Chcialibyście bym zarabiała przez bloga? I czy ktoś mógłby mi powiedzieć czy was to kosztuję...?

środa, 11 maja 2016

Po Drugiej Stronie Zwierciadla, cz.7


Czesc, kochani xD Znowu dwa rozdzialy na raaaaz ^^





Alvin zjadł śniadanie najszybciej jak mógł i pobiegł na górę do sypialni, zupełnie ignorując zdziwione spojrzenia przyjaciół i ich pytania dokąd się tak śpieszy.
Chłopak wpadł do sypialni i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do łóżka Szymona, schylił się i wyciągnął walizkę brata. Przykucnął przy niej i rozpoczął przeszukiwanie walizki. Książki, brudne ciuchy, jakieś słodzycze (dop. Alvin: zatrzymałem je sobie :D LOL), znowu książki, i jeszcze więcej książek.
-Czy on w tej walizce ma tylko książki?!- burknął pod nosem Alvin otwierając jedną z mniejszych kieszonek- O! W końcu!- dodał zadowolony wyciągając latarkę i paczkę baterii.
Chłopak zapiął walizkę i z nieładem kopnął ją byle jak z powrotem pod łóżko. Następnie sięgnął do jednej z szówlad etażerki znajdującej się obok łóżka Szymona i wyciągnął czarny, elektroniczny zegarek.
-On tego póki co nie potrzebuje- pomyślał nadkładając sobie zegarek na nadgarstek.

~~~~~~

Charlene szła wolnym krokiem przed lasek znajdujący się przy zamku. Przez korony drzew przebijały się promienie słońca i składały pocałunki na twarzy dziewczyny. W okół niej panował zupełny spokój i cisza. Jedyne odgłosy które słyszała to były jej kroki i łamamiące się pod nią gałązki, śpiew ptaków i szelest koron drzew.
Szła tak przez jakieś pół godziny gdy doszła do strumienia. Przykucnęła przy brzegu i spojrzała w wodę. Była krystalicznie czysta.
W tamtym momencie w odbiciu wody zobaczyła łanię. Zwierze stało centralnie za nią i przyglądało się jej. Charlene natychmiast się odwróciła, jednak nikogo za sobą nie zobaczyła.
-To jakiś żart?- zapytała samą siebie wstając.
Wyprostowała się i rozejrzała się czujnie w około. Pustka. Dziewczyna odwróciła się i wstrzymała powietrze. Pomiędzy drzewami stała owa łania. Była cała biała i miała lśniące, zielone oczy.
-Wow...- mruknęła Charlene robiąc krok w stronę zwierzęcie gotowa na to, że łania zaraz ucieknie.
Jednak ta tego nie zrobiła. Wrecz przeciwnie, zrobiła krok w stronę blondynki. Charlene obejrzała się przez ramię, mając wrażenie że ktoś za nią jest. Usłyszała syk, jakby ktoś spuszczał powietrze z opony, i wyczekujące chrząknięcie. Natychmiast spojrzała w stronę łani i zamarła. Nie było już zwierzęcia. Stała przed nią kobieta. Była dosyć wysoka, z ciemnymi, prawie czarnymi oczami; długimi, prostymi, ciemno-czerwonymi włosami i jasną karnacją. Była ubrana w długą czarną suknie a w ręce trzymała czarną, długą laskę, która była prawie tak wysoka, jak ona sama. Na jej końcu znajdowała się nieduża kula. W jej środku znajdowało się coś na wzrór czerwonego dymu.
-Witaj- powiedziała spokojnie
-Cześć...- odparła Charlene mierząc kobietę wzrokiem.
-Jak się nazywasz?
-A ty?- odpowiedziała pytaniem blondynka
-Jestem Devilisha.
-Charlene- powiedziała po chwili zawahania nastolatka- Kim jesteś?
-Nie musisz się mnie obawiać.
-Zadałam pytanie.
-Jestem częścią ciebie.
-Słucham? To jakiś żart?- zakpiła Charlene uruchamiając swoją naturę niedowiarka.
-Nie, skądżę. Jestem częścią ciebie. Jestem połączeniem części twojego umysłu i serca.
-Mhm... Czyżby? A masz jakiś dowód?
-Oczywiście. Nawet kilka. Zanim Ty i Alvin zostaliście parą, ty i Brittany byłyście najlepszymi przyjaciółkami, ale wasza przyjaźń rozpadła się ponieważ obie kochacie Alvina. Od tamtej pory wolisz uważać na Brittany ponieważ w głębi serca masz wrażenie że ona i Alvin mogliby być parą. Acz wciąż się przyjaźnicie.
Charlene otworzyła szeroko oczy i zdrętwiała. Miała rację. Przez chwilę wpatrywała się w Devilishę zupełnie zdumiona.
-Skąd o tym wiesz?- zapytała po chwili.
-Już ci mówiłam. Wiem o wszystkim co się dzieje w twojej głowie i sercu, ponieważ jestem częścią ciebie.
-Po co tu jesteś? Czego tu szukasz?
-Chciałabym ci pomóc.
-Pomóc? Niby w czym?
-Naprawdę nie chciałabyś pozbyć się co niektórych, by być szczęśliwa?
-S ł u c h a m ? !
-Przykładowo Szymon. Wielokrotnie cie denerwuję i zanudza, czyż nie?- powiedziała kobieta
-Tak, czasami, ale... ale to mój przyjaciel!
-Lub Brittany.
-Brittany?- powtórzyła Charlene robiąc krok w stronę Devilishy.
-Tak. Mogłabym pomóc ci pozbyć się jej. Nikt by nawet nie zauważył że jej nie ma. Ty miałabyś Alvina tylko dla siebie, i w dodatku zajełabyś jej miejsce. Nie tylko w sercu Alvina, ale również w życiu jej sióstr, i w ich zespole.
-To by było na zawsze?- zapytała po chwili Charlene
-Takie szczegóły możnaby dogadać.
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł...
-Ależ dlaczego? Ty miałabyś wszystko czego pragniesz. Nie pozostawałabyś już więcej w jej cieniu. Wtedy to ona byłaby nikim, a ty byłabyś gwiazdą- kusiła Devilisha. Jej oczy błyszczały.
Charlene próbowała sobie to wyobrazić. Życie bez Brittany? Do pewnego momentu mogłoby być naprawdę pięknie. To ona miałaby honorowe miejsce w życiu i sercu Alvina, to ona byłaby sławna, to ona nie mogłaby się odgonić od paparazzi, i to ona miałaby wszystko co ma Brittany.
Ale co potem?
Kogo by wkurzała? Z kogo i z kim by się śmiała? Z kim by plotkowała? Z kim chodziłaby na zakupy, do fryzjera, na manicure? U kogo by nocowała? Z kim by urządzała babskie wieczorki? Z kim wymieniałaby się ubraniami? Z kim oglądałaby horrory ukryta pod kocem i przytulona do poduszki? Z kim płakałaby do bólu przy durnych, kiczowatych romansidłach? U kogo by się żaliła na temat całego świata? Z kim rozmawiałaby o aktorach, piosenkarzach i przystojnych chłopakach?
Kto byłby jej najlepszą przyjaciółką?
-Nie- powiedziałała po chwili.
-C o ? ! Ale... Ale dlaczego? Wyobraź to sobie! Przecież miałabyś  w s z y s t k o !
-Miałabym wszystko, ale straciłabym przyjaciółkę. Wolę żyć tak jak teraz.
-Dobrze to przemyśl. Taka okazja jest jedyna. Niepowtarzalna!
-Wiem. Ale jest mi dobrze, tak jak jest. Więc możesz sobie iść. Chao!
-Będzie jeszcze tego żałować- mruknęła przez zęby Devilisha.
-Może i tak. Ale do tego mam jeszcze sporo czasu. Odejdź.
Kobieta w czerni przeklnęła pod nosem, odwróciła się na pięcie i odeszła w głąb lasku.

~~~~~~

Alvin stanął przed owymi drzwami. Od jego ostatniej wizyty pewnie nikogo tu nie było, bo drzwi były otwarte na oścież, tak jak je zostawił ostatnim razem.
-Tym razem się nie przestraszę- powiedział sam do siebie Alvin nakładając kaptur na głowę.
Włączył latarkę i powoli wszedł do pomieszczenia. Uniósł nieco urządzenie i poświecił w około. Wszędzie stały jakieś kartony, pudła, skrzynie i, gdzie nie gdzie, jakieś szafy. W sufitu zwisały pajęczyny w na wszystkich przedmiotach znajdowała się gruba warstwa kurzu. Na strychu były też okna. Małe, okrągłe i bardzo brudne, ale były. Większość z nich była zasłonięta pudłami, ale kilka z nich, głównie te znajdujące się w głębi pokoju, oświetlały minimalnie pomieszczenie.
Alvin zrobił kilka króków do przodu, i spojrzał w dół. Kilka centymetrów przed nim, na podłodze leżała jego komórka. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie podnosząc ją po czym zaczął ją oglądać, szukając ewentualnych uszkodzeń. Telefon, acz trochę zakurzony i brudny, był cały i zdrowy.
-Poszło szybciej niż sądziłem...- pomyślał Alvin.
W tamtym momencie drzwi za nim gwałtownie się zatrzasnęły. Brunet błyskawicznie się odwrócił i wbił wzrok w drzwi. Na pewno nie była to wina przeciągu bo wszystkie okienka były zamknięte.
-Jedno jest pewne, ja tam póki co nie wracam- mruknął pod nosem Alvin oglądając się przez ramię.
Przypomniał sobie sytuację która miała miejsce gdy ostatnio tu był. Alvin należał do grupy osób która nie wierzy w potwory, a żeby już  ewentualnie uwierzył, musi jednego zobaczyć.
I to właśnie chciał zrobić.
Ruszył pewnym siebie krokiem w głąb strychu. Zwinnie manewrował pomiędzy wszystkimi znajdującymi się tam meblami.
Im głębiej szedł, tym bardziej porządnie wyglądał strych. Zakurzone pudła ustępowały miejsca starym kanapom, toaletkom, fotelom, i innym meblom tego typu.
Alvin zatrzymał się pomiędzy dużą szafą i starą kanapą. Stał obok jednego z okien, którego światło padało na duże, zdobione, zakurzone lustro.
Chłopakowi przez chwilę wydawało się że gdy się na nie spojrzał, jego powierzchnia zalśniła złotem. Alvin ścisnął mocniej latarkę i powoli podszedł do lustra. Było tak zakurzone że nie mógł zobaczyć własnego odbicia. Rozejrzał się w około w poszukiwaniu czegoś, czego mógłby użyć do przetarcia go. Po chwili zauważył jakąś chustę leżącą na pobliskim fotelu. Zgarnął ją i kilkoma zwinnymi ruchami przetarł lustro i rzucił chustę w kąt.
W odbiciu widział samego siebie, trochę bladszego niż normalnie, ale to wciąż był on sam. Jednak po chwili obraz zaczął się zmieniać. Powierzchnia lustra zamazała się, jakby się zaparowała. Alvin zrobił krok do tyłu. Wtedy obraz znowu stał się wyraźny. Widział siebie, i Brittany. Stali obok siebie, i wyglądało na to że rozmawiali. Po chwili brunet objął Brittany w pasie, przyciągnął ją powoli do siebie i pewnie, acz delikatnie pocałował. Dziewczyna objęła go w okół szyi i oddała się w zupełności pocałunkowi.
-Co do...- zaczął Alvin czując jak jego serce zaczyna waleć jak młot.
Przez kilka chwil wpatrywał się w obraz jak zahipnotyzowany, kiedy ten znowu zaczął się zmieniać. Tym razem zobaczył siebie kłócącego się ostro z Charlene. Nie słyszał żadnym głosów, ale obraz wyraźnie pokazywał że krzyczeli na siebie. Po chwili chłopak powiedział coś co zamurowało blondynkę. Przez chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w Alvina szeroko otwartymi oczami, które szybko zaszły łzami. Kilka sekund później zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła popychać chłopaka i bić go po klatce piersiowej. Po krótkiej chwili tej ''walki'' Charlene wrzasnęła coś do Alvina, strzeliła go w policzek, odwróciła się i odeszła. Wówczas lustro znowu się zaparowało.
Zanim Alvin zdążył się na dobre przestraszyć w odbiciu znowu zobaczył siebie samego. Miał szeroko otwarte oczy i skórę koloru białej kartki papieru.
Wtedy jego odbicie zrobiło krok do przodu i uśmiechnęło się złośliwie. Alvin zrobił krok do tyłu, gotowy do ewentualnej ucieczki. Jego ''sobowtór'' wyprostował się i spojrzał mu prosto w oczy. Jego włosy jakby nieco pociemniały, karnacja zrobiła się śniada; a zwykły, czekoladowy kolor oczu ustąpił miejsca mocnej czerwieni. Cały czas uśmiechał się złośliwie, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie. W tamtym momencie rozległ się tak dobrze znany Alvinowi pisk.

~~~~~~

Szymon stanął pod drzwiami prowadzącymi do sypialni dziewczyn i zawahał się. Powinien pogadać z Żanetą. Poprzedniego dnia umówił się z nią, i zupełnie ją olał. Ale co ma jej powiedzieć? ''Widziałem cie z tym chłopakiem w bibliotece i stwierdziłem że nie ma sensu nawet próbować''...? To brzmi absurdalnie. Wręcz śmiesznie. Nagle pomyślał o Somnium. Powinien powiedzieć Żanecie prawdę? C a ł ą  prawdę? Od razu wybił sobie ten pomysł z głowy. Ktoś tak trzeźwo myślący jak Żaneta nigdy nie uwierzłby w ani jedno jego słowo. Jeśli jej powie to wszystko, jest prawdopodobne że go najzwyczajniej w świecie wyśmieje. Uzna za pajaca. Tak jak Brittany myśli o Alvinie. Poza tym, miał dziwne wrażenie że Somnium wolałby by nikt o nim nie wiedział. Ale co jeśli to był tylko sen? Jest spora szansa że w pewnym momencie przysnął w bibliotece i to wszystko zaczynając od tajemniczego znajomego Żanety i kończąc na Somnium było tylko snem. Tak, cóż, to bardzo prawdopodobna wersja.
Zanim Szymon zdążył coś jeszcze pomyśleć drzwi się nagle otworzyły i stanęła w nich... Żaneta! Niech to!
-Szymon?- zdziwiła się dziewczyna otwierając szerzej drzwi- Co ty tutaj robisz?
-Ja? Ja tylko... ee... Jesteś sama?- jąkał się Szymon
-Tak, dlaczego pytasz?
-Mogę wejść?
-Jasne, wchodź- odparła Żaneta odsuwając się trochę by go wpuścić.
Szymon wszedł do pokoju i korzystając z okazji przeleciał wzrokiem po pokoju. Wszystko było w idealnym, codziennym porządku. Łóżka były pościelone, okna i drzwi tarasowe szeroko otwarte, troche ciuchów leżało na dwóch z czterech łóżek (dop. Szymon: zapewne Brittany i Charlene xD) a na jednym z łóżek leżała otwarta książka, a na etażerce obok stał kubek z herbatą. Tak, wszystko było w idealnym porządku, nawet charakterystyczny stosik ubrań leżącym przy łóżku fiołkowookiej. Szymon uśmiechnął się lekko pod nosem zauważając pomiędzy ubraniami jedną ze swoich bluz.
-To... hehe... co się stało wczoraj?- zapytała Żaneta dyskretnie (dop. Żaneta: tak, zrobiłam to tak bardzo dyskretnie że aż to zauważył...-.-) kopiąc ubrania pod łóżko
-Wczoraj? Ah, wczoraj! Wiesz... ja... eeee...- zaczął Szymon szukając jakieś dobrej wymówki- Pomagałem Alice!
-Pomagałeś Alice?
-Tak, bo ona... musiała pomóc przy młodszych dzieciach, i ja... zgłosiłem się na pomocnika, bo... wiesz, to dzieci, wszędzie ich pełno.
-Sądziłam że nie przepadasz za dziećmi- stwierdziła trochę zdziwiona Żaneta
-Ups...- pomyślał Szymon- Tak, ale... yh... Poprosiła mnie, i przecież nie mogłem odmówić. Ale mam nadzieje nigdy więcej tego nie robić. Jedno z dzieci wylało na mnie sok, a drugie pomogło mu przy pomocy dużej ilości farby- dodał już na głos- To. Był. Najgorszy. Dzień. Mego. Życia.
Żaneta zakryła usta dłonią by ukryć uśmiech i stłumić chichot.
-Sukces!- ucieszył się w duchu Szymon- To... wczoraj się nam nie udało jednak spotkać...
-Tak, niestety...
-Ale... dzisiaj wieczorem moglibyśmy się spotkać w bibliotece, co?
-A tym razem będziesz?- zapytała Żaneta chichocąc.
-Jasne, masz moje słowo!
-W takim razie nie ma sprawy!- uśmiechnęła się Żaneta
-Super!
-W ogóle nie masz pojęcia co mi się wczoraj wydarzyło!- zawołała brunetka siadając na łóżku.
-Opowiadaj- polecił łagodnie Szymon siadając w fotelu obok łóżka dziewczyny.
Tak więc Żaneta opowiedziała mu o całej sytuacji w bibliotece. Opowiedziała mu o tym jak podoba jej się cały zamek. O tym jak zafascynowana była biblioteką. O tym jak wpadła na tego chłopaka. O tym jak on ją złapał. I o samym chłopaku też mu opowiedziała. Nazywa się Oscar, i pochodzi z Argentyny. Mówiła mu też o tym jak spędzili dwie następne godziny na czytaniu, i gadaniu na bezsensowne tematy. Podkreśliła też że są tylko przyjaciółmi, i że w Buenos Aires na Oscara czeka dziewczyna.
Szymon podparł głowę na rękach i pomyślał że mógłby słuchać głosu Żanety do końca życia, bez przerwy.



I co? Podoba wam się? Bo mi bardzo ^^ I znowu maltretuje Alvina xD Iga, sorry, wybacz mi :D Jakoś ci to wynagrodzę xD

2 komentarze:

  1. Boskie boskie boskie
    Charlene miałaby usunąć Britt
    O nie
    Dobrze że się nie zgodziła
    A Alvin widział w lustrze najpierw szczęśliwego z Britt a potem przykra sytuacja z Charlene
    I to mi się podoba
    Idze na pewno też 😂
    Czekam na kolejny rozdział i na ask
    Wenki życzę
    Papatki ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto... za tego Alvina, to ja cię bym udusiła -.- BYM udusiła, ponieważ...
    " Widział siebie, i Brittany. Stali obok siebie, i wyglądało na to że rozmawiali. Po chwili brunet objął Brittany w pasie, przyciągnął ją powoli do siebie i pewnie, acz delikatnie pocałował. Dziewczyna objęła go w okół szyi i oddała się w zupełności pocałunkowi." <3 <3 <3 Chyba kojarzysz moją reakcję na ten fragment, eh? I znam go już na pamięć xD
    Ale jeszcze raz mi coś zrobiśz Alvisiowi! Masz w łeb. Nie wiem jak, ale jak mu coś zrobisz to masz w łeb xDD
    Ale z tym lustrem yło super jak nawrzeszczał na Charlene :D
    Głupia pinda... a ta Devilisha jeszcze namiesza, ja to czuję xD
    Koffam Cię jednak za te słodkie momenty <3 I wybaczę ci, jak już Alviś będzie bezpieczny! I cały xD
    Czekam na to wynagrodzenie :D
    Lecę dalej ;) <3

    OdpowiedzUsuń