Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

sobota, 10 września 2016

Fanfiction by Pablo


Heyo! :* Tak, obrazek trochę nie w temacie :D :D :D Ale cóż, to fanfiction! JA nie mogę napisać w wakacje o świętach?! JA NIE MOGĘ?! XD
Dobra, w sumie to nie ja napisałam :D
 
 
[By Pablo]

Wreszcie zaczęły się ferie zimowe. Dla wiewiórek było to spełnieniem 
marzeń, gdyż ich zapał do nauki był na wyczerpaniu (może poza Szymonem i 
Żanetą, którzy i tak wszystko wiedzieli). Zaraz po szkole wybrali się do 
ulubionego ich miejsca, gdzie często przebywali, czyli na małą polanę, 
niedaleko ich domów, na bitwę na śnieżki lub na pogaduchy. Alvin, Szymon i 
Teodor byli zżyci z Brittany, Żanetą i Eleonorą, czyli żeńskim trio 
wokalnym, zresztą znali się bardzo dobrze od paru lat. Gdy przybyli na 
miejsce, od razu rozpoczęli bitwę na śnieżki. Podzielili się na dwie 
grupy: pierwszą stanowili Alvin, Szymon i Teodor, a drugą Brittany, Żaneta 
i Eleonora. Każda grupa ustawiła swoje ścianki ochronne, by uniknąć 
lecących kul. Kiedy skończyli budować swoje twierdze, Alvin ulepił kulkę 
i rzucił dziewczynom z uśmiechem:
- No, panienki, dzisiaj możecie zapomnieć o wygranej, bo to my was 
załatwimy.
- Nie bądź taki do przodu, bo cię z tyłu zabraknie! - odpaliła Brittany z 
uśmiechem. - Przygotujcie się na porażkę.
- No to start! - Alvin rzucił pierwszy śnieżną kulką w Brittany i w 
momencie schował się za osłoną. Brittany, która oberwała śnieżką w 
policzek, ulepiła szybko kulkę i rzuciła w drzewo, przy którym chłopcy 
mieli twierdzę. Nieszczęśliwie dla nich kulka wleciała w sam środek 
gałęzi, gdzie prawa fizyki dokończyły dzieła. Śnieg między gałęziami 
spadł im na głowy, a dziewczyny dostały ataku śmiechu. Kiedy chłopcy się 
wygramolili ze śnieżnej papy, Alvinowi nie było już tak do śmiechu.
- I co, Alvin? Dziewczyny górą! - Brittany przybiła piątki z Żanetą i 
Eleonorą, które były spłakane ze śmiechu. Alvin, Szymon i Teodor 
wyglądali jak sklonowany razy trzy Dziadek Mróz. Kiedy doprowadzili się do 
jako takiego stanu, postanowili zrobić dziewczynom rewanż - rzucali w nie 
masą szybko ulepionych kulek, co w efekcie zniszczyło ich osłonę. Po 
kilkunastu nieudanych próbach dziewczyny dostały po kulce.
- Dobra chłopaki, wygraliście - przerwała dalszą bitwę Żaneta, która 
miała mokrą kurtkę.
- Nareszcie - odetchnął Alvin z poczuciem wyższości - A nie mówiłem wam, 
że wygramy?
Brittany w odpowiedzi rzuciła kulką w Alvina, a ten momentalnie skończył 
przechwałki.
- Może pójdziemy się napić gorącej czekolady? - zaproponował Szymon - 
Niedaleko nas jest kawiarenka, jeszcze otwarta.
- Tak! - podchwycił radośnie Teodor, który był już czerwony od zabawy - 
Chętnie się napiję.
- Dobry pomysł, Szymon - przytaknęła Żaneta, lekko się rumieniąc. Szymon 
też się zarumienił.
- To chodźmy, bo zanim się ruszymy, to będziemy podziwiali kubek czekolady 
tylko zza witryny - rzuciła z uśmiechem Eleonora i wszyscy w doskonałych 
nastrojach ruszyli w kierunku pobliskiej kawiarenki. Gdy do niej weszli, od 
razu otoczył ich zapach czekolady, na którą tak bardzo mieli chęć. 
Kawiarenka była urządzona w stylu retro, ale nikomu to nie przeszkadzało, 
co więcej, tworzyła przytulną atmosferę. Szymon zamówił dla każdego po 
kubku gorącej czekolady i zajęli miejsce przy samej ścianie i szybie, z 
której mogli widzieć otoczenie. Akurat za oknem padał śnieg, co 
dopełniło aurę ferii zimowych. Kelnerka, młoda po dwudziestce i miła 
dziewczyna, przyniosła naszym małym zmarzluchom po kubku ich oczekiwanego od 
pięciu i pół minuty napoju, przynajmniej tak obliczył Szymon. Mogli się 
delektować smakiem czekolady, zresztą nie obyło się bez zachwytów.
- Pychotka! Najlepsza czekolada, jaką w życiu piłem - zachwalał Teodor, 
który był znawcą wszelkich smaków. W domu Sevillów to on był 
strażnikiem tajników kuchni, dobrego jedzenia i smaków, przy których nie 
jedni najlepsi kucharze mogliby tylko pozazdrościć. Pozostali pokiwali 
głowami z aprobatą.
- O tak - przyznała Brittany - może będziemy tu częściej przychodzić?
- Jasne - odparł Alvin, pociągając łyk - Pyszniutkie. A wiecie, że w 
przyszłym tygodniu są zawody w snowboardzie? Może wybralibyśmy się tam?
- A gdzie to będzie? - zapytał Szymon.
- Na stoku niedaleko. Pozjeżdżamy sobie.
- Na mnie nie liczcie - odparł Szymon, a pozostali wytrzeszczyli na niego 
oczy.
- Jak to? - zdziwił się Alvin - Czemu nie idziesz? Przecież dobrze 
jeździsz.
Szymon nabrał powietrza i odparł:
- Gdybyś uważnie słuchał w szkole, to wiedziałbyś, że jadę w 
przyszłym tygodniu do Kalifornii na drugi etap Olimpiady Matematycznej i 
muszę się do niej przygotować.
Po tych słowach zapadło krótkie milczenie. Wiewióretki patrzyły na 
Szymona z podziwem, zwłaszcza Żaneta, która była zaskoczona. Szymon 
zauważył te spojrzenia.
- To nic takiego, po prostu uwielbiam matematykę.
- Czemu nam nie powiedziałeś, że startujesz w olimpiadzie? - zapytała 
Brittany.
- Nie chciałem, byście to odebrali jako samochwalstwo - wzruszył ramionami 
Szymon -  a poza tym, można było wziąć udział w innych konkursach.
- Wiesz przecież, że nie uważamy cię za samochwałę, a udział w 
olimpiadzie to naprawdę coś - powiedziała Eleonora.
- Cieszymy się, że przeszedłeś do drugiego etapu - uśmiechnęła się 
Żaneta ciepło do Szymona - życzymy ci powodzenia.
- Dziękuję - Szymon był już cały czerwony, jak burak, na co Alvin od 
dłuższego czasu wzdychał i pufał.
- Możemy już zakończyć ten temat? Czemu rozmawiamy o szkole po szkole?
- Bo lubimy - wzruszył ramionami Teodor i zrobił ostatni łyk czekolady. 
Pozostali popatrzyli na słodkiego wiewiórka z uśmiechem, a Alvin z 
podniesionymi brwiami i każdy dokończył pić czekoladę. Zapłacili 
rachunek, pożegnali się i wyszli z kawiarenki. Robiło się już późno, w 
końcu siedzieli dość długo, więc wiewiórki postanowiły odprowadzić 
wiewióretki do domu. Kiedy dotarli pod ich dom, pożegnali się z 
dziewczynami całusami w policzki.
- To co, do jutra? - zapytała Brittany.
- Tak, do jutra - odparł Alvin i machając na pożegnanie odbiegli do swojego 
domu, gdzie Dave czekał na nich z kolacją. Szybko weszli do domu, bo było 
im już zimno, a coraz mocniej padający śnieg powoli utrudniał chodzenie. A 
to oznaczało, że za chwilę trzeba będzie odśnieżać, no ale takie są 
uroki zimy. Ten dzień zaliczony został, jako udany początek ferii.

KONIEC
 
~~~~~~
 
OK, to by było tyle! Co o tym sądzicie? Mnie się osobiście podoba :) Pablo, tak trzymać! :D 
 
~Love you guys~
 
 

5 komentarzy:

  1. Super! O zimie w lecie, chociaż praktycznie to już jesień. Ale i tak mega fajne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no! U mnie obecna seria toczy się w połowie stycznia więc nie marudź!

      Usuń
  2. Super fanfick! Mógłby być dłuższy ale, super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pablo! Niedawno wakacje się skończyły, a ty tu już z feriami wyskakujesz
    Aż tak szkoły nienawidzisz 😂
    A co do samego fanfocku
    To jest on po prostu super
    Twoje fanficki są najlepsze
    Masz bardzo fajny styl pisania
    Podoba mi się
    Oby tak dalej
    Do następnego 😘😘

    OdpowiedzUsuń