Autor/ka: Brittany Miller-Seville
Cześć! Oto pierwszy fanfic pisany przez czytelniczkę :) A konkretnie pierwsza część tego owego fanficu :D Już przy zdjęciu pękałam ze śmiechu, a jak to przeczytałam, to leżę i nie wstaję xD
On-
Młody wojownik, nie znający litości, miłości ani współczucia. Jest
istną maszyną do zabijania. Wysportowany, silny, bezwzględny. Nie zawsze
tak było- potrafił kochać, szanować i współczuć. Przed śmiercią swojej
matki. Czy ta drobna osóbka, odmieni jego życie?
Ona-
młoda wojowniczka, odważna, nieustraszona. Lecz jednak potrafi kochać,
kocha wszystko co żyje, nienawidzi siebie za to, że potrafi zabijać, że
to robi. Próbuje ocalić każde stworzenie. Ale czy potrafi ocalić
skamieniałe serce przed rozkruszeniem?
Niewysoka,
rudowłosa dziewczyna przemierzała korytarze miejsca, gdzie została
wytrenowana. Przechodziła pewnie obok sali do ćwiczeń, do nauki władania
broni, łucznictwa, obok stołówki. Skręciła w prawo ciemnym korytarzem
trafiając do długiego rzędu drzwi prowadzących do sypialni. Otworzyłam
odpowiednie kluczykiem trzymanym w tylnej kieszeni dopasowanych,
czarnych spodni.
Weszłam
do małego, podziemnego pomieszczenia. Nie ma tutaj okien, a światło
jest żółte. Po prawo stoi podwójne łóżko przykryte czarno-różową
pościelą. Na wprost była czarna kanapa z bladoróżowymi poduszkami. Po
lewo było przejście do łazienki. Pokój nie był szczególnie ozdobiony.
Szafa, elżanka, kilka zdjęć. Na półkach leżało kilka nie otworzonych
książek, a pod łóżkiem schowany był różowy pamiętnik. Na łóżku leżał
czarny laptop z wyklejonym różowym imieniem właścicielki. Dziewczyna
podeszła do urządzenia w włączyła je, rzucając niebieskie światło ekranu
na pomieszczenie. Pomimo iż grała twardą i niezależną dziewczynę w
środku była delikatna i wrażliwa. Pomimo jej historii.. Jej charakter
nie przepadł. Jej osobowość nie umarła. Jest tylko schowana i czeka żeby
się ujawnić. I jej właścicielka dobrze to wie.
Wysoki
brunet kierował się do pokoju swojej nowej podopiecznej. Wiedział, że
dziewczyna jest dobra ale musi być lepsza. Jak będzie lepsza to ma być
jeszcze lepsza. Jego zadaniem jest wyszkolić ją na najsilniejszą i
najlepszą zabójczynię. Równą mistrzom, czyli między innymi równą jemu.
Dlatego wybrali właśnie jego. Bezwzględnego, silnego i odważnego
mężczyznę, który nigdy nie zaznał prawdziwego, szczerego uczucia. Który
nigdy nie zważa na uczucia innych. Czy to się zmieni? Ma nadzieję. Czy
tego chce? Nawet nie jest świadomy jak bardzo. Czy dopuszcza to do
głowy? Za żadne skarby. Zapukał pewnie do czarnych drzwi i nie czekając
na odpowiedź wszedł do pomieszczenia. Rozejrzał się po pokoju swojej
podopiecznej i czekał.
- Emm.. kim ty jesteś? - zapytała dziewczyna jak zobaczyła znad ekranu laptopa obcego faceta w swoim pokoju.
- Ja? - zastanowił się chwilę.- Cztery. Twój nowy trener, a Ty?- warknął z niechęcią.
- Brittany... jak widać, twoja nowa podopieczna.
BRITTANY
Mówiłam
spokojnie przyglądając się Cztery...W sumie, nawet nie wiem czemu jego
imię to liczba, ale ok.. Był kilka centymetrów wyższy ode mnie, miał
ciemne, gęste włosy, cudowne czekoladowe oczy. Czarna koszulka
przylegająca do ciała podkreślała jego wyrzeźbioną klatę, a krótki rękaw
ukazywał mięśnie na rękach. Widać, iż był wysportowany, twardy i
śmiały.
- Wstawaj, nie będziemy marnować czasu. - powiedział oschłym, nie znoszącym sprzeciwu głosem.
-
Daj mi się przebrać. - odpowiedziałam takim samym tonem, wzięłam z
szafy czarne spodnie dresowe, ale przylegające do ciała, szarą bokserkę i
czarno szare trampki krótkie. W łazience zmyłam lekki makijaż, pokryłam
twarz samym kremem i związałam długie, rude, lekko zakręcone włosy w
wysokiego, luźnego koka. Ubrałam się i wyszłam, psikając wcześniej
malinowymi perfumami.
-
Gotowa, możemy iść. - powiedziałam szybko i wyszliśmy. Cztery prowadził
mnie przez długi korytarz, którego wcześniej nie znałam. Stanęliśmy
przez wysokimi, dużymi, masywnymi, czarnymi drzwiami.
-
To co tam jest, nie może wyjść poza ściany tego pomieszczenia. Nikomu
nie możesz tego powiedzieć. Ani tego, że cię trenuje. Rozumiesz? -
zapytał surowym tonem.
- Rozumiem, czego tu nie rozumieć? A dlaczego..- przerwał mi.
-
Nie, nie powiem ci dlaczego. Teraz chodź ślamazaro. - gdy mnie tak
nazwał, aż zabolało.. myślałam, że jest trochę inny.. Ale nie dałam po
sobie nic poznać, chodź najchętniej uciekłabym stamtąd.
-
Prowadź, bezmózgi idioto. - powiedziałam pewnie i weszłam przez otwarte
już drzwi. To co tam było, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Pokój był cały czarny, z kilkoma lampami na wysokim suficie. Podłoga
była drewniana, wyłożona po części czarnym kauczukiem. Na ścianach
wisiała wszelaka broń, od scyzoryków, po wielkie siekiery, od małych
pistoletów po wielkie karabiny, ale wisiały też piękne łuki i cała
kolekcja strzał. Od tych zwykłych, po strzelające ogniem. W rogu pokoju
był dziwny pokój..
- Co tam jest? - spytałam po chwili wskazując pokój.
- Tam zmierzysz się ze swoimi lękami podczas symulacji. - zaniemówiłam..
-.. j-jak?
- Zobaczysz później. Teraz idziemy trenować. - złapał mnie za ramię, za mocno. Syknęłam z bólu i gwałtownie się wyrwałam.
- Co ty robisz?! Odbiło ci?! - krzyknęłam.
- Nie waż się podnosić na mnie głosu, bo pożałujesz. - zagroził.
-
Tak, bardzo się ciebie boję. - zakpiłam, chodź w rzeczywistości jednak
trochę się bałam. Spróbował zadać mi cios (karate) z zaskoczenia, lecz
szybko zrobiłam unik, stanęłam za nim i skosiłam go od tyłu. Wszystko
zrobiłam bardzo szybko i zwinnie, więc nie miał szans i upał. To teraz będę miała piekło.. pomyślałam. Szybko wstał i zarzucił mnie sobie jak worek przez ramię.
- Ej! Postaw! Zostaw mnie! - krzyczałam i waliłam go pięściami po plecach, bez skutku.
- Po moim zimnym trupie. - odpowiedział oschle.
- To się da załatwić. - powiedziałam pewnie i już się nie wyrywałam, i nie krzyczałam.
-
Po co ty mnie chcesz.. trenować? - zapytałam już grzeczniej, po kilku
minutach, nadal wisząc przez ramię. Nie wiem czemu, bo wyszliśmy tylnymi
drzwiami pokoju za zewnątrz i mogłabym iść sama.. ale tu jest nawet
wygodniej.
- Nie chcę - powiedział łagodniej niż wcześniej - muszę.
- Aha... a czemu?
- A co ty taka ciekawska? - warknął.
- Hmm.. chce wiedzieć co ma ze mną być.
- To się nie dowiesz. Przynajmniej nie teraz. - odpowiedział dając do zrozumienia że nie chce ciągnąć tematu. Westchnęłam.
- Możesz mnie postawić? - zapytałam - proszę?
- Nie wygodnie ci? - zaśmiał się.
- W sumie.. a nieś mnie. - uśmiechnęłam się. Czyli jednak potrafi być normalnym chłopakiem.. mam nadzieję.. pomyślałam i ułożyłam się wygodnie (jeżeli to w ogóle możliwe wisząc przez ramię) i czekałam cierpliwie.
-
Ej.. no weź.. gdzie my idziemy? - marudziłam. Szliśmy już kilka godzin,
znaczy.. ja nadal wisiałam i zaczynał mnie już boleć brzuch.
- Jesteśmy na miejscu. - postawił mnie, o dziwo delikatnie.
- No nareszcie.. - powiedziałam i wyprostowałam obolałe plecy i brzuch. Odwróciłam się i zauważyłam.. płot.
- Niosłeś mnie kilka godzin... do płotu?! - krzyknęłam.
- Po pierwsze, mówiłem, że masz nie podnosić głosu! - ryknął mi prosto w twarz.
- Phi! Po moim trupie! Nie będę się ciebie słuchać!
- To pożałujesz!
-
Wiesz, jakoś się ciebie nie boję. - powiedziałam pewnie, w środku
pękając ze strachu. - przejdź do punktu drugiego i się tak nie denerwuj,
bo zmarszczek dostaniesz.- westchnął głęboko ze złości i kontynuował.
-
Po drugie, musimy przejść przez ten płot i nie mam zamiaru cię tam
przenosić. Tylko się pośpiesz, nie chcę spędzić całego dnia, czekając aż
łaskawie postanowisz przejść.. - powiedział, na co prychnęłam. Chciałam
mu pokazać, na co mnie stać, więc szybko wskoczyłam na wysoki płot i
zaczęłam się wspinać. Po kilkunastu sekundach wylądowałam na ziemi po
drugiej stronie i krzyknęłam.
-
No! Już! Chodź, chyba że się boisz! - zaśmiałam się. Rozejrzałam się po
okolicy. Był tu.. las. Wielki las.. Po chwili Cztery wylądował obok
mnie.
- I.. nadal nie rozumiem, po co mnie tu przyprowadziłeś.
-
Spróbuj nadążyć. - powiedział z cwaniackim uśmiechem i tajemniczym
wzrokiem i .. zaczął biec. Więc szybko dołączyłam do niego i w mgnieniu
oka go dogoniłam. Postanowiłam mu dopiec, więc spróbowałam go
wyprzedzić, przyspieszając. Jednak nie dał się wyprzedzić, powtórzył
moją czynność. Więc chcąc nie chcąc biegliśmy w równym tempie. Już kilka
minut.
-
Dokąd biegniemy? - zapytałam z lekką zadyszką. Biegliśmy już długi
czas, mijając po drodze wiele przeszkód jak wysokie kamienie, lub
korzenie.
- Zobaczysz. - powiedział z równie małą zadyszką.
Czułam
piekący ból w nogach, ból w płucach.. biegliśmy bez przerwy od kilku
godzin. Byłam głodna, zmęczona i spragniona. Nie patrzyłam już pod nogi,
co było dużym błędem. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i z
hukiem upadłam na mokrą ziemię.
CZTERY
Biegliśmy,
biegliśmy i biegliśmy. Już dłuższy czas, ale nie przeszkadzało mi to.
Bieganie mnie odprężało. Nie wiedzieć czemu, co chwilę sprawdzałem czy
aby na pewno wredna ruda biegła obok. Miała dobrą kondycję, muszę
przyznać. Biegliśmy dość szybko, a ona dorównywała mi tempa i nie
zwalniała, wręcz przeciwnie, chciała mnie wyprzedzić. Nagle usłyszałem
huk i zauważyłem brak rudej obok mnie. Stanąłem szybko i kucnąłem obok
dziewczyny. Sprawdziłem oddech, nieregularny ale był. Niestety, była
nieprzytomna.. A co jak jej coś się stało? To moja wina.. nie
musiałem tak długo biec! .. chwila.. co ja robię?! Poczucie winy?! Czemu
ja się tak martwię o tą wredną rudą?!
karciłem się w myślach. Wziąłem ją na ręce i szedłem w stronę podziemnego "domu". Ale ona jest lekka.. pomyślałem
idąc z dziewczyną na rękach. Oddech jej się już unormował, pewnie
zemdlała z przemęczenia.. Mieliśmy dobiec okrężną drogą do bazy. Byliśmy
już niedaleko, więc doszedłem w kilka minut. Wyszedłem z lasu, kierując
się w stronę tylnego wejścia do pokoju treningowego. Otworzyłem drzwi
łokciem, zamykając je w ten sam sposób. Skierowałem się do pokoju
dziewczyny. Otworzyłem je kluczem, znalezionym w kieszeni jej spodni i
położyłem ją na łóżku. Przykryłem letnią kołdrą i postawiłem wodę na
stoliku obok łóżka. Co się ze mną dzieje?! Muszę się odstresować, bo mi odwala! wyszedłem szybko zamykając cicho drzwi i wróciłem do pokoju.
Znowu
to samo.. ten sam koszmar, codziennie. Ciemny pokój, mała lampka.. ale
teraz coś się zmieniło. Zamiast tajemniczej nieznajomej, którą miałem
zastrzelić, na krześle siedziała.. Brittany? Czemu ona... czemu ona tu
siedzi? W sumie, teraz mi będzie łatwiej! Wziąłem pistolet do rąk i
odpowiednio się ustawiłem celując prosto w głowę rudowłosej dziewczyny.
Ale przed wystrzałem spojrzałem w jej oczy.. przepełnione strachem,
duże, turkusowe oczy, patrzące na mnie z przerażeniem.. coś we mnie
pękło, nie mogłem się ruszyć, nie mogłem wystrzelić.. rzuciłem
pistoletem o ziemię, odwiązałem Brittany i .. obudziłem się.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Kilka słów ode mnie: OK... Ta ostatnia notka trochę mnie zaniepokoiła... Ale wierzę że Brittany nic się nie stanie, i będzie cała i zdrowa... Karate? Hmm... Skądś to znam :D Ogólnie fanfic wydaję mi się być... no ciekawy, to na pewno :) Podoba mi się! Naprawdę mi się podoba! :) Zainteresował mnie, bo kojarzy mi się z... książkami. Różnymi książkami które czytałam. Ja lubię czytać i dlatego ten fanfic długo będzie należał do moich ulubionych :) Z chęcią przeczytam następne części i z dumą wstawię na bloga, ale to nie zmienia faktu że leżę i kwiczę ze śmiechu po przeczytaniu tego :D Powodzenia w pisaniu, i weny :)
Fanfick, fanfiction czy jak kto zwał tak zwał - super ;)
OdpowiedzUsuńCo do historii, przypomina mi jedną książkę, którą lubię ;) Weny ^^
Ps. Ten "Cztery" to nie jest Alvin? Bo jak tak to moje Alvittany musi mieć awwww ;3
Tak, Cztery to jest Alvin :) heh, może ci przypominać, bo pomysł na tą historię, zaczerpnęłam po przeczytaniu kilkunastu książek woęc wiesz... :) cieszę się że się wam podoba :)
UsuńTen fanfick jest super.Jak zaczęła czytać to zastanawiałam się gdzie jest Alvin , ale jak pojawił się ,, Cztery '' to już wiedziałam że to będzie Alvin.Ale myślałam też że jakbym się pomyliła i to nie byłby Alvin to pewnie pojawił by się później.
OdpowiedzUsuńChyba wiem o jaką książk (Niezgodna) bardzo mnie ciekawi co będzie dalej. Życzę weny . Fanfick cudo.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny fanfick *o* Lubię takie książki/opowiadania jak ten :) Czekam, aż dodasz wkońcu nexta :D
OdpowiedzUsuń