Czeeeesc :***
Co tam, moje kochane? Dzisiaj piateczek :D Moze WRESZCIE sie wyspie xD
Brittany siedziala w autokarze, z glowa oparta o okno. Miala na uszach swoje ukochane rozowe sluchawki nauszne i w glowie grala jej piosenka What do I have to do jej ukochanego zespolu. Nie wiedziala tak naprawde, czy spi, czy tylko odplynela, ale nie chciala otwierac oczu. Niestety, juz po chwili byla zmuszona to zrobic, poniewaz poczula ze ktos delikatnie sciska ja za ramie. Otworzyla oczy, wyprostowala sie, i spojrzala na lewo. Alvin dal jej znac na migi by zdjela sluchawki.
-O co chodzi?- zapytala Brittany.
-Zobacz, dojezdzamy do twojego zamku, ´´Ksiezniczko´´- zasmial sie Alvin, wskazujac na okno.
Brittany przewrocila oczami, ale mimo to spojrzala w okno.
-Wow...- szepnela, i szybko zlapala lustrzanke, i zrobila zdjecie.
Odwrocila aparat i spojrzala na ekran.
-Wow...- powtorzyla.
-Heh, przynajmniej bedzie co robic w gorace dni- zasmial sie Alvin.
-Hmmm... czyli dzisiaj nie...- mruknela Brittany wskazujac na okno.
Duza, srebna kropla uderzyla o okno. Potem nastepna i nastepna.
-No nie! Jeszcze ma padac? Co dalej?- burknal Alvin. W oddali zabrzmialo.
-Brawo, geniuszu, wywolales burze!- burknela Brittany
-Wiesz, teoretycznie rzecz biorac zaczelo padac jak sie odezwalas!
-No wiec...?!
-No wiec, mozecie sie wreszcie zamknac?- wtracil sie Szymon- Obiecuje, ze jesli bede musial znosic waszych klotni przez reszte wakacji, to zamkne was w najbardziej oddalonej i zacofanej komnacie tego zamku!
Alvin i Brittany burkneli cos pod nosem odwracajac sie do siebie plecami.
Po jakis dziesieciu minutach autokar zaparkowal przy wrotach do zamku. Caly autokar wrecz buzowal pozytywna energia i rozmowami. Kiedy instruktorka w miare wszystkich opanowala, wszyscy zaczeli zbierac swoje plecaki, badz torby i pchac sie w strone wyjscia by zabrac swoje walizki z bagaznika. Brittany wyskoczyla z autokaru i skierowala sie w strone bagaznika. Zlapala raczke swojej rozowej walizki, i cicho steknela.
-Moze pomoge?- uslyszala za soba i odwrocila sie.
Alvin stal przed nia, z dlonmi na biodrach, usmiechajac sie szeroko.
-Nie, dzieki, poradze sobie- odparla Brittany odwracajac sie znowu do swojej walizki.
Alvin zasmial sie i stanal obok niej. Po chwili pokrecil glowa i pochylil sie by pomoc dziewczynie przeniesc walizke. Brittany nie zdazyla zabrac rak z raczki walizki, i polozyl swoja dlon na dloni Brittany.
Dziewczyna oblala sie rumiencem, a Alvin szybko zabral dlon.
-Emmm...
-Hm... Przepraszam- powiedzial Alvin.
-Nie, to... To nic...
W tamtym momencie rozlekl sie klakson samochodu. Alvin i Brittany automatycznie sie odwrocili.
Bramy zamku wlasnie minal czarny mercedes. Zatrzymal sie obok autokaru. Alvin zesztywnial. Znal ten samochod. Drzwi po stronie kierowcy sie otworzyly i z auta wysiadla niewysoka blondynka. Alvin otworzyl oczy jeszcze szerzej.
-Charlene!- krzyknal.
Dziewczyna odwrocila sie i pisnela. Podbiegla do chlopaka i rzucila mu sie na szyje. Alvin objal ja w talii, uniosl ponad ziemie i okrecil wokol wlasnej osi. Dziewczyna piszczala i smiala sie radosnie. Po chwili postawil ja na ziemi, przyciagnal do siebie i wpil sie w jej usta. Brittany poczula sie jakby ktos wypelnil jej wnetrznosci lodem. Odwrocila sie na piecie i zlapala za raczke swojej walizki.
-Idziemy czy nie? Zaraz sie naprawde rozpada- burknela do istruktorki.
-Oczywiscie- odparla kobieta.
Stali w wielkim holu. Podloga byla wylozona czarnym marmurem, a sciany zrobione z kamienia. Na koncu pokoju znajdowaly sie wielkie, rozgalezione schody zrobione z bialego marmuru. Po prawej i lewej stronie pokoju znajdowaly sie duze, drewniane drzwi. Wszedzie wisialy wielkie obrazy badz portrety. Z sufitu zwisial gigantyczny zyrandol.
-Dobrze, moi drodzy!- zawolala przekrzykujac obozowiczow instruktorka. Dopiero po kilku minutach wszyscy sie uciszyli.
-W porzadku. Teraz podzielimy was na pokoje. Sypialnie sa 3-osobowe, acz jest jedna sypialnia 4-osobowa, abyscie byli parzysci- kontynuowala kobieta i zmierzyla wzrokiem wszystkich obecnych- I od razu mowie ze nie bedzie grup mieszanych. Chlopcy z chlopcami i dziewczyny z dziewczynami. Innej opcji nie ma.
Przez sale przeszedl glosny mruk. Wszyscy zaczeli sie podzielac w trojki. Brittany automatycznie zrobila krok w strone siostr. Spojrzala na nie, i zmrozyla oczy. Obok Eleonory stala, i rozmawiala z nia Charlene. Naprawde bedzie musiala dzielic pokoj z n i a ? !
-W porzadku, wiec wy bedziecie we czworke, tak?- instruktorka zwrocila sie do nas.
-Tak!- odparla natychmiast Eleonora.
-Swietnie!- usmiechnela sie kobieta po czym uniosla reke by zwrocic na siebie uwage reszty- W porzadku. Pierwsza grupa najmlodszych idzie ze mna, starsi z Marry, i nastolatki z Alice. Pokazemy wam pokoje, oraz stolowke.
Brittany spojrzala na nasza nowa ´´opiekunke´´. Byla dosyc wysoka, miala dlugie ciemne wlosy, blada karnacje. Zauwazyla ze dziewczyna miala skosne oczy. Najwyrazniej pochodzila z Azji. Dziewczyna byla bardzo ladna.
-Dobra, mlodzi, za mna!- zawolala wesolo.
Wszyscy wybuchli smiechem.
Staneli w korytarzu. Byl dlugi, i po jego prawej stronie znajdowaly sie drzwi, a po lewej okna.
-W porzadku...- zaczela Alice- To jest waza strefa. Tutaj znajduja sie wasze pokoje. Sa ponumerowane, wiec nie powinno byc wypadkow typu, zgubilem sie i nie wiem gdzie mieszkam. Pokoj numer 156 to pokoj czteroosobowy. Reszta sa trzyosobowe. Mozecie sie podzielic.
Charlene otworzyla drzwi i weszla do pokoju ciagnac za soba czerwona walizke. Stanela po srodku pokoju i rozejrzala sie.
Pokoj byl spory, prostokatny. Sciany pomalowane byly na bialo, a podloga wylozona czarnym marmurem. Po jednej i drugiej stronie drzwi staly szafy. Obok szafy stojacej po prawej strony stal okragly stolik z dwoma trzema krzeslami w styli wiktorianskim. Obok staly dwa duze lozka, i dwa drugie na przeciwko. Pomiedzy lozkami po lewej stronie znajdowaly sie drzwi. Na scianie, na przeciw drzwi znajdowaly sie drzwi na balkon oraz duze okna, ktore sprawialy ze pokoj byl swietnie oswietlony i sloneczny.
-Super!- zawolaly razem dziewczyny zaglebiajac sie w pokoju.
-To co teraz?
-Teraz, moje drogie idziemy na kolacje- rozlegl sie znajomy glos.
Wszystkie cztery odwrocily sie. Alice stala w drzwiach i usmiechala sie.
-Zostawcie swoje rzeczy tutaj. Potem sie rozpakujecie- dodala azjatka
-Alice...- zaczela Zaneta siadajac na lozku- Moge zostac? Zle sie czuje...
-W porzadku- odparla dziewczyna po chwili zawahania- Poloz sie, dobrze?
Brunetka poslusznie pokiwala glowa.
-A wy- Alice zwrocila sie do Brittany, Charlene i Eleonory- Za mna. Idziemy cos zjesc. Nie wiem jak wy, ale ja p a d a m z glodu!
Wszystkie piec dziewczat wybuchly smiechem.
OK, to na tyle... Przyznaje sie, nie mialam pomyslow ;_;
"Bramy zamku wlasnie minal czarny mercedes. Zatrzymal sie obok autokaru. Alvin zesztywnial. Znal ten samochod. Drzwi po stronie kierowcy sie otworzyly i z auta wysiadla niewysoka blondynka. Alvin otworzyl oczy jeszcze szerzej.
OdpowiedzUsuń-Charlene!- krzyknal.
Dziewczyna odwrocila sie i pisnela. Podbiegla do chlopaka i rzucila mu sie na szyje. Alvin objal ja w talii, uniosl ponad ziemie i okrecil wokol wlasnej osi. Dziewczyna piszczala i smiala sie radosnie. Po chwili postawil ja na ziemi, przyciagnal do siebie i wpil sie w jej usta." - nie no dlaczego ty mi to robisz?! Charlene 😈 nienawidzę
Gdzie moje Alvittany ❤
Cudo <3
OdpowiedzUsuńNo, chociaż wiesz jak jestem nastawiona w stosunku do tej jędzowatej podłej żmii.. znaczy się Charlene xD
Ale co tam xD Bardzo mi się podoba tak czy tak, i lecę czytać nexta <3