Czeeeesc :D Co tam misci? :D
Szymon szedł szybkim krokiem po korytarzach. Jego kroki odbijały się echem
po pomieszczeniach. Nie bał się że się zgubi, wierzyć w swoją pamięć oraz zmysł
orientacji. Rzecz która go martwiła była inna. Uda mu się znaleźć Alvina? Zamek
jest gigantyczny, a on nie ma bladego pojęcia gdzie mógł pójść jego młodszy
brat. Nie wiedział nawet skąd zacząć.
W końcu, po jakiejś godzinie poszukiwań chłopak zrezygnował, i postanowił
wrócić na korytarz w którym znajdowały się sypialnie.
-Prawdopodobnie Alvin już wróćił- pomyśłał.
Kiedy szedł jednym z korytarzy usłyszał w oddali szybkie kroki, które
wyraźnie się zbliżały. Ktoś idzie! Szymon zaczął się rozglądać w poszukiwaniu
ewentualnej kryjówki. Niestety, znajdował się w szerokim, słonecznym oraz
pustym korytarzu. Chłopak, wciąż idąc przed siebie, obejrzał się przez ramię.
Mógłby się wrócić, i schować się w jednej z komnat które widział.
W tamtym momencie poczuł uderzenie i po chwili siedział na podłodze.
-Hej!
Szymon już podniósł wzrok by przeprosić osobę na którą wpadł kiedy zamarł.
-A l v i n !- zawołał.
Brunet wycierał dłonie o nogawki jeansów i wpatrywał się w brata
zdeziorentowanym i zaskoczonym wzrokiem.
-Co ty tutaj robisz?- zapytał po chwili
-Co T Y tutaj robisz?!- wściekł się Szymon zrywając się na nogi. Jego głos
odbił się kilkakrotnie echem.
-Zapytałem pierwszy- stwierdził Alvin powoli wstając
-Zdajesz sobie sprawe że najprawdopodobniej nas szukają?- syknął Szymon.
Alvin przez chwilę się zawahał.
-Dlaczego?- zapytał
-Wiesz w ogóle która godzina?
Alvin odwrócił wzrok.
-Gdzie masz telefon?- kontynuował zadawanie pytań Szymon
-Zgubiłem...- odparł po chwili Alvin
-C O ? !- krzyknął Szymon- Jak to go zgubiłeś?
Alvin przygryzł dolną wargę i spojrzał na brata błagalnym wzrokiem. Brunet
nie wytrzymał.
-OK, na spokojnie...- westchnął i podszedł do Alvina- Gdzie byłeś? Szukałem
cie rano.
-Poszedłem z Britt na przechadzkę po zamku.
-Widziałem Brittany w pokoju. Gdzie
t y byłeś?- dopytywał Szymon
-Ona wróciła a ja poszedłem dalej- odparł po chwili zawahania Alvin-
Doszedłem do jakiegoś strychu. Było tam ciemno, więc poświeciłem telefonem. Po
chwili potknąłem się i komórka wypadła mi z rąk.
-Dlaczego jej nie szukałeś?
-Próbowałem. Ale nie mogłem jej znaleźć. Dlatego wróciłem. Wiem że wziąłeś
latarkę ze sobą- odrzekł Alvin.
Szymon przez chwilę wpatrywał się w brata ze zmarszczonymi brwiami ale w
końcu skinął głową.
-Potem poszukamy tego telefonu- powiedział- A póki co masz przechalapane!
Jeśli wpadniemy w kłopoty, to będzie tylko i wyłącznie t w o j a
wina!
-Nie musiałeś mnie szukać...- burknął pod nosem Alvin.
Szymon albo nie uszłyszał tej uwagi, albo po prostu ją zignorował. W każdym
bądź razie nie odpowiedział.
Brittany po raz kolejny podniosła wzrok i spojrzała na puste siedzenie na przeciwko
niej. Zarówno Szymon jak i Alvin znacznie spóźniali się na śniadanie. Szymkiem
się nie przejmowała, ale Alvin... Co jeśli jednak się zgubił? A może specjalnie
nie chciał zejść? Czy to przez to że uciekła?
-Teo, gdzie są twoi bracia?- zapytała po raz n-ty blondyna siedzącego obok
niej
-Są na górze. Musieli poważnie pogadać- odparł, również po raz n-ty Teodor
spoglądając na nią.
-W porządku.
Dziewczyna spojrzała w stronę drzwi do stołóki, i od razu się rozbudziła.
Do pomieszczenia wszedł Szymon w towarzystwie Alvina. Brunet podszedł do nich i
usiadł na wolnym miejscu na przeciwko rudowłosej ani razu na nią nie
spoglądając.
-Wszystko gra, Teo- odparł Alvin i zwrócił się do Charlene- Cześć piękna-
uśmiechnął się całując ją czule w policzek.
Brittany patrzyła się na tą scenkę bardzo zdezorientowana. Alvin nawet się
na nią nie spojrzał. I w dodatku zachowywał się w stosunku do Charlene tak, jak
gdyby nigdy nic.
Brittany szła szybkim krokiem w stronę sypialni. Czuła się zła, oburzona,
smutna i oszukana. Jak mogła się dać tak nabrać? Jak mogła w ogóle uwierzyć że
pomiędzy nią i Alvinem może coś być? Jak mogła być tak głupia?
-Brittany!- usłyszała za sobą znajomy głos. Od razu przyśpieszyła kroku.
-Britt, zaczekaj, proszę!- Alvin złapał ją za ręke ale dziewczyna od razu
się wyrwała
-Zostaw mnie!
-Brittany, ja naprawde nie...
-Nie chce słuchać twoich wyjaśnień Alvin, rozumiesz?- przerwała mu
dziewczyna- W ogóle nie chce cie słuchać. To co stało się w wieży... zapomnijmy
o tym. Nic się nigdy nie zdarzyło. Nigdy. Ty jesteś z Charlene, i tak też
pozostanie- dodała, odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem czując
jak zły zbierają jej się w oczach.
Alvin stał jak porażony patrząc jak Brittany znika za rogiem. Jak mógł być
taki głupi? Co mu strzeliło wtedy do głowy? Jak w ogóle mógł zachowywać się tak
w stosunku do Charlene po tym co się stało?
Chłopak poczuł się naprawdę
okropnie. Wcisnął ręce w kieszenie i ruszył w stronę sypialni.
Brittany wbiegła po schodach i wpadła do jakiejś komnaty. Po upewnieniu się
że jest pusta, zamknęła za sobą drzwi, osunęła się po nich, ukryła twarz w
dłoniach i zaniosła się płaczem. Gorące łzy spływały jej po policzkach. Czuła
ich słony smak w ustach.
Płakała cicho, prawie szeptem by nikt nie usłyszał jej szlochów. Po jakiś
trzydziestu minutach, kiedy nie miała już czym płakać, poczuła jakieś dziwne
zimno. Po chwili jakiś ciepły język polizał jej dłoń. Dziewczyna podniosła
głowę i wydała z siebie zduszony okrzyk. Siedział przed nią wilk. A konkretnie
wilczyca. Miała szare futro, acz rudowłosa było w stu procentach pewna że miało
ono niebieskawy połysk. Oczy zwierzęcia były koloru lodowatego niebieskiego.
Wilczyca była co najmniej dwa razy większa od przeciętnego wilka.
Brittany siedziała w mileczniu, cała spięta wpatrując się w zwierzę. Wilk
siedział przed nią i patrzył jej prosto w oczy.
-Normalne zwierzęta tak robią?- pomyślała Brittany.
-Nie bój się- powiedziała nagle wilczyca. Co prawda nie otworzyła pyska,
ale Brittany wyraźnie słyszała spokojny, poważny głos który zdawał się dobiegać
właśnie ze zwierzęcia.
Zupełnie ją to zaskoczyło. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w
zwierzę zupełnie oniemiała.
-C-c-co?- wydukała po chwili.
-Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy- powtórzyła Wilczyca- Nazywam się Mare.
-Jestem Brittany- odparła dziewczyna po chwili zawahania. Czy to jej się
śni?
-Wiem o tym- Mare skinęła łbem
-Kim jesteś? I co tutaj robisz?
-Kim jestem dowiesz się w swoim czasie. Jestem tu by cie ostrzec.
-Ostrzec? Ale przed czym?
-Niedługo stanie się coś co zupełnie zmieni życie twoje i twoich
przyjaciół. Coś niebezpiecznego. To stanie się w tym zamku.
-Co? Nie rozumiem, o czym ty...
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Pojawiłam się również ze względu
na twoje łzy- ~~~ podeszła do Brittany i delikatnie polizała ją w policzek- Nie
płacz. Nie warto.
-Ale on...
-Tak, wiem... Nie przejmuj się... Niedługo wszystko będzie dobrze.
-Skąd możesz być o tym taka pewna?
-Po prostu to wiem. Zaufaj mi.
-Ale...
-Brittany. Wiem co mówię. Musisz być silna. Dla samej siebie, i dla innych.
Nie raz będziesz tego potrzebować.
-Nie potrafię być silna.
-Potrafisz. Tylko że tego do siebie nie dopuszczasz.
-Mare... Powiedz mi co mam robić.
-Przygotować się. Niedługo znowu się spotkamy. Wyczekuj księżyca.
-Nie, zaczekaj! Nic nie rozu...- zaczęła oszołomiona dziewczyna
Ale wilczyca już zniknęła.
Alvin wszedł do sypialni trzaskając za sobą drzwiami. Był wściekły na
samego siebie. Na szczęście w sypialni nie było jego braci. Inaczej musiałby im
powiedzieć co się stało, a na to zupełnie nie miał ochoty.
Przechodząc obok biurka kopnął z całych sił w jedną w jego nóg. Mebel cały
się zatrząsł. Świeca* która stała na jego brzegu niebezpiecznie się zatrzęsła i
przechyliła na prawo. Ale Alvin tego nie widział. Stał zwrócony twarzą w stronę
okna. Chwilę potem rozległ się brzęk tłuczonego szkła i buchnięcie ognia.
Chłopak gwałtownie się odwrócił i nieomal nie krzyknął. Siedział przed nim lew!
Zwierzak miał kremową sierść i ognistą, płomienną grzywę. Jego oczy były
krwistoczerwone. Zwierzę siedziało wyprostowane bacznie obserwując chłopaka.
Był wielki, dwa razy większy od normalnego lwa.
-Nie obawiaj się- ''powiedział'' przechylając łeb na prawo
-Ja... Ty... jak... ty mówisz...
Lew skinął powoli głową.
-Ale jak...? Przecież to niemoż...
-Niemożliwe? Nic nie jest niemożliwe, jeśli w to uwierzysz.
Alvin przez chwilę patrzył lwu w oczy, ale w końcu skinął głową.
-Kim jesteś?- zapytał- I skąd się tu wziąłeś?
-Skąd się tutaj wziąłem jest nieistotne. Nazywam się Ignis.
-Alvin...
-Wiem jak się nazywasz. Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.
-Że co?
-Musisz panować nad twoimi emocjami.
-Słucham? Co masz na myśli że muszę panować nad moimi emocjami? Co jest nie
tak z moimi emocjami?
-Musisz nauczyć się panować nad twoimi negatywnymi emocjami. Już nie raz
twoja wybuchowa osobowość wpakowała ciebie i twoich przyjaciół w kłopoty, czyż
nie?
-Tak, ale ja nie...
-Jeszcze nie raz wpakuje was to w poważne kłopoty.
-Co? Jak to?- zapytał Alvin robiąc krok w stronę lwa.
-Twoje wybuchy sprawią że ważne ci osoby będą cierpieć. Już cierpią.
-Masz na myśli... Brittany, prawda?
-Prawdopodobnie, tak.
Alvin spuścił głowę. Przez chwilę pomiędzy Ignis i brunetem zapadła kilku
minutowa cisza.
-Jak mam to zrobić? To jest, panować nad moimi emocjami.
-Sam musisz do tego dojść. Nie martw się, niedługo pojawi się ktoś, kto ci
pomoże. Ale musisz się pośpieszyć. Masz coraz mniej czasu.
-Coraz mniej czasu? Do czego? Co się stanie?
Spojrzenie lwa pociemniało i posmutniało. Nie odpowiedział, tylko pokręcił
głową.
Ignis, co się ma wydarzyć?- ponowił pytanie Alvin
-Niedługo znowu się spotkamy. Panuj nad sobą, dobrze?
-Ale przecież ja...- zaczął Alvin, i nawet nie dokończył.
Eleonora szła powoli wzdłóż jeziora. Wpatrywała się we własne odbicie w
powierzchni wody i co jakiś czas podnosiła wzrok by spojrzeć w bezhmurne niebo.
Pogoda była naprawdę piękna.
Za którymś razem kiedy blondynka podniosła głowę zatrzymała się. W oddali,
na małej polanie stał koń. Powinnien tam stać? Zwierze patrzyło się prosto na
nią. Eleonora zmarszczyła brwi i ruszyła w stronę konia. Gdy znajdowała się
jakieś cztery metry od niego mogła mu się dokładnie przyjżeć. Klacz miała
brązowe włosie i ciemno-zieloną grzywę i ogon, w ktore wplecione były kwiaty.
Jego oczy były złote. Zwierzę było dosyć duże, na pewno jakieś dwa razy większe
od wszystkich innych koni które Eleonora widziała.
-Witaj- odezwało się zwierze unosząc trochę pysk
-Cześć...- wydukała zdumiona Eleonora.
-Nie boisz się mnie, prawda?- zapytała klacz
-Nie, po prostu... w życiu nie widziałam takiego konia... z zieloną grzywą,
i w dodatku mówiącego.
Klacz lekko zarżała.
-Nazywam się Plantae, to zaszczyt cię poznać- powiedziała kłaniając się
lekko.
Eleonora wówczas przypomniała sobie jedną z lekcji jazdy konnej na której
była. Konie to naprawdę dumne stworzenia, i łatwo je urazić.
-Jestem Eleonora. Dla mnie to też zaszczyt cie poznać- odparła również się
kłaniając.
Klacz wyprostowała się i spojrzała Eleonorze prosto w oczy.
-Co tutaj robisz?- zapytała po chwili blondynka.
-Muszę ci uświadomić parę spraw.
-To znaczy?
-Musisz zrozumieć że nie wszystko jest takie piękne jak ci się wydaję.
- Nie rozumiem, co masz na myśli?
-Świat jest naprawdę brutalny Eleonoro, i ty musisz to zrozumieć, zejść na
ziemię. Będziesz musiała się nauczyć że istnieją zarówno dobre, jak i złe
osoby. Na świecie dzieje się mnóstwo przykrych rzeczy. Gwałty, śmierci,
kradzieże, wojny, bójki, wandalizmy... To jest rzeczywistość, i ty musisz ją
zaakceptować.
-Wiem jaki jest świat.
-Wiesz, ale nie dopuszczasz do siebie tej informacji.
-Wole nie wiedzieć o tych wszystkich nieszczęściach.
Plantae przez chwilę patrzyła na Eleonorę smutnym wzrokiem.
-Ufasz za wielu osobom- powiedziała po chwili
-Słucham?- zdziwiła się Eleonora
-Nie wszyscy są warci tak dużego zaufania jakim dażysz wielu. Tylko
nieliczni na niego zasługują. Tylko twoi najbliżsi przyjaciele są go warci.
Rozumiesz?
-Tak... Znaczy mniej-więcej, ale... dlaczego tu jesteś? Dlaczego mi to
mówisz? I dlaczego ja w ogóle rozmawiam z koniem?
-Jestem tu by uświadomić ci to wszystko. I mówię ci to, ponieważ te
informacje mogą ci się jeszcze wiele razy przydać. Już wkrótce będziesz musiała
decydować- rzekła Plantae ignorując trzecie pytanie Eleonory.
-Wkrótce? Decydować? Pomiędzy czym?
-Pomiędzy osobami którymi można ufać i którym nie można ufać.
-Plantae, to wszystko jest bardzo dziwne. Nic nie rozumiem, i w dodatku...
-Niedługo sama się przekonasz że mam racje.
-N i e d ł u g o ? Jak to niedługo? Co się stanie?
-Jeszcze trochę i się dowiesz oraz to zrozumiesz- powiedziała tylko klacz i
zniknęła.
Uff... długo siedziałam nad tym rozdziałem... Zupełnie nie miałam pomysłów
co napisać! >< I wyszedł mi mega krótki ;_; Ale oczywiście jakoś wam to
wynagrodzę :***
*kto zostawia zapaloną świecę w
pokoju i sobie wychodzi??? xDDD
Co do gwiazdki o świecy... nie mów Alvinowi, ale ja :D Mało co pokoju nie spaliłam :D
OdpowiedzUsuńA rozdział.. Wow. Megaaśny! :D
Kurna, ja ci zawsze słlodzę -.-
To teraz będzie inaczej!
Moja biedna Britty... Alvin, ty podła wredna szumowino! Ślepy głupek!
Moja bidulka Britty..
W ogóle to fajny pomysł z tymi zwierzętami :d Taki original :D I teraz mam rozkminę, co one oznaczają... XD Chociaż wiesz, jak to ja, mam nadzieję że coś podłego dla Charlene :D I myślę, że ta klacz mówiła właśnie o niej.. przynajmniej mam taką szczerą nadzieję :D
I wreszcie.. po tylu próbach.. jestem PIERWSZAAAAAA!!!!! :D :D :D :D
Becouse I'm happpyyyyy!!! :D :D Ah, uroki działania ibumpromu :D
I jejcia, jak ja kocham twoje opowiadania, styl pisania i w ogóle.. wszyściutko! *o*
Taki akcencik na koniec xD
To wenki, pozdrawiam i wgl resztę ci będę życzyć na gg :D :*** <3
To jest bardzo ale to bardzo dziwny rozdział
OdpowiedzUsuńZawsze coś przewidywałam
Ale teraz nie mam kompletnie żadnego pomysłu o co może chodzić
Dla ciebie to chyba dobrze
Ale dla mnie już nie
Hahaha 😃 Iga nareszcie pierwsza *ciesz się 😂*
Myślałam na początku że ten wilk ją zje lub coś
Ale wtedy to by było za proste
Trochę żal mi Brittany i Alvina
Nawet trochę Charlene *ale tylko trochę*
Pozdrawiam cię oraz ekipę
Powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału na który czekam z niecierpliwością
Wenki życzę i miłego tygodnia
Papatki ❤
Supeeerasny rozdział! :3 Czy reszta też spotka te zwierzęta? Uhh.. xD Bardzo ciekawie się zapowiada! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, wenki życzę i pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że bardzo fajny pomysł! Z tymi zwierzętami, no bomba! i Wilk *O* *Jula :D*
OdpowiedzUsuńale na serio mega mi się podoba *O* takie całkiem inne opko niż pozostałę i tyle w tym tajemnicy.. na serio bomba! <3
ciekawe komu nie można ufać.. no mam nadzieje, ze nie Simonette, bo tylko z nimi zwierzęta nie rozmawiały XD
cudaśny rozdział i z niecierpliwością czekam na nexta *O* wenki <3
Wilk <3
OdpowiedzUsuńKocham cie za wilka :*
Świetne opowiadanie. Naprawdę dobre. Szkoda mi strasznie Brittany. Jak alvin może być taki ślepy? Nie no nie mogę... Z niecierpliwością.czekam na następny rozdział oczywiście.
Pozdrawiam <3
Wilk! To ja, ja, mój avatar! Srebrno-niebieska wilczyca! Nerezza! *O*
OdpowiedzUsuńMega rozdział <3 Zupełnie inne opowiadanie niż pozostałe o tej tematyce, ten powiew tajemnicy... Love <3
Nie mogę się doczeka następnego rozdziału x3
Heyka :D Tak jakbyś nie miała nic do roboty, to.. xD
OdpowiedzUsuńGratulacje1 Zostałaś nominowana na moim blogu do LBA! Pytania znajdziesz w poście: https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6663172324526606256#editor/target=post;postID=2342456378717171469;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=0;src=postname
Miłego odpowiadania :**
Ja też ją nominowałam
UsuńI teraz musi odpowiedzieć na pytania od nas dwie
:* <3