Czeeesc :D Nie bardzo wiem co moge tutaj powiedziec, wiec... enjoy :***
-Britt, nie dasz sobie rady sama.
-Pff... Mów za siebie!
-Brittany, mówię serio.
-Ja również.
-Ja również.
-Daj mi ten koszyk.
-Nie ma mowy!
-Dziewczyno, z daleka widać że wręcz
b ł a g a s z o pomoc!
-Wcale że nie!
-Brittany, naprawdę, daj mi ten koszyk.
-Już ci coś powiedziałam. Nie, to znaczy nie.
-Dlaczego jesteś taka uparta?!
-Może dlatego że jak dam ci ten koszyk to potem będziesz się ze mnie śmiał,
że jestem słaba i sama sobie nigdy nie radzę?
-Co? Nie!
-Oh, nie, wcaaale!
-Słuchaj, Britt, masz moje słowo, nie będę się śmiał. A teraz daj mi ten
cholerny koszyk!
Brittany zatrzymała się by obejrzeć się przez ramię na chłopaka. Razem
właśnie wyszli z kuchni, z koszykiem wypełnionym bo brzegi różnymi smakołykami (dop. Alvin: Jak to dobrze, że te kucharki to nasze fanki
xD) a Brittany uwzięła się że to ona sama weźmie ten koszyk. Oczywiście, czego
można było się spodziewać, dziewczyna ledwo mogła utrzymać koszyk, a trzymała
go obiema rękoma. Ale jej duma nie pozwalała jej przyznać że nie daje sobie
rady, i poprosić o pomoc. A już zwłaszcza Alvina!
-Ale no...
-Brittany- przerwał jej chłopak podchodząc do niej, po czym powoli zabrał
jej koszyk.
Kiedy to robił, przypadkiem musnął palcami dłonie rudowłosej. Policzki
Brittany natychmiastowo poczerwieniały.
-Wiedziałem że nie powinienem był dawać ci tego koszyka- kontynuował Alvin
odkładając koszyk na bok i delikatnie ujmując jej dłonie. Wówczas dziewczyna
zupełnie spłonęła rumieńcem- Zobacz, są całe czerwone.
Brittany zmusiła się do oderwania wzroku od Alvina i spojrzała na własne
dłonie. Faktycznie, ich wewnętrzna strona była dosyć czerwona. Po krótkiej
chwili, dziewczyna zaczęła czuć mrowienie w palcach. Alvin zaczął delikatnie i
powoli rysować na jej dłoniach kręgi palcem.
-Rany, jeśli on teraz jeszcze spojrzy mi w oczy, to zupełnie się
rozpłynę!- pomyślała dziewczyna podnosząc wzrok na twarz chłopaka.
Tak też się stało. Alvin podniósł głowę i spojrzał Brittany prosto w oczy.
Rudowłosa od razu wstrzymała powietrze. Czuła uderzenie gorąca od stóp do głów.
Po chwili jednak poczuła się jakby całe ciepło jej ciała gromadziło się tylko w
policzkach.
-Wiesz... Lubię jak się rumienisz- powiedział po chwili Alvin uśmiechając
się miekko.
Brittany wypuściła cicho powietrze i zupełnie dała się ponieść jego
czekoladowym oczom. Czuła jak nogi robią jej się jak z waty.
Kilka sekund później przypomniała sobie nagle o tym co się wcześniej
wydarzyło. Byli wówczas w bardzo podobnej sytuacji. A przecież jeszcze dzisiaj
obiecali sobie że o tym zapomną, i że takie coś nigdy więcej się nie wydaży!
Brittany przeważnie dotrzymuję danych obietnic, ale w tamtej chwili
postanowiła się zbuntować, i stwierdziła, że jak raz zrobi coś nie tak, to
świat się nie zawali.
Tak więc się nie odsunęła.
Stali tam, na holu, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy, kiedy
Brittany to wszystko zaczęło się wydawać naprawdę złym pomysłem. Co za dużo to
niezdrowo. Ostatecznie wstrzymała oddech, obiecując sobie że gdy tylko
zabraknie jej powietrza, to odwróci wzrok.
-Zaraz ktoś nas zobaczy!- pomyślała. Miała coraz mniej powietrza.
-Charlene w życiu mi tego nie wybaczy!- jeszcze mniej
powietrza.
-Będę się palić w pieklę!- długo będzie jeszcze w stanie wytrzymać?
-Jestem podłą złodziejką facetów!- z całych sił próbowała
powstrzymać drżenie rąk
-Czy Alvin robi sobie jakieś nadzieje?- nie miała już powietrza
-A czy ja robie sobie jakieś nadzieje?- zaczynało jej się robić
czarno przed oczami. I wtedy pfffuuuuuuuuuu! Dziewczyna w ulgą wzięła wdech i
odwróciła wzrok.
-Eeee...- zaczęła.
Nie mogła nawet dokończyć. Ale to nie tylko z powodu nerwów. To było
również z powodu odgłosu kroków które wyraźnie się zbliżały. Alvin i Brittany
błyskawicznie się od siebie odsunęli.
-Hej, wiem, wiem, dużo czasu mi to zajęło! Przepraszam!- to Charlene weszła
do pomieszczenia i podeszła do nich- Wszystko gra? Wyglądacie na jakoś dziwnie
zestresowanych...
-Tak, jasne, wszystko jest w idealnym porządku!- odparli równocześnie Alvin
i Brittany
-Hmmm... No dooobra...- mruknęła Charlene- O! Macie koszyk! Gratulacje!
-Tak, mieliśmy szczęście.
-Hej, może wyślemy eska do reszty z pytaniem czy chcą iść nad jezioro? Im
nas więcej tym weselej, prawda?- zaproponowała Charlene opierając się o Alvina.
Chłopak przez chwilę się zawahał, ale w końcu objął ją ramieniem, wciąż
wpatrując się w Brittany.
-Tak, jasne, ja... Ja do nich napiszę- powiedziała rudowłosa śmiejąc się
odrobinę nerwowo
-Britt, na pewno wszystko gra? Zachowujesz się dziwnie...
-Tak, dziwnie, ale nie bardziej niż zwykle. No dalej, dalej! Idźcie
pierwsi, ja was dogonię. Poza tym musicie zająć jakieś dobre miejsce!- odrzekła
Brittany popychając Charlene w stronę drugiego wyjścia
-Dobra, dobra!- mruknęła Charlene odsuwając się od rudowłosej- Idziemy już.
Rany, wyglądasz jakby naprawdę ci na tym zależało- dodała mierząc przyjaciółkę
wzrokiem, po czym zwróciła się do Alvina- Ale cóż. No dobrze, Romeo, bierz ten
dziesięcio-tonowy koszyk i idziemy!
Blondynka ruszyła w stronę drzwi krokiem rodu top modelki, a Alvin skinął
posłusznie głową i sięgnął po koszyk. Brittany za to odwróciła się w stronę
schodów i ruszyła w ich stronę na tyle szybko, by uciec stamtąd ale by nie
wzbudzać podejrzeń. Obejrzała się jeszcze przez ramię by spojrzeć na Alvina.
Chłopak również się na nią oglądał.
~~~~~~
Żaneta, z laptopem pod pachą, weszła pewnie do biblioteki i od razu ruszyła
w stronę najbradziej zagłębionego i opuszczeno stolika, gdzie czekał na nią
Szymon.
-Hej, już jestem!- powiedziała siadając obok chłopaka
-Świetnie!- uśmiechnął się brunet- Udało ci się?
-Tak. Mam tutaj laptopa- odparła Żaneta stawiając laptop przed chłopakiem-
I... Alice dała mi to- dodała i pomachała mu przed nosem małą, żółtą karteczką-
Hasło!
-Świetnie!- powtórzył Szymon włączając komputer- Jesteś cudowna, Żaneta!
-Heh, dzięki...- uśmiechnęła się nieśmiało fiołkowooka- To... Udało ci się
znaleźć coś ciekawego?
-Cóż, można powiedzieć że tak. Jest tutaj kilka naprawdę dobrych książek na
ten temat. Ale większość z nich to baśnie lub legendy- odparł Szymon wskazując
na książki które leżały na stole. Było ich co najmniej z dziesięć- Szukałem
jeszcze zanim ty przyszłaś, więc całkiem sporo udało mi się znaleźć. A
przynajmniej tak myślę. We wszystkich pozaznaczałem strony, więc jeśli chcesz
możesz zobaczyć co znalazłem i powiedzieć co sądzisz.
-Może być- odrzekła Żaneta sięgając po najbliższą stronę- Hah, wiesz co?
-Co takiego?
-Zaprosiłeś mnie na randkę, a w między czasie siedzimy w blibliotece, z
nosami w książkach, w poszukiwaniu informacji o paranormalnych zwierzętach.
-Zaprosiłem cie na randkę?
-W sumie nie wiem... Nie jestem pewna jak to określić... Randka wydaję mi
się być najłatwiejszą opcją- wyjaśniła dziewczyna- Przeszkadza ci to?
-Nie, skądże!
-To dobre. Więc... jak już mówiłem, oto randka w stylu zupełnych moli
książkowych. Nigdy na takiej nie byłam! Ale muszę ci powiedzieć że jest wręcz
bosko!
Szymon zaśmiał się cicho.
-Cóż... kto powiedział że randka nie może się odbywać w bibliotece?
-Nie ja. W sumie, to... tutaj jest i tak romantycznie- uśmiechnęła się
Żaneta wertując książkę.
-Ja bym powiedział że bardziej tajemniczo, ale myśl co chcesz- uśmiechnął
się rozbawiony Szymon zerkając na brunetkę z błyskiem w oku
-W porządku!- zaśmiała się Żaneta.
Pomiędzy nimi zapadła cisza. Szymon zajął się szukaniem informacji w
internecie, a Żaneta wyszukiwała informacje, nanosiła ewentualne poprawki i
robiła zdjęcia niektórym stronom książek.
Szybko jednak, cisza zrobiła się przygnębiająca. Zarówno Szymon i Żaneta
zerkali na siebie co jakiś czas, zastanawiając się czy powinni się odezwać,
wyjśc pod pretekstem łazienki, czy raczej dać spokój.
Ostatecznie to Szymon przerwał ciszę.
-To... mówisz że to randka, tak?- zapytał
-Cóż, ja... no wiesz... Może, tak, ale...- jąkała się Żaneta czując jak się
rumieni
-Hej, jeśli to randka to jestem nawet bardziej szczęśliwy z tego spotkania,
niż wtedy gdy zapraszam cie jak przyjaciółkę.
-To teraz nie zaprosiłeś mnie jak przyjaciółkę?
-Nie... Nie sądze- odparł Szymon przysuwając się odrobinę do dziewczyny
-Wiesz... może głupio to zabrzmi, ale... fajnie że już nie zawsze myślisz o
mnie jak o przyjaciółcę- powiedziała cicho Żaneta również się trochę
przysuwając.
Siedzieli naprawdę blisko siebie. Ich twarze dzieliło mniej niż dziesięć
centymetrów różnicy. W tamtym momencie, oboje pomyśleli jak to dobrze, że nikt
nie może ich widzieć.
Szymon pochylił się w stronę Żanety i delikatnie zaczesał jeden z kosmyków
jej włosów za ucho, po czym obniżył dłoń na jej szyję. Dziewczyna wstrzymała
oddech z emocji i dyskretnie przeniosła wzrok na jego usta*.
Szymon już miał przysunąć się jeszcze bardziej, kiedy nagle zaczęła dzwonić
komórka Żanety. Zarówno ona jak i Szymon spłonęli rumieńcem i odsunęli się od
siebie, odwracając wzrok.
-Ja...eeee... to było...- jąkał się Szymon przeczesując włosy dłonią- Żan,
ja tylko... emmm...
-Ja... powinnam odebrać...
-Tak, tak, jasne! Idź, ja... ja tu zostanę i będę dalej szukał.
-W porządku, to ja...- zaczęła Żaneta wstając i wyciągając komórkę. Kątem
oka spojrzała na wyświetlacz. Brittany...- Później się widzimy, tak?
-Jasne, nie ma problemu.
Żaneta skinęła głową i szybko wyszła z biblioteki. Odebrała dopiero gdy
zniknęła za rogiem.
-Britt, o co chodzi?- szepnęła ze złością w głosie- Nie mam czasu!
-Ż-Ż-Żan...- szlochała jej siostra. Brunetka od razu się wyprostowała.
-Co się stało?
-Ch-ch-chodź tu sz-szybko. P-potrzebuję cię!
-No dobrze, dobrze, ale gdzie jesteś? W pokoju?
-T-tak- odparła rudowłosa pociągając nosem
-W porządku. Za pięć minut będę, dobrze?
-Pośpiesz się- westchnęła drżącym głosem Brittany
-Już idę.
Dziewczyna rozłączyła się i ruszyła najszybszym krokiem na jaki ją było
stać w stronę sypialni. Kiedy wreszcie wpadła do pokoju (dop. Żaneta: po tym jak raz potknęłam się o własne
sznurówki i co najmniej trzy razy nieomal nie zaliczyłam gleby na
schodach....><) jej mała siostrzyczka siedziała na łóżku, wtulona w
Eleonorę i szlochała.
-Oj, Britt... Siostrzyczko, co się stało?- zapytała od razu Żaneta kucając
przy łóżku.
-J-j-jestem złą osobą! J-j-jak m-mogę tak ba-bardzo chcieć od-odbić mojej
przy-przy-przyjaciółce faceta?!- zaszlochała gorzko Brittany siadając prosto
-Hej, nie jesteś złą osobą!- zaprzeczyła łagodnie Eleonora biorąc Brittany
za ręcę
-Właśnie! Britt, to nie twoja wina!
-J-j-jak to n-nie moja?! M-m-moja! N-nie powinnam p-przecież czuć t-tego co
czuję!
-Brittany, posłuchaj. Nie obwiniaj się więcej, nie jesteś odpowiedzialna za
to co czujesz. Nie płacz już proszę...- rzekła Eleonora. Brittany położyła
głowę na jej ramieniu, wciąż cicho płacząc.
-Serce nie sługa, i ono wie najlepiej co jest dla ciebie najlepsze i czego
chce. I twoje serce wyraźnie chce Alvina- dodała spokojnie Żaneta
-Ale przecież n-nie mogę z nim b-być...
-Tego nikt nie powiedział- odparła fiołkowooka siadając obok sióstr, po
czym pomogła wytrzeć Brittany łzy- A teraz nie płacz już. Jesteś dzielna i
silna!
-Żan... ty nie rozumiesz... nie mogę być z Alvinem, bo on jest z Charlene.
Moją przyjaciółką!- powiedziała Brittany już bez łez, ale mimo to oddychała
szybko, z przerwami
-Może powinnaś z nią o tym porozmawiać?
-I co jej powiem? ''Hej, Charlie, nie wiem czy wiesz ale cholernie podoba
mi się Alvin, i w ogóle to mieliśmy za sobą kilka naprawdę uroczych sytuacji,
ale to przecież nic że w głębi serca chce ci go zabrać, co nie? Wciąż możemy
się przyjaźnić!''
-Wiesz... ona ma trochę racji...- odezwała się po chwili zamyślenia
Eleonora- Każda opcja wyjaśnienia jej skończyłaby się katastrofą.
-Cóż, jeśli nie chcesz porozmawiać o tym z Charlene, to nie. Ale... na
pewno musisz pogadać z Alvinem.
-C O ? ! Upadłaś na głowę?! Nie mogę mu powiedzieć prawdy!- zdenerwowała
się Brittany zrywając się na nogi
-A to dlaczego?
-To zniszczyłoby zupełnie nasze relacje! Wyszłabym na totalną idiotkę! A co
jeśli on jednak nie czuję nic więcej niż przyjaźń i wyśmieje mnie?!
-A może to zmieni wasze relacje na lepsze? A może cie zrozumie? A może
jednak czuje coś więcej niż przyjaźń i wcale cie nie wyśmieje?
-To niemożliwe.
-Tego nie wiesz.
-Żaneta... Posłuchaj samej siebie. To brzmi absurdalnie. Alvin jest z
Charlene od pięciu lat. Kocha ją, a ona kocha jego. Ja jestem tylko jego przyjaciółką-
szepnęła Brittany odwracając się.
Żaneta i Eleonora wymieniły smutne, współczujące spojrzenia, zastanawiając
się jak mogą pocieszyć siostrę.
~~~~~~
Szymon siedział na szerokim parapecie w najgłębszym, najciemniejszym i
najcichszym miejscu w bibliotece. Wpatrywał się w jezioro i las, zamyślony.
Rozmyślał o tym co się stało dziesięć minut temu. Prawie pocałował Żanetę!
Nieomal mu się udało! Wreszcie to zrobił. Wreszcie zebrał się w sobie by to
zrobić. I gdyby nie ten telefon, właśnie teraz wyznawałby Żanecie co czuje, i
pytałby ją o chodzenie. Gdyby nie ten cholerny telefon!
-Wiesz... Będzie jeszcze wiele takich chwil- usłyszał gdzieś po prawej
znajomy głos i natychmiast podniósł głowę.
To Somnium wskoczył na parapet i usiadł przed chłopakiem, po czym
spojrzał mu w oczy. Szymon nie zareagował jakoś specjalnie. Kilka razy miał
wrażenie że lis podąża za nim, by go pilnować. Już z pięć razy wydawało mu się
że go widział. Jeśli nie więcej. I mimo iż miał mu tyle pytań do zadania,
postanowił się powtrzymać, i trzymać się rozpoczętego tematu.
-Skąd możesz być taki pewny?
-Zaufaj mi, Szymon. Ja się przeważnie nie mylę.
-Co jeśli... nadarzy się kolejna taka sytuacja, ale nie będę miał na
tyle odwagi by zrobić ten odpowiedni krok...?
-Nie jesteś chłopakiem należącym do grupy tchórzy, o ile mi wiadomo.
-Tak, w życiu. Ale w sprawach uczuciowych... Jestem większym tchórzem
niż sądzisz.
-Będziesz wiedział kiedy będzie ten naprawdę idealny moment.
-I co wtedy?
-Nigdy nie miałeś dziewczyny, czy co?
-Oczywiście że miałem! Ale... to było co inne. Przelotne zauroczenia. Tylko
kilka z nich darzyłem głębszym uczuciem. A Żaneta... jest naprawdę wyjątkowa.
-Więc walcz o nią.
-Myślisz że... no wiesz... mam u niej jakieś szanse?
-Prawie się całowaliście. Wciąż masz jakieś wątpliwości?
Szymon uśmiechnął się pod nosem i znowu spojrzał w okno.
-Bądź cierpliwy.
OK, to by było wszystko! :) Co sądzicie? Słooooooooodkie, prawda? ^^ Boże,
jak tak dalej będzie, to wszyscy dostaniemy cukrzycy od takiej ilości słodyczy!
xD
Jak zawsze, mam nadzieje że wam się podoba :)
~Love you guys~
Ach.. Nie no ty jesteś po prostu BOSKA!! Już to chyba kiedyś pisałam.. xD Rozdział cudowny.. "dostaniemy cukrzycy od takiej ilości słodyczy" xD Wyłapałam rym! ^^
OdpowiedzUsuńNo, cóż znowu się dziwię, że jako pierwsza to skomentowałam... xD
Pozdrówki i wenki! :)
Mmmmmmm bosko
OdpowiedzUsuńJestem, jestem nie martwcie się o mnie
Chociaż nikt nie zauważył, że zniknęłam
No wielkie dzięki
I tak was kocham ❤
Kobieto...
OdpowiedzUsuńKKobieto...
Najpierw czytałam rozpływając się nad ekranem. Byłam w ósmym, nie nie siódmym. Ósmym niebie. Maślane oczy. I TU BUUUM!
NIEEEEEEEEEE! No co za idiotka jedna powalona! To jakeiś jajaaaaa!
Doprowadzisz do tego, że będę niestabilna emocjonalnie -.-
Ale tak ogólnie, to mi się stasznie podoba! Jak na razie to mój ulubiony :D
Lecę dalej nadrabiać :******************* <3 <3 <3
P.S. Jak ja nienawidzę Charlene. Mówiłam już to? Ah tak.. to cóż, nienawidzę jej jeszcze bardziej.