Czesc ludzie :*** Co tam? :D
Alvin siedział na piasku, pod drzewem wpatrzony w nieskończoność. Obok
niego Charlene leżała na ręczniku i mówiła coś do niego, ale chłopak zupełnie
tego nie słuchał. Prawdę mówiąc nie słyszał niczego co działo się w okół niego.
Myślał o Brittany. Obiecali sobie że taka sytuacja się więcej nie powtórzy. A
jednak się powtórzyła. Co gorsza, Alvin pomyślał że dałby sporo za więcej
takich chwil sam-na-sam z Brittany. Kiedy tylko o tym pomyślał skarcił się w
myślach. Jak może tak myśleć! Przecież Brittany to tylko jego przyjaciółka!
Jego kumpela! To Charlene jest jego dziewczyną! To ją kocha!
Chłopak pokręcił kilka razy głową i spojrzał w stronę blondynki.
-No więc, co sądzisz?- zapytała dziewczyna
-Słucham?
-Eh... zwróciłeś w ogóle uwagę na to co mówiłam?- westchnęła Charlene
-No wiesz...
-To było pytanie retoryczne. To jest oczywiste że nie usłyszałeś ani słowa
z tego co powiedziałam.
-W takim razie powtórz- poprosił Alvin
-Szkoda czasu- odparła Charlene
-Jak chcesz- Alvin wzruszył ramionami i spojrzał w stronę dróżki. Chciałby
żeby Brittany wreszcie przyszła.
-Wiesz co? Ja idę popływać- mruknęła Charlene wstając- Ty tu siedź i rób co
chcesz.
-Hej, jesteś zła? Co takiego zrobiłem?- zapytał Alvin również wstając
-Nic.
-No więc?!
-Alvin... z resztą, nieważne. Co ja ci będę wyjaśniać...- westchnęła
blondynka ruszając w stronę jeziora
-Charlene, no!
-Po prostu odpuść!
~~~~~~
-No więc co niby mam zrobić?- zapytała Brittany opierając się o kolumnę
swojego baldachimu.
-Wiesz... masz sporo opcji- odparła Żaneta
-Wolałabym te, w których ani Alvin ani Charlene nie zorientują się że coś
jest nie tak.
-To nie masz opcji.
-Oh, to w takim razie daj mi te najbardziej logiczne i najlepsze!
-Cóż... w takim razie masz kilka opcji.
-Czyli?
-Możesz pogadać z Charlene.
-Zdecydowanie odpada.
-Albo pogadać z Alvinem.
-Tymbardziej!
-Możesz dalej użalać się nad swoim losem- odezwała się Eleonora chichocząc
cicho
-Ha, ha, ha, aleeeż śmieszne!
-Możesz zrobić z siebie bóstwo i pokazać Alvinowi co traci.
-Ty by było zbyt wyzywające. Poza tym, Charlene nie jest głupia. Od razu by
się zorientowała co jest granę.
-Hmmm... A gdybyś po prostu poszła tam, nad jezioro i obserwowała
zachowanie Alvina w stosunku do ciebie?- zaproponowała Żaneta- W ten sposób mogłabyś
się dowiedzieć czy twoje podejrzenia są słuszne.
-Hmmm... W sumie to ten pomysł brzmi najlepiej...- zamyśliła się Brittany,
po czym zwróciła się do Eleonory- Jak myślisz? Uda się?
-Tylko jeśli będziesz sobą i nie będziesz panikować- odparła blondynka
-Hmm... No dobra, chyba nie mam wyjścia.
-To co? Idziesz tam do nich?
-Tak, pójdę- przytaknęła Brittany i zerknęła w lustro- Ale... wyglądam
dobrze? Chyba mogę być sobą i równocześnie pokazać Alvinowi co traci, nie
sądzicie?
Żaneta i Eleonora popatrzyły się na siebie i wybuchły śmiechem.
-Jasne, kto ci broni?
-Dobra! To ja lecę!- zaśmiała się Brittany i wyszła z pokoju krokiem rodu
top modelki na pokazie mody.
Żaneta i Eleonora odprowadziły ją wzrokiem wciąż się śmiejąc.
-Żaneta!- zawołała po chwili Brittany z przedpokoju- Ktoś do ciebie!
Eleonora spojrzała na siostrę pytającym spojrzeniem. Żaneta zupełnie ją
zignorowała, podniosła się z podłogi i dyskretnie wyjrzała na przedpokój.
Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła że to tylko Oscar.
-Cześć, Żan- uśmiechnął się chłopak
-Znasz kolesia, czy to raczej kolejny pseudo-fan?- zapytała Brittany
półgębkiem
-Spokojnie, Britt, to mój znajomy- odparła Żaneta pochodząc do drzwi- I
poza tym, to ty chyba miałaś iść do Alvina, co?
Brittany przewróciła oczami, minęła Oscara w drzwiach i ruszyła w stronę
schodów.
-Przepraszam cie za nią- Żaneta zwróciła się do Oscara- Bywa trochę dziwna.
-Mam trzy siostry. Uwierz mi, wiem jak to jest.
Żaneta zaśmiała się i wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi od
pokoju.
-To... skąd wiesz że to nasz pokój?
-Dziewczyno, w s z y s c y wiedzą że w pokoju numer dwadzieścia-cztery
mieszkają Wiewióretki!- odparł Oscar
-Hah, ta w sumie racja.
-Jesteś zajęta?- zapytał Oscar- Bo pomyślałem że moglibyśmy gdzieś razem
pójść...
-To świetny pomysł! Bardzo chętnie!
-Naprawdę? Super! To... gdzie chciałabyś iść?
-Nie za bardzo znam ten zamek, ale wiem, że zwiedzanie go odpada, bo wolny
czas mamy tylko do obiadu, bo potem zabierają nas do lasku- będziemy grać w
podchody.
-Hmmm... Mam pomysł! Chodź! Spodoba ci się!- zawołał po chwili Oscar i
złapał Żanetę za rękę.
-Eee... no dobra!- zaśmiała się brunetka i dała się pociągnąć chłopakowi.
~~~~~~
Alvin siedział w tym samym miejscu, w tej samej pozycji i z tymi samymi
myślami. Tak bardzo chciałby przestać myśleć o Brittany! Ale nie może!
Dlaczego?! To takie niesprawiedliwe! W dodatku podłe. To z jego winy te dwie
sytuacje miały miejsce. A co jeśli Brittany nic do niego nie czuję, a on tylko
robi jej mętlik w głowie? Ale przecież nie może z nią pogadać... wyśmiałaby go.
-Alvin...?
Chłopak obrócił się błyskawicznie. To Brittany podeszła do niego i oparła
się o drzewo. Lekki wiaterek wprawił w delikatny ruch jej sukienkę, a słońce
przebijające się przez gałęzie drzew ustawiały ją w doskonałym świetle. Dopiero
wówczas Alvin zdał sobie sprawę jak Brittany świetnie wygląda. Swoje rude włosy
związała w luźnego acz dokładnego kucyka wysoko na głowie. Wyzwoliła kilka
kosmyków które układały się w lekkie fale w okół jej twarzy. Ubrana była w
pudrowo-różową sukienkę z ramiączkami i dekoltem w formie serca. Górna część
sukienki była prosta, wysadzana małymi diamencikami. Dół za to tworzyły urocze
falbanki. Do tego dobrała białe baletki. Umalowała się delikatnym, codziennym
makijażem. Wyglądała naprawdę cudownie.
-Britt... Hej...- wydukał chłopak wstając
-Wszystko gra? Pokłóciliście się?- zapytała Brittany spoglądając ponad
ramieniem Alvina na Charlene. Dziewczyna siedziała na jednym z kamieni
wystających z wody i wpatrywała się we własne odbicie w wodzie. Wyglądała na zamyśloną.
-Nie... znaczy... cóż, mniej-więcej, ale to nieważne.
-Hm... Myślisz że wszystko z nią OK?
-Nic jej nie będzie... Musi pobyć sama. Potem z nią pogadam- odparł Alvin
oglądając się przez ramię na Charlene.
-Wyglądasz na zdenerwowanego... Wszystko w porządku, Alvin?
-Tak, jasne, Britt! Wszystko gra, to przez... tą szprzeczkę z Charlie, ale
nie martw się. Przejdzie mi- powiedział chłopak drapiąc się po karku.
Brittany zmarszczyła brwi.
-Błagam, nie zorientuj się że kłamie... Błagam...- pomyślał Alvin
-Cóż, w takim razie... Może chciałbyś się przejść?- zaproponowała po chwili
Brittany wskazując na dróżkę prowadzącą w głąb lasku- Uspokoiłbyś się,
pogadalibyśmy... Co ty na to?
-Z dużą przyjemnością!- odparł od razu Alvin- Można prosić?- dodał
uśmiechając się szelmowsko i wyciągnął rękę w stronę Brittany.
Dziewczyna zaśmiała się rozbawiona i wzięła go pod ramię.
-Można, można!
~~~~~~
Żaneta i Oscar stanęli przed dużymi, brązowo-złotymi, zdobionymi drzwiami.
-Co za nimi jest?- zapytała Żaneta
-Coś naprawdę świetnego. Zamknij oczy.
-No chyba żartujesz!
-Nie, zobaczysz! Efekt będzie dużo lepszy jeśli zamkniesz oczy!- namawiał
Oscar
-Nie mam zamiaru zamykać oczu.
Chłopak otworzył usta i po chwili je zamknął, jakby się rozmyślił. Kilka
sekund później uśmiechnął się znacząco.
-Cóż, jeśli nie chcesz zamykać oczu to nie- stwierdził i zrobił krok z
stronę Żanety- Ale to pozwolę sobie wziąść- dodał i jednym szybkim ruchem zdjąć
dziewczynie okulary.
-Hej! Moje okulary!- pisnęła Żaneta rozglądając się w około
-Hej, hej, hej! Spokojnie, Żan...- powiedział gdzieś z prawej Oscar
delikatnie łapiąc Żanetę za ramiona by ją unieruchomić- Uspokuj się, nic ci nie
będzie, zaufaj mi...
-Nie lubię niczego nie widzieć... Chce moje okulary...
-Spokojnie, zaraz ci je oddam, w porzadku?- odparł Oscar biąrąc ją za ręce-
Dosłownie za minutę. A teraz chodź ze mną.
-Ja... nie jestem pewna czy to dobry pomysł...
-A to dlaczego?
-Jestem strasznie niezdarna... Potrafię się wywrócić z okularami, to co
dopiero bez nich...- odparła cicho Żaneta
-Wyluzuj, Żan. Trzymam cie, nie upadniesz.
-Dajesz słowo...?
-Jasne, masz moje słowo, nie upadniesz- przytaknął Oscar delikatnie ciągnąc
ją za sobą.
Dziewczyna pozwoliła mu na to. Kiedy weszli do owego pokoju, zmróżyła
odrobinę oczy. Pomieszczenie było bardzo dobrze oświetlone.
-Chcesz te okulary?
-Tak, proszę, daj mi je!
Oscar zaśmiał się i podał jej okulary. Żaneta szybko je ubrała i wstrzymała
oddech. Znajdowali się w bardzo dużej, okrągłej i dobrze oświetlonej sali. Jej
ściany pomalowane były na kremowo, a podłoga wyłożona czarnym marmurem. Z
sufitu zwisały kryształowe żyrandole. Taki sam, ale trochę większy znajdował
się na środku sali. Pokój miał mnóstwo wysokich i szerokich okien, zasłoniętych
białymi zasłonami. Na przeciwko drzwi, przy drugiej ścianie znajdowały się
duże, szklane drzwi prowadzące na taras. Żaneta od razu wiedziała co to za
miejsce. Sala balowa.
-Wow...- wydukała
-To nie jest wow... T o jest wow-
uśmiechnął się Oscar i delikatnie zmusił ją do spojrzenia w górę.
Sala posiadała wypukły dach, zrobiony ze szkła, co dodawało sali jeszcze
więcej uroku.
-Wow...- powtórzyła Żaneta. Oscar zaśmiał się rozbawiony jej reakcją.
-Wyobraź sobie jak to musi wyglądać w nocy, podczas jakiegoś bankietu-
powiedział rozglądając się w około.
-Niesamowicie...- odparła Żaneta- Jak sądzisz... kto chodził po tych
podłogach?- dodała robiąc kilka tanecznych obrotów
-Damy dworu, księżny, księżniczki, księcie, ważni politycy, paladyni,
królowe i królowie... W tej sali na pewno mieści się mnóstwo ludzi.
-Ten zamek coraz bardziej przypada mi do gustu!- zaśmiała się Żaneta
-Hah, do jest nas dwóch!- uśmiechnął się Oscar i zerknął na zegarek- Dobra,
śliczna, myślę że powinniśmy już iść. Za pół godziny obiad, a zanim wrócimy...
-Oj, nie możemy zostać tu jeszcze przynajmniej pięciu minut?- jękneła
Żaneta robiąc nieszczęśliwą minę, co sprawiło że jej przyjaciel wybuchł
śmiechem.
~~~~~~
Alvin i Brittany od co najmniej pół godziny szli krętą dróżką przez lasek.
Na początku cały czas rozmawiali i śmiali się, ale teraz zapadła między nimi
przybijająca cisza. Szli obok siebie, wpatrując się w dróżkę, w milczeniu. Po
chwili Alvin zwolnił. Wyraźnie słyszał szelst liści i dźwięk łamania gałązki.
-Britt... zaczekaj.
-Co jest?- zapytała Brittany oglądając się przez ramię by na niego
spojrzeć.
-Nie wiem... mam dziwne wrażenie że ktoś nas obeswuje...- odparł Alvin
rozglądając się w około
-Ja niczego nie widzę.
-Hmmm...
-Alvin, skarbie, zaczynasz widzieć rzeczy... Jesteś pewny że nie wziąłeś
żadnego cukierka od nikogo obcego?
-Britt, niczego nie ćpałem! I nie mów do mnie jak do dziecka!- zdenerwował
się chłopak
-Ale przecież ty jesteś dzieckiem!
-Jeśli ja jestem dzieckiem, to ty też, bo jesteśmy w tym samym wieku-
zauważył Alvin
-Nie wydaję mi się- odparła Brittany śmiejąc się z wyższością
-Oh, czyżbyś nie wiedziała kiedy się urodziłaś?
-Wiem kiedy się urodziłam. Urodziłam się dwudziestego-ósmego stycznia,
dwutysięcznego roku. Ty za to urodziłeś się osiemnastego lutego, tego samego
roku.
-I co z tego?- prychnął Alvin krzyżując ręce na piersi
-No wiesz... teoretycznie rzecz biorąc jestem starsza o miesiąc. A to
znaczy że dzieckiem tutaj jesteś ty- powiedziała Brittany opierając dłonie na
biodrach.
-Słuchaj, jestem pewien, że... z resztą, nieważne. Zapomnij.
-Uwierz mi, chciałabym- burknęła pod nosem dziewczyna- To co, idziemy?-
dodała uśmiechając się uroczo
-Pfff...- mruknął Alvin przewracając oczami- Dobra, chodź.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, kiwając na boki
swojego kucyka. Szła kilka kroków przed Alvinem, co po kilku minutach zaczęło
go irytować. Kilka razy próbował wyminąć dziewczynę, jednak nieskutecznie.
Brittany za każdym razem, ''nieświadomie'' i ''niechcący'' stawała tak, by
umiemożliwić mu to. Po jakiś dziesięciu minutach takiej walki, dziewczyna zatrzymała
się gwałtownie, przez co Alvin nieomal na nią nie wpadł.
-Co ci?- zapytał.
-K-krew...- szepnęła Brittany robiąc krok do tyłu- A-Alvin, k-krew...
Alvin stanął po jej prawej i zamarł. Kilka metrów przed nimi, na dróżcę
znajdowała się spora kałuża krwi, z której ciągnęła się szkarłatna linia
ciągnąca się w górę ścieżki. Coś tu ucierpiało i najwyraźniej próbowało
uciekać.
Chłopak spojrzał na swoją towarzyszkę. Brittany stała jak wryta, wpatrując
się w kałużę jak zahipnotyzowana. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała
naprawdę szybko. Z daleka było widać jak z chwili na chwilę jej twarz robi się
coraz bardziej biała.
-Britt... Britt, przestań patrzeć się na tą krew...- powiedział Alvin
biorąc ją za rękę i delikatnie pociągając. Zero reakcji- Britt, rusz się,
no...!
Dziewczyna zrobiła kolejny krok do tyłu i przechyliła się bezwładnie na
lewo. Alvin złapał ją w ostatniej chwili, ratując przed zderzeniem z ziemią.
-Brittany!- szepnął przerażony chłopak. Natychmiast wziął rudowłosę na ręcę
i zaniósł ją za pobliskie drzewo, z dala od widoku krwi.
Położył ją sobie na kolanach, z głową opartą o jego ramię. Delikatnie
przyciągnął ją do siebie i przyłożył ucho do jej klatki piersiowej. Jej serce
biło szybko i mocno, ale biło. Odsunął się trochę. Sama klatka piersiowa
również się unosiła, teraz mimo iż wciąż szybko, zdecydowanie wolniej niż
wcześniej.
-Britt... Britt, błagam cię, ocknij się!- szepnął Alvin czując że jego
serce bije z taką samą szybką prędkością jak serce Brittany- Błagam cie,
dziewczyno, nie rób mi tego! Otwórz oczy... Proszę cię, ocknij się...- dodał
ledwo słyszalnie przykładając swoje czoło do czoła dziewczyny.
Wtedy znowu usłyszał ten szelest. Tym razem bliżej. Zignorował to. Wciąż
tam siedział, nieruchomo, z zamkniętymi oczami i z nieprzytomną Brittany w
ramionach. Modlił się w duchu by dziewczyna otworzyła oczy.
~~~~~~
Hej, to by było wszystko! Ucinam w najlepszym momencie, ah, ja zła kobieta
xD Cóż, tak jak zawsze, mam nadzieje że się wam podoba :)
Czekam z niecierpliwością na komentarze :***
Hejka! Rozdzialik cudowny ^^ Ale coś mi się wydaje, że Żaneta miała iść t y l k o odebrać telefon, a tymczasem zostawiła Szymona i poszła na przechadzkę z tym Oscarem xDD Dobra przebrnęłam przez Simonette teraz Alvittany...
OdpowiedzUsuńDziewczyno! Jak nie Iga to ty! Dlaczego Brittany jest zawsze tą p o s z k o d o w a n ą..? xDD Ja na miejscu Alvina już dawno zerwałabym z Charlene.. :D Dobra to ja czekam na nexta! :3 Pozdrówki i weny życzę :)
Niko nie myśl sobie, że o tobie zapomniałyśmy! Przynajmniej ja ;P
Siemka, rozdział jak zwykle świetny, tylko czekam na Alvittany. A co z ask'iem Charlene? Dużo wenki życzę papa ;3 ( Aha i jakby był spam to przepraszam ale piszę ten kom z komórki i czasami spami więc sorki!;c)
OdpowiedzUsuńSiemka, rozdział jak zwykle świetny, tylko czekam na Alvittany. A co z ask'iem Charlene? Dużo wenki życzę papa ;3 ( Aha i jakby był spam to przepraszam ale piszę ten kom z komórki i czasami spami więc sorki!;c)
OdpowiedzUsuńA-a-ale...
OdpowiedzUsuńA-ale...
...
Ale Britt..
Bo ona..
I Alvin..
Oh, no weź!
Żartujesz sobie!
W takim momencie... w dodatku, ten rozdział jest taki... Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!! <3 <3 <3
Głupia Charlene ich śledzi... jak zerwie z Alvinem, to przysięgam że normalnie będę dla niej miła przez tydzień XD
Wiem! Niech Alviś ją pocałujeee! *o* *o*
Wyobrażasz sobie moją reakcję na takie coś..? xD <3 <3
Matko jedyno, Alvittany w twoim wydaniu jest jeszcze lepsze <3 I LOVE THIS!
Nie mogę się doczekać następnego..
Pozdrawiam, wenki, powodzenia na egzaminach! <3 Loveeeee you soooo much <3 :*
~Zgniła pomarańczka która się już przyjaźni z cebulą i czosnkiemxD <3 <3
W tym pocałunku to oczywiście mi chodzi o Alvina i Britt.. żebyś ty mi jakiegoś numeru nie odwaliła!
UsuńŚliczny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńNie mogę napisać więcej sorki 😭😭😭 dlaczego nikt mnie nie kocha???
Mega zajebiaszczo XD
OdpowiedzUsuńTak to jest to.na co czekałam. Teraz jeszcze tylko usta usta i happy end!!!
Czekam na nexta :)
Pozdrawiam :*
PS.
Nikoś, ja cie kocham >po przyjacielsku jak każdą inną komnetatorke< <3
Och! Dziękuję!
UsuńMyślałam, że mnie wszystkie opuściliście
😂 i love you too 😘
Mega rozdział i takie długie są! na serio! ^^ <3
OdpowiedzUsuńŻan zawsze pomoże ^^
A co do tego OScara to mnie się wydaje, że on coś lubi tą naszą Żan :o Uhuhu Mimo,że tam był ten Oscar to i tak scenka mega mi się podobała! ^^
i ta krew jeju ciekawe czyja.. masakra ;d
MEGAŚNE! i czekam na więcej! ^^
Wenki!