już wszystkich wyłapać, zostałeś tylko ty Marco, ale niestety musimy już wracać do domu.
-Acha, OK- odparł Marco- Długo nas szukaliście?
-Nie, jakieś 5 minut- powiedział Alvin
-Super, a po co mamy wracać do domu? Przecież dziś jest piękna pogoda!- zdziwiła się Brittany- Gdzieś idziemy?
-Ugh... Co wy z tymi pytaniami?- mruknął Alvin- Tak, idziemy na miasto...
-Heh, dobra chodźcie- zachichotała Brittany

-Gdzie dokładnie idziemy?- zapytał Marco
-Nie wiem, ale Dave wspominał coś o Luwrze...- odrzekł Alvin
-Czyli idziemy do muzeum...- powiedziała Brittany
-Do muzeum? Ych...- westchnął Alvin
-Tak wiemy Alvin, że ty nie lubisz takich rzeczy...- zaśmiał się Marco
-...Ale nie będzie tak źle!- dodała Brittany
-Szczerze? Bardzo w to wątpię...- mruknął Alvin wsiadając do samochodu.

-Jesteśmy na miejscu- powiedział Dave kiedy stanęli pod Luwrem
-Hmm... Wiecie z czym mi się to skojarzyło?- zapytał wesoło Alvin
-Hihihi... Z piramidami, prawda?- zachichotała Brittany
-A tak nie wygląda?- zaśmiał się Marco
-Byłeś już w Luwrze?- zapytał Szymon
-Nie, ja nie- westchnął Marco- Może nawet na moje szczęście... Jest tu prawie 300.000 dzieł! A znacie dorosłych...
-Co? Kpisz sobie?- jęknął Alvin
-Teraz to zmienia postać rzeczy...- dodał Szymon
-Nikt nam nie mówił że spędzimy cały dzień na oglądaniu obrazów! Tak się dzieciom nie robi!- mruknął Alvin 
-Ćśśśś!- syknął Szymon- Bo Dave usłyszy! Za wejście płaci się sporo pieniędzy! Musisz zacisnąć zęby Alvin...
-Przecież wiem...- westchnął Alvin wchodząc do środka- Ale martwię się nie wytrzymam, i potem będą kłopoty...
-Spróbuj tylko...- zagroziła Brittany
Wszyscy razem westchnęli
-To będzie naprawdę dłuuuugi dzień...- jęknął Teodor

-Wolność!- zawołał Alvin kiedy wychodzili kilka godzin później, teatralnie unosząc ręce ku niebu
-Przesadzasz... Nie było tak źle- powiedział Szymon
-Owszem Szymon, było!- odparł Alvin
-Mówię ci że przesadzasz...- upierał się Szymon
-A ja ci mówię że nie przesadzam! I kropka!- uciął Alvin
-Chcecie już wracać?- zapytał Dave podchodząc do nich
Wiewiórki popatrzyły po sobie
-Nie!- odparły zgodnie
-Dobra, macie tu po 10 dolarów, spotkamy się tutaj po 20, i nie później!- powiedział Dave dając każdemu po banknocie- Zrozumiano?
-Tak jest!- zasalutowały Wiewiórki
-Dobra, Szymon i Marco... Wy dowodzicie, Alvin... Ty masz się zachowywać...- dodał Dave patrząc po kolei na niewinne miny wiewiórek
-Spokojnie Dave! Wszystko będzie OK!- zapewnił Alvin z łobuzerskim uśmiechem. Do akcji wkroczyła Brittany:
-Nie martw się Dave... Już go przypilnuję- powiedziała
-To znaczy że mam się bać?- zapytał 
-Póki będziesz się zachowywał... Nie- odparła Brittany
-W takim razie bawcie się dobrze!- zawołał Pablo i odeszli
-To gdzie idziemy?- zapytał Teodor
-Może na lody?- zaproponowała Eleonora
-Może być... Ale może najpierw pójdziemy zobaczyć wieżę Eiffla?- powiedział Alvin zachęcająco
-To nie jest daleko, potem możemy pójść na lody, jeszcze będzie czas żeby się przejść i wrócić tutaj na 20- poparła go Żaneta patrząc na zegar i szacując grafik
-Ale ty bystra...- pochwalił ją Szymon z westchnieniem
-Heh... Dzięki...- zachichotała zawstydzona Żaneta
-To idziemy?- zapytał Marco
-Jasne!- zawołała Brittany
-Chyba ci się bardzo śpieszy żeby pójść pod wieże... Prawda?- zaśmiał się Alvin widząc jej entuzjazm
-Bardzo!- uśmiechnęła się Brittany- To jak idziemy?
-Dobra, chodźcie- powiedział ze śmiechem Marco

-A-ale to strasznie w-w-wysoko!- jęknęła Żaneta kiedy stanęli pod wieżą Eiffla i mieli zamiar pojechać na punkt widokowy, na górze
-Daj spokój Żaneto!- zachęcała ją reszta
-Ja m-mam lęk w-wysokości...- opierała się Żaneta
-Nie martw się Żaneto... Wszystko będzie dobrze...- uśmiechnął się Szymon, mówiąc do niej spokojnym, uspokajającym głosem
-Eeem... No dobrze...- uległa Żaneta
-Fajnie!- zawołał Alvin- Chodźcie, jest winda!
-A nie wolisz schodów?- zachichotała Brittany
-Nie dobijaj mnie...- odparł Alvin przez ramię 
Brittany tylko się zaśmiała

-Ale widok...- westchnęła Charlene kiedy wjechali na górę, skąd było widać całą panoramę.
-Fajny co?- zapytał Alvin stając koło niej
-Jeszcze się pytasz? Jest niesamowity!- pokręciła głową Charlene
-Ma racje... Widok jest naprawdę piękny...- dodała Brittany podchodząc do nich-A tak przy okazji... Jak tam Żaneto twoje samopoczucie?-zwróciła się do siostry
-Jak na razie... Nawet dobrze...- odparła Żaneta
-Super- uśmiechnęła się Eleonora podchodząc do niej- Nie martw się Żaneto, nie będziemy tu długo, zaraz zjedziemy na dół...
-Ugh...- westchnęła Żaneta- Mam nadzieje, już mi się w głowie kręci...
-Ale wszystko OK?- znikąd pojawił się też Szymon- Wiesz.... Jak chcesz, to mogę z tobą zjechać za dół...
-Nie, dziękuję Szymon- uśmiechnęła się Żaneta- Wszystko w porządku...
-To dobrze...- odparł Szymon z uśmiechem- A gdzie Teodor?
-A jak sądzisz?- zaśmiał się Alvin wskazując na małe stoisko ze słodyczami przy którym już stał Teodor obserwując tęsknie wystawę
-... Aj, Teodorze...- uśmiechnął się i pokręcił głową Szymon
-TEO!- zawołał Alvin śmiejąc się- ZOSTAW TO STOISKO! IDZIEMY JUŻ!
-Idę, już idę!- odkrzyknął Teodor i podbiegł do nich- Tylko patrzyłem...
-Wiemy Teodorze...- uśmiechnęła się Eleonora

-Kto jaki smak?- zapytał Alvin kiedy szli w stronę parku, skąd było już widać budkę z lodami.
-Ja i Eleonora miętowe- odparł Teodor
-Ja pistacjowe...- powiedzieli razem Marco i Szymon
-Ja preferuję malagę- odezwała się Żaneta
-Ja truskawkowe- powiedziała Brittany
-A ja i Charlene czekoladowe...- zakończył Alvin.
Fajnie tak było siedzieć sobie razem i zajadać lody, kiedy skończyli zrobili sobie spacer po parku... I niestety trzeba było wracać pod muzeum gdzie umówili się z Dave'em... I tak spóźnili się pół godziny, więc trzeba było się tłumaczyć...
 

1 komentarz: