Ona - piękna , utalentowana , z dobrej rodziny. Na pozór wszystko miała, było idealnie. Szkoda tylko, że pozory tak często nas mylą ... Była księżniczką z najmocniejszego rodu na świecie.
On - przystojny, utalentowany, mający wszystko. Tylko , że tego nie doceniał. Był rozpieszczonym księciem, który pochodził z drugiego najmocniejszego rodu królewskiego na świecie.
Nasi bohaterowie mają 17 lat.
Rudowłosa przechadzała się po swojej bladoróżowej komnacie. Była ogromna. W rogu było dwuosobowe, różowe łóżko zasłonięte bladoróżową zasłonką . Na przeciwko było okno z szerokim parapetem. Resztę pokoju zajmowały kanapy oraz szafy, wieszaki, półki i komody gdzie były suknie, sukienki, kapelusze, bluzki, koszulki, bielizna, spodnie, spódnice. Dziś miał się odbyć wielki bal, na którym miała poznać swojego narzeczonego . Tak, ojciec wybrał jej narzeczonego, a gdy ta się nie zgodziła.. Powiedzmy, że musi nałożyć większy makijaż na ręce i zakryć swój obolały brzuch. Pomimo iż była bardzo szczupła, aby nie powiedzieć sama skóra i kości, musiała trzymać rygorystyczną dietę i nosić bardzo obcisłe gorsety. Zaczęła nucić swoją ulubioną piosenkę, wybierając suknię na bal . Nie śpiewała na cały pokój, tylko szeptem gdyż jej ojciec nie znosił gdy śpiewała , a jej matka nie żyje. Jest jedynaczką i nie ma kto jej pomóc, nie może się nikomu wyżalić. Wybrała suknię w ulubionym kolorze i zrobiła makijaż, a następnie psiknęła się lawendowymi perfumami. Efekt był powalający. Teraz tylko czekała na godzinę 16 odliczając każdą sekundę...
W tym samym czasie
Chłopak był nie był zły, nie, on był wściekły tak, że bez kija nie podchodź. Ale poszedł na ten bal razem z rodzicami ubrany w czarny garnitur. Usłyszał , że ta jego "narzeczona " to niezła laska, więc humor mu się poprawił. Jechali piękną złotą karocą, od której bił wielki blask. Jego rodzice siedzieli na przeciwko niego i się przytulali. Byli dla nim wzorem miłości, w którą nie wierzył. Wyznawał jedną zasadę "uwiedź, zalicz, porzuć". Nie chciał się zakochiwać i przeżywać historii miłosnych. W jego mniemaniu to tylko strata czasu, więc pomimo obietnicy danej rodzicom, nie miał zamiaru zmienić się dla "księżniczki ".Na samą myśl prychnął niezauważalnie. Jego przemyślenia przerwał głos rodzicielki
-Wychodzimy synku - i ruszyli w stronę ogromnego pałacu.
Księżniczka właśnie schodziła z gracją po długich schodach w stronę księcia, który właśnie przybył. Był na prawdę bardzo przystojny, nie mogła oderwać od niego wzroku. Piękne czekoladowe oczy, jasnobrązowe włosy,czarny elegancki garnitur. Był idealny, dopóki nie zobaczyła w jego oczach obojętności.
Dla niego księżniczka była.. powalająca. Piękne rude włosy, śliczne, niebieskie oczy, idealnie smukła talia. Gdy do niego podeszła poczuł lekkie zdenerwowanie jak nigdy ale nie dał tego po sobie poznać."Co się ze mną dzieje?! "
Podchodząc do niego nie mogła uwierzyć, że ma motylki w brzuchu. "Nie, nie, nie! Ja się nie zakochałam! Ja go nie znam" karciła się w myślach, nie wiedząc, że jej serce już go wybrało. I nie miało zamiaru odpuścić.
- Witam wszystkich na tym balu - po słowach Króla rozległy się lekkie oklaski - Zebraliśmy się tutaj, alby oznajmić narzeczeństwo mojej córki Brittany oraz księcia Alvina. Prosimy tutaj - zwrócił się do nas. Na scenie książę oficjalnie się oświadczył i wręczył pierścionek " ukochanej". Po kilku minutach ojciec wysłał ich na taras.
- To ... Jestem Brittany - zaczęła nieśmiało rozmowę na pięknym balkonie z bajkowym widokiem na ogromny ogród za zamkiem. Nie było wysoko, zaledwie metr, czy półtora.
- Wiem, słyszałem . - powiedział równie "nieśmiało" i uśmiechnął się zalotnie. Księżniczka się lekko zarumieniła.
-Więc.. jesteśmy.. tak jakby parą ?
-Tak, niestety - mruknął ale na jego nieszczęście ona to usłyszała i się wściekła.
-Też nie skaczę z radości, że muszę za Ciebie wyjść ale próbowałam być miła, próbowałeś kiedyś? - zapytała ironicznie.
- Matka Cię nie uczyła, że nie ładnie mówić sarkazmem? - odpowiedział ostro.
Tego było za wiele. Dziewczynie stanęły łzy w oczach, a on zaczął panikować. Niby ranił dziewczyny i wiedział o tym, ale nigdy nie widział płaczącej, nie znosił tego .
- Czemu płaczesz? - spytał po chwili, już milej i się przysunął .
- Moja mam..ma - zachlipiała - nie żyje, zmarła 6 lat temu, dzień przed moimi urodzinami... - powiedziała cicho. Zamurowało go. Nie wiedział... Coś zaczynało w nim pękać. Ten zimny kamień na jego sercu miał już cienkie szparki.
- Przepraszam, nie wiedziałem - odpowiedział - opowiesz mi coś o sobie? - zapytał ocierając jej łzy .
- A co chcesz wiedzieć? - spytała już w lepszym stanie .
- Hmm... -zastanowił - wszystko ale zacznijmy od ..
- A jeżeli odpowiem na twoje pytania, Ty odpowiesz na moje - przerwała mu.
- Tak - zaśmiał się - jaki jest twój ulubiony kolor ?
- Różowy i fioletowy.
-Masz jakąś ulubioną piosenkę ?
-Hmm.. chyba tak, ale pewnie jej nie znasz..
- Spróbuj - uśmiechnął się zalotnie, na co się lekko zrumieniła.
-Ślicznie się rumienisz - czuła, że miękną mi nogi więc postanowiła zareagować.
- Moja ulubiona piosenka to "James Blunt - You're beautiful ". Jest.. przepiękna.
- Wiesz, co za ironia? To moja ulubiona piosenka - szepnął jej na ucho.
- Co chcesz jeszcze wiedzieć - spytała niepewnie.
Trwało to jeszcze kilka godzin, ciągle zasypywał mnie błahymi pytaniami. Opowiadała mu więc o ulubionych i znienawidzonych filmach, o paru miejscach w których była, i o mnóstwie, które chcę zobaczyć, o książkach. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz mówiłam tak dużo. Często robiło jej się głupio, była bowiem przekonana, że go nudzi. Alvin wydawał się jednak skupiony, a jego ciekawość nie słabła, nie przerywała więc przesłuchania.
Jego serce, a raczej twarda skorupa, pękała lekko z każdym jej gestem, dotykiem, słowem. Nie wiedział co się dzieje.
Po paru godzinach wiedzieli o sobie wszystko, dosłownie. Wiedzieli, co ich smuci, denerwuje, cieszy, doprowadza do łez, albo do napadu śmiechu. Znali ulubione filmy, książki, cytaty, kolory, wszystko. Tak samo ze znienawidzonymi. Drużyny, sporty, instrumenty, nuty, tonacje. Kwiaty, gwiazdy, rzeczy, wzory. Nie dopuszczali tylko do siebie jednej myśli " Zakochałem/łam się w nim/niej " . Rozmawiali, przechadzając się po ogrodzie i rozmawiali, a tematów im nie brakowało .
-Która godzina? - zapytała Brittany , po kolejnym wybuchu śmiechu .
- 1:45 - odpowiedział - chwila, co?!
- Już tak późno, muszę iść! - krzyknęła .
-Poczekaj - powiedział spokojnie - odprowadzę Cię.
- Nie trzeba - odpowiedziała.
-Ależ trzeba - zaśmiał się. Objął ją ramieniem i poszli w stronę zamku . Szli bardzo powoli , bowiem nie chcieli się rozstawać . Stanęli pod pokojem księżniczki .
- To..
-Tia ..
Nie wiedzieli jak się pożegnać .
- Dobranoc.
-Dobranoc.
Jednak żadne z nich się nie ruszyło. Wpatrywali się w swoje oczy.
-Dobranoc- cmoknęła go w policzek i uciekła do pokoju , zostawiając go samego , stojącego jak wryty . Albowiem, teraz stało się coś niemożliwego. Jego skorupa na sercu, pękła mnie pozostawiając po sobie śladu, a on się zakochał bez opamiętania w Brittany. Miał wielki uśmiech na twarzy i ruszył do swojego tymczasowego pokoju .
Brittany stała oparta o drzwi i rozmyślała z uśmiechem. " Nie, nie mogłam się zakochać! " A jednak nic nie jest niemożliwe. Za pół roku miał się odbyć ich ślub na Karaibach, a ona już się zakochała. Umyła się i przebrała w piżamę . Odpłynęła do Krainy Morfeusza śniąc o Alvinie .
Księżniczka wstała w szampańskim nastroju . Nie mogła zmyc uśmiechu . Nie ważne, czy to w kąpieli, czy jedząc, czy nucąc, czy ubierając się. Nagle zaczęła śpiewać .
Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy,
co sama sobie winna jest.
Myślałam: Jakoś się ułoży.
Lecz między mity
to muszę włożyć.
Kogo chcesz czarować,
skoro serce masz
na wierzchu?
Już straciłaś głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód.
Nie wstydź się - to piękne
poczuć nagle miętę
i mieć w głowie pstro.
Co to, to nie!
Ani słowa - a sio!
Co z tego
każdy się dowie, o, o!
Nie powiem,
że pokochałabym go.
To jakiś banał -
lat przybywa,
a serce coraz głupsze.
Mój rozum krzyczy:
Weź się w karby!
Lecz serce głuche,
gdy się uprze.
Wzbraniasz się
i szczerze uczuć
nie potrafisz wyznać.
Nas tym nie nabierzesz,
co dopiero zaś mężczyznę!
Popatrz prawdzie w oczy
on cię zauroczył.
Kochasz go, go, go i już...
Co to, to nie!
Ani słowa, a sio!
Ty wiesz - on też
kocha cię - kochasz goo
Na pewno nie
powiem, że kocham go.
Poczekaj, stań!
Bez dwóch zdań
kochasz go.
Co to, to nie
Ani słowa - a sio!
Ani słowa - nie!
Nie powiem, że pokochałam.
Już dosyć hec -
to nie grzech kochać go!
Cichutko więc
powiem, że kocham go...
Kończąc położyła się na łóżku wąchając różę, którą wczoraj od Niego dostała . Nagle rozległo się pukanie do drzwi . Brittany , cała w skowronkach pobiegła otworzyć . Zobaczyła w nich ukochanego i od razu rzuciła mu się na szyję.
-Witam moją księżniczkę - powiedział w jej włosy.
-Witam mojego księcia - odpowiedziała.
-Prędko się od Ciebie nie odkleję - powiedziała mu na ucho na co on wziął na ręce i wyniósł do ogrodu . Dziewczyna tylko się zaśmiała , ale nie protestowała . Po drodze minęli ich rodziców , którzy bardzo się ucieszyli. Mieli nadzieję , która się spełniła, albowiem ich dzieci się w sobie zakochują.
Alvin zasłonił oczy swojej księżniczki chustką w jej ulubionym kolorze. Prowadził ją do ich miejsca w ogrodzie, zasłoniętego przez gałęzie płaczącej wierzby.
-Alvi, daleko jeszcze? - jęknęła. Szli już tak długo..
-Już - odsłonił jej oczy , a ona zaniemówiła.
Przed nią był przepiękny widok.
-Sam to zrobiłeś? - szepnęła. Było to jej marzenie, przeżyć taki piknik, ze swoim ukochanym.
-Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się, a ona rzuciła się na niego - ej, nie płacz. - starł jej łzy. - Nie lubię jak płaczesz .
- To łzy szczęścia - zaśmiała się - właśnie spełniło się poje marzenie - szepnęła mu do ucha.
-Wiem - odpowiedział i popatrzył w jej oczy.
W tle zaczęła grać muzyka , do której Britt zaczęła śpiewać.
Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.
Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.
Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.
Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu
Kiedy skończyli stali bardzo blisko siebie. Książe postanowił zmniejszyć tę odległość. Złapał delikatnie twarz ukochanej i delikatnie ją pocałował
Nasi bohaterowie mają 17 lat.
Rudowłosa przechadzała się po swojej bladoróżowej komnacie. Była ogromna. W rogu było dwuosobowe, różowe łóżko zasłonięte bladoróżową zasłonką . Na przeciwko było okno z szerokim parapetem. Resztę pokoju zajmowały kanapy oraz szafy, wieszaki, półki i komody gdzie były suknie, sukienki, kapelusze, bluzki, koszulki, bielizna, spodnie, spódnice. Dziś miał się odbyć wielki bal, na którym miała poznać swojego narzeczonego . Tak, ojciec wybrał jej narzeczonego, a gdy ta się nie zgodziła.. Powiedzmy, że musi nałożyć większy makijaż na ręce i zakryć swój obolały brzuch. Pomimo iż była bardzo szczupła, aby nie powiedzieć sama skóra i kości, musiała trzymać rygorystyczną dietę i nosić bardzo obcisłe gorsety. Zaczęła nucić swoją ulubioną piosenkę, wybierając suknię na bal . Nie śpiewała na cały pokój, tylko szeptem gdyż jej ojciec nie znosił gdy śpiewała , a jej matka nie żyje. Jest jedynaczką i nie ma kto jej pomóc, nie może się nikomu wyżalić. Wybrała suknię w ulubionym kolorze i zrobiła makijaż, a następnie psiknęła się lawendowymi perfumami. Efekt był powalający. Teraz tylko czekała na godzinę 16 odliczając każdą sekundę...
W tym samym czasie
Chłopak był nie był zły, nie, on był wściekły tak, że bez kija nie podchodź. Ale poszedł na ten bal razem z rodzicami ubrany w czarny garnitur. Usłyszał , że ta jego "narzeczona " to niezła laska, więc humor mu się poprawił. Jechali piękną złotą karocą, od której bił wielki blask. Jego rodzice siedzieli na przeciwko niego i się przytulali. Byli dla nim wzorem miłości, w którą nie wierzył. Wyznawał jedną zasadę "uwiedź, zalicz, porzuć". Nie chciał się zakochiwać i przeżywać historii miłosnych. W jego mniemaniu to tylko strata czasu, więc pomimo obietnicy danej rodzicom, nie miał zamiaru zmienić się dla "księżniczki ".Na samą myśl prychnął niezauważalnie. Jego przemyślenia przerwał głos rodzicielki
-Wychodzimy synku - i ruszyli w stronę ogromnego pałacu.
Księżniczka właśnie schodziła z gracją po długich schodach w stronę księcia, który właśnie przybył. Był na prawdę bardzo przystojny, nie mogła oderwać od niego wzroku. Piękne czekoladowe oczy, jasnobrązowe włosy,czarny elegancki garnitur. Był idealny, dopóki nie zobaczyła w jego oczach obojętności.
Dla niego księżniczka była.. powalająca. Piękne rude włosy, śliczne, niebieskie oczy, idealnie smukła talia. Gdy do niego podeszła poczuł lekkie zdenerwowanie jak nigdy ale nie dał tego po sobie poznać."Co się ze mną dzieje?! "
Podchodząc do niego nie mogła uwierzyć, że ma motylki w brzuchu. "Nie, nie, nie! Ja się nie zakochałam! Ja go nie znam" karciła się w myślach, nie wiedząc, że jej serce już go wybrało. I nie miało zamiaru odpuścić.
- Witam wszystkich na tym balu - po słowach Króla rozległy się lekkie oklaski - Zebraliśmy się tutaj, alby oznajmić narzeczeństwo mojej córki Brittany oraz księcia Alvina. Prosimy tutaj - zwrócił się do nas. Na scenie książę oficjalnie się oświadczył i wręczył pierścionek " ukochanej". Po kilku minutach ojciec wysłał ich na taras.
- To ... Jestem Brittany - zaczęła nieśmiało rozmowę na pięknym balkonie z bajkowym widokiem na ogromny ogród za zamkiem. Nie było wysoko, zaledwie metr, czy półtora.
- Wiem, słyszałem . - powiedział równie "nieśmiało" i uśmiechnął się zalotnie. Księżniczka się lekko zarumieniła.
-Więc.. jesteśmy.. tak jakby parą ?
-Tak, niestety - mruknął ale na jego nieszczęście ona to usłyszała i się wściekła.
-Też nie skaczę z radości, że muszę za Ciebie wyjść ale próbowałam być miła, próbowałeś kiedyś? - zapytała ironicznie.
- Matka Cię nie uczyła, że nie ładnie mówić sarkazmem? - odpowiedział ostro.
Tego było za wiele. Dziewczynie stanęły łzy w oczach, a on zaczął panikować. Niby ranił dziewczyny i wiedział o tym, ale nigdy nie widział płaczącej, nie znosił tego .
- Czemu płaczesz? - spytał po chwili, już milej i się przysunął .
- Moja mam..ma - zachlipiała - nie żyje, zmarła 6 lat temu, dzień przed moimi urodzinami... - powiedziała cicho. Zamurowało go. Nie wiedział... Coś zaczynało w nim pękać. Ten zimny kamień na jego sercu miał już cienkie szparki.
- Przepraszam, nie wiedziałem - odpowiedział - opowiesz mi coś o sobie? - zapytał ocierając jej łzy .
- A co chcesz wiedzieć? - spytała już w lepszym stanie .
- Hmm... -zastanowił - wszystko ale zacznijmy od ..
- A jeżeli odpowiem na twoje pytania, Ty odpowiesz na moje - przerwała mu.
- Tak - zaśmiał się - jaki jest twój ulubiony kolor ?
- Różowy i fioletowy.
-Masz jakąś ulubioną piosenkę ?
-Hmm.. chyba tak, ale pewnie jej nie znasz..
- Spróbuj - uśmiechnął się zalotnie, na co się lekko zrumieniła.
-Ślicznie się rumienisz - czuła, że miękną mi nogi więc postanowiła zareagować.
- Moja ulubiona piosenka to "James Blunt - You're beautiful ". Jest.. przepiękna.
- Wiesz, co za ironia? To moja ulubiona piosenka - szepnął jej na ucho.
- Co chcesz jeszcze wiedzieć - spytała niepewnie.
Trwało to jeszcze kilka godzin, ciągle zasypywał mnie błahymi pytaniami. Opowiadała mu więc o ulubionych i znienawidzonych filmach, o paru miejscach w których była, i o mnóstwie, które chcę zobaczyć, o książkach. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz mówiłam tak dużo. Często robiło jej się głupio, była bowiem przekonana, że go nudzi. Alvin wydawał się jednak skupiony, a jego ciekawość nie słabła, nie przerywała więc przesłuchania.
Jego serce, a raczej twarda skorupa, pękała lekko z każdym jej gestem, dotykiem, słowem. Nie wiedział co się dzieje.
Po paru godzinach wiedzieli o sobie wszystko, dosłownie. Wiedzieli, co ich smuci, denerwuje, cieszy, doprowadza do łez, albo do napadu śmiechu. Znali ulubione filmy, książki, cytaty, kolory, wszystko. Tak samo ze znienawidzonymi. Drużyny, sporty, instrumenty, nuty, tonacje. Kwiaty, gwiazdy, rzeczy, wzory. Nie dopuszczali tylko do siebie jednej myśli " Zakochałem/łam się w nim/niej " . Rozmawiali, przechadzając się po ogrodzie i rozmawiali, a tematów im nie brakowało .
-Która godzina? - zapytała Brittany , po kolejnym wybuchu śmiechu .
- 1:45 - odpowiedział - chwila, co?!
- Już tak późno, muszę iść! - krzyknęła .
-Poczekaj - powiedział spokojnie - odprowadzę Cię.
- Nie trzeba - odpowiedziała.
-Ależ trzeba - zaśmiał się. Objął ją ramieniem i poszli w stronę zamku . Szli bardzo powoli , bowiem nie chcieli się rozstawać . Stanęli pod pokojem księżniczki .
- To..
-Tia ..
Nie wiedzieli jak się pożegnać .
- Dobranoc.
-Dobranoc.
Jednak żadne z nich się nie ruszyło. Wpatrywali się w swoje oczy.
-Dobranoc- cmoknęła go w policzek i uciekła do pokoju , zostawiając go samego , stojącego jak wryty . Albowiem, teraz stało się coś niemożliwego. Jego skorupa na sercu, pękła mnie pozostawiając po sobie śladu, a on się zakochał bez opamiętania w Brittany. Miał wielki uśmiech na twarzy i ruszył do swojego tymczasowego pokoju .
Brittany stała oparta o drzwi i rozmyślała z uśmiechem. " Nie, nie mogłam się zakochać! " A jednak nic nie jest niemożliwe. Za pół roku miał się odbyć ich ślub na Karaibach, a ona już się zakochała. Umyła się i przebrała w piżamę . Odpłynęła do Krainy Morfeusza śniąc o Alvinie .
Księżniczka wstała w szampańskim nastroju . Nie mogła zmyc uśmiechu . Nie ważne, czy to w kąpieli, czy jedząc, czy nucąc, czy ubierając się. Nagle zaczęła śpiewać .
Ofiarę złóżcie
z głupiej kozy,
co sama sobie winna jest.
Myślałam: Jakoś się ułoży.
Lecz między mity
to muszę włożyć.
Kogo chcesz czarować,
skoro serce masz
na wierzchu?
Już straciłaś głowę,
dostrzegamy to
bez przeszkód.
Nie wstydź się - to piękne
poczuć nagle miętę
i mieć w głowie pstro.
Co to, to nie!
Ani słowa - a sio!
Co z tego
każdy się dowie, o, o!
Nie powiem,
że pokochałabym go.
To jakiś banał -
lat przybywa,
a serce coraz głupsze.
Mój rozum krzyczy:
Weź się w karby!
Lecz serce głuche,
gdy się uprze.
Wzbraniasz się
i szczerze uczuć
nie potrafisz wyznać.
Nas tym nie nabierzesz,
co dopiero zaś mężczyznę!
Popatrz prawdzie w oczy
on cię zauroczył.
Kochasz go, go, go i już...
Co to, to nie!
Ani słowa, a sio!
Ty wiesz - on też
kocha cię - kochasz goo
Na pewno nie
powiem, że kocham go.
Poczekaj, stań!
Bez dwóch zdań
kochasz go.
Co to, to nie
Ani słowa - a sio!
Ani słowa - nie!
Nie powiem, że pokochałam.
Już dosyć hec -
to nie grzech kochać go!
Cichutko więc
powiem, że kocham go...
Kończąc położyła się na łóżku wąchając różę, którą wczoraj od Niego dostała . Nagle rozległo się pukanie do drzwi . Brittany , cała w skowronkach pobiegła otworzyć . Zobaczyła w nich ukochanego i od razu rzuciła mu się na szyję.
-Witam moją księżniczkę - powiedział w jej włosy.
-Witam mojego księcia - odpowiedziała.
-Prędko się od Ciebie nie odkleję - powiedziała mu na ucho na co on wziął na ręce i wyniósł do ogrodu . Dziewczyna tylko się zaśmiała , ale nie protestowała . Po drodze minęli ich rodziców , którzy bardzo się ucieszyli. Mieli nadzieję , która się spełniła, albowiem ich dzieci się w sobie zakochują.
Alvin zasłonił oczy swojej księżniczki chustką w jej ulubionym kolorze. Prowadził ją do ich miejsca w ogrodzie, zasłoniętego przez gałęzie płaczącej wierzby.
-Alvi, daleko jeszcze? - jęknęła. Szli już tak długo..
-Już - odsłonił jej oczy , a ona zaniemówiła.
Przed nią był przepiękny widok.
-Sam to zrobiłeś? - szepnęła. Było to jej marzenie, przeżyć taki piknik, ze swoim ukochanym.
-Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się, a ona rzuciła się na niego - ej, nie płacz. - starł jej łzy. - Nie lubię jak płaczesz .
- To łzy szczęścia - zaśmiała się - właśnie spełniło się poje marzenie - szepnęła mu do ucha.
-Wiem - odpowiedział i popatrzył w jej oczy.
W tle zaczęła grać muzyka , do której Britt zaczęła śpiewać.
Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.
Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.
Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.
Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.
Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.
Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu
Kiedy skończyli stali bardzo blisko siebie. Książe postanowił zmniejszyć tę odległość. Złapał delikatnie twarz ukochanej i delikatnie ją pocałował
Brittany oddała pocałunek niemal natychmiastowo. Całowali się coraz namiętniej, aż w końcu położyli się na kocu. Po około pół godziny leżeli objęci i wpatrywali się w swoje oczy.
- Powiem coś zwariowanego - powiedział Alvin - Kocham Cię.
- Powiem coś jeszcze bardziej zwariowanego - szepnęła - też Cię kocham.
Uśmiechnęli się do siebie i Brittany cmoknęła swojego księcia. Leżeli jeszcze kilka godzin . Jedli, śmiali si, śpiewali. Tak mijały miesiące, aż nadszedł dzień ślubu. Codziennie się widywali, wychodzili, poznawali, zakochiwali się w sobie na nowo. Nigdy się nie kłócili. Byli przykładem idealnej, czystej miłości. Nie potrafili się rozstawać ze sobą, a na noc zostawali u siebie w pokojach, choć do niczego nie dochodziło. Tej nocy jednak, księżniczka z trudem wygoniła ukochanego do siebie, żegnając tysiącem pocałunków. Byli już na Karaibach od 2 dni i wszystko było gotowe na ślub. Alvin stał już na kobiercu i czekał na ukochaną.
Był ubrany w czarny, elegancki smoking i białą koszulę. W kieszeni na piersi miał białą róże. Po chwili wyszła jego wybranka serca. Była przepiękna. Ubrana w suknię jej projektu, uczesana w śliczny kok z wypuszczonymi kosmykami i lekkim makijażem (choć dla niego nawet w piżamie wyglądała jak królowa, jego osobistego królestwa).
Ceremonia trwała krótko, a zakochani nie odrywali od siebie wzroku.
Po uroczystości nowożeńcy ruszyli w stronę stołów wyszykowanych na wesele. Przetańczyli ze sobą całą noc. Po zabawie ruszyli do wynajętego dla nich domu. Alvin przeniósł swoją żonę przez próg i ruszył w stronę sypialni, nie przestając jej całować, a co było dalej można się oczywiście domyślić.
5 lat później
Nasza para , o której cały czas opowiadamy siedzi na trawie , w ich miejscu w ogrodzie , a przed nimi bawią się ich pociechy - 4 leni Leon i 2-leni Federico . Alvin i Brittany traktują się bardzo wyjątkowo. Kochają się i nigdy nie kłócą. Królowa jest kochana dla poddanych, a król nie prowadzi żadnych wojen . O ich miłości krążą legendy i opowieści. Wszędzie pokazują się całą rodziną, która niedługo powiększy się o bliźniaczki - Violettę i Franceskę .
-Kocham Was - powiedział król do brzucha swojej ukochanej .
-My ciebie też - uśmiechnęła się królowa .
**********************************************************************************************************************************
Oh ah jak słodko :D MIałam zabić Britt czy coś... ale stwierdziłam że mam dobry humor, więc radujcie się! :D
Na szczesnie nie dodalas tej czesci ´´+18 CZYTASZ NA WLASNA ODPOWIEDZIALNOSC´´ xDDD Hahahahaha xDDD
OdpowiedzUsuńNo wisz co... :D o cym ty myślisz! :D
UsuńHej xd sorki ze nie moglam pisac wczesniej po prostu moj telefon to chodzaca katastrofa xd o boe zawsze chcialam tu napisac jeeeeeeeaaaaaaiiiii!!!!!!=!!!!!! No ok juz sie uspokoilam xd a moze nie xd nooo ok juz dobra nie komentowalam bo wszystko co komentowalam od razu sie usuwalo a jedne dziewczynie prawie usunelam bloga jednym kom xd kocham ten blog i cb :* <:a kiedy bedzie w zyciu gwiazd bo to kocham tak samo jak nie pamietam czy dobrze zapamietalam xd shool chamster czy cos to o tym co poznaja maksa.....a teraz do alvina: alvin ty tepa palo ona sie do cb rumienila i cue lubi oj zobaczysz jakie bedzie mial pytania w twoim asku hhahaahah nie dam ci zyc xd
OdpowiedzUsuńDo brit: nie buj sie okazywac mu uczuc on cie lubi tylko chlopaki lubia klamac zeby pokazac jacy oni sa "maczo"
Ps. Jestescie super i alvin zastanowie sie z tymi askami xd i chyba naprawie i przywroce wykrywacz klamst xd :-D
Hmmm.... ´´Ksiaze Alvin´´ :D Ha! Dobry zart :D Iga, od razu mi humor poprawilas xDDD
OdpowiedzUsuń-Marco
Ty sobie wyobraź moją polewkę jak to pisałam :D
UsuńCiesz sie ze nie zabilas Brittany!
OdpowiedzUsuńBo mialabys ze mna do czynienia!! XD