Czeeeesc! :D Dobra, sluchajcie, jest sprawa... Odrobine sie martwie, bo liczba komentarzy naprawde spada. W zeszlym tygodniu wstawilam dwa posty, a skomentowaly je chyba tylko trzy osoby...
Alvin patrzył się na własne odbicie szeroko otwartymi oczami. Zacisnął
powieki i zaczął się cofać, próbując oddalić się od owego pisku. Z ulgą
stwierdził że ten, kiedy tylko lustro znikło mu z pola widzenia, ucichł.
Stał tak przez chwilę, szybko oddychając, by się uspokoić i zebrać myśli.
Najpierw rozmawia z jakimś dziwnym, magiczny, g a d a j ą c y m lwem, a teraz to lustro.
-Co się tutaj dzieje?!- zastanawiał się brunet.
Alvin wziął głeboki oddech i zerknął na zegarek. Dochodziła dziewiąta.
Jeśli nie wróci szybko, znowu zaczną go szukać. Chłopak zdecydowanie nie miał
ochoty na kolejną burę od Szymona.
Alvin obejrzał się ostatni raz w stronę lustra. Widział je kątem oka,
stojące w blasku światła. Takie bezbronne i niewinne.
Tak przynajmniej powinno wyglądać.
Chłopak spojrzał z nieufnością w stronę lusterka jednej z toaletek
znajdującej się w pomieszceniu i wydał z siebie zduszony okrzyk. Zamiast
własnego odbicia widział Ignis. Lew patrzył mu prosto w oczy. Wyglądał jak jego
własne odbicie, ponieważ doskonale odtwarzał wszystkie jego ruchy. Ale przecież
to niemożliwe!
Zanim Alvin zdążył jakkolwiek zareagować, lew zniknął, i w lustrze znowu
pojawił się Alvin.
Kiedy tylko to się stało, brunet pobiegł jak najszybciej w stronę drzwi.
Te, po tym jak się zatrzasnęły same, wciąż były zamknięte.
-Błagam, niech będą otwarte... Błagam, niech będą otwarte... Błagam,
niech będą otwarte...- modlił się w myślach naciskając klamkę. Ku jego
uldze, drzwi otworzyły się bez najmniejszego problemu.
Chłopak wypadł na korytarz, zatrzasnął za sobą drzwi i puścił się biegiem w
dół schodów, starając się uciec od tamtego pisku, który wciąz zdawał się
brzmieć mu w głowie.
Zatrzymał się dopiero kiedy znalazł się w korytarzu gdzie znajdowały się
sypialnie. Oparł się o ściane, i zamknął oczy, próbując złapać oddech. Alvin,
jako szkolna gwiazda piłki nożnej, był zdecydowanie lepszy w sprincie niż w
długich dystansach.
-Alvin? Wszystko gra?- usłyszał nagle znajomy głos.
Chłopak podniósł głowę i zdrętwiał.
~~~~~~
Szymon siedział na brzegu jeziora, na komieniu i co jakiś rzucał kamienie w
wodę i obserwując jak obijają się od tafli wody.
-To troche dziwne, nie sądzisz?- zapytał za nim Teodor. Chłopak siedział na
innym, mniejszym kamieniu i patrzył się jak brat puszcza kaczki, jednocześnie
przegryzając pestki słonecznika.
-Ta, wiem...- westchnął okularnik- Ale nikomu nie powiesz, co?
-Co ty, w życiu!
-Mhm... Myślisz że to mógłybyć tylko sen?
-Mhm... Myślisz że to mógłybyć tylko sen?
-Może- wzruszył ramionami blondyn- Ale chyba byś wiedział gdybyś przysnął,
czy coś...
-Tak, i to jest najdziwniejsze. Może poszedłem do biblioteki, zająłem się
jakąś książką i przysnąłem. Ale ja tego po prostu nie pamiętam!
-Może to po prostu nie był sen...?- zaproponował Teodor
-To m u s i a ł być sen, Teo! Przecież to wszystko... Ten
lis, telepatia, jakaś magia... To nie istnieje naprawdę!- odparł Szymon
rzucając kolejny kamień w wodę
-Może nie tylko tobie się to przydarzyło...?
-Co masz na myśli?- Szymon zmarszczył brwi i obrócił się w stronę brata.
-No... wiesz... nic, po prostu... Wiele jest takich dziwnych i
niewyjaśnionych sytuacji...- odparł po chwili zawahania Teodor
-Teo, powiedz prawdę. Co chciałeś powiedzieć?- przyciskał Szymon zeskakując
z kamienia
Teodor podniósł wzrok i spojrzał na brata niepewnym wzrokiem. Po chwili
milczenia westchnął i usiadł po turecku.
-Chciałem powiedzieć że nie tylko tobie się to przydażyło.
-To znaczy?- dociekał Szymon
-Ja... no wiesz, też mi się to przydażyło.
-Co? Naprawdę? Jeśli nas obojgu spotkało to już nie jest sen! No, mów
dalej.
-Byłem w zatoczce i po chwili z lasku wyszedł niedźwiedź- odrzekł Teodor i
spojrzał na zdziwione spojrzenie brata- Tak, niedźwiedź. No i oczywiście,
przestraszyłem się, ale on powiedział abym się nie bał. Nazywał się Lapidiem czy
jakoś tak.
-Lapidem- poprawił go Szymon po czym spojrzał w stronę jeziora
zamyślonym wzrokiem, jakby głęboko nad czymś rozmyślał- To po łacinie kamień...
-Myślisz że co coś znaczy?
-Co konkretnie?
-Ten niedźwiedź przyszedł do mnie i zaczął mówić o mojej odwadze. Potem
wspominał coś jeszcze o czymś co nam się przydaży, i że powinienem się
przygotować...
-Że coś nam się przydaży?
-Tak.
-Hmmm... Mniej więcej to samo mówił mi Somnium- odparł Szymon- Ten lis-
dodał zauważając zdezorientowaną minę brata.
-Ah...
-Kamień i iluzja... Co te dwie rzeczy mają ze sobą wspólnego?
-Nie mam pojęcia, to ty jesteś tu od myślenia.
-No i jeszcze te ostrzeżenia które nam przekazywali...- kontynuował Szymon
zupełnie ignorując brata. Chodził w to i z powrotem wzdłóż kamieni- To wszystko
jest jakoś dziwnie połączone, i ja to wiem, po prostu wciąż nie mogę odkryć
dlaczego- dodał zatrzymując się- Chyba że to jest... O. Mój. Boże!
-Co jest? Co jest?- zapytał Teodor wstając
-Chyba wiem co jest grane- odparł Szymon ruszając w stronę zamku
-Hej! A ty dokąd?
-Do biblioteki! Dołącz do mnie później jeśli chcesz!- zawołał Szymon przez
ramię i puścił się biegiem w górę schodów.
~~~~~~
Brittany podeszła powoli do Alvina. Zatrzymała się kilka kroków od niego.
Chłopak stał oparty o ścianę, i oddychał szybko z zamkniętymi oczami, zupełnie
jakby właśnie przebiegł maraton.
-Alvin? Wszystko gra?- zapytała.
Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na nią zaskoczony.
-Britt? Co ty tutaj robisz?
-Eee... tymczasowo mieszkam?- zakpiła dziewczyna
-Oh, mam na myśli co ty tutaj robisz
t e r a z! Nie powinnaś być nad jeziorem, przed lustrem, lub plątać się
po zamku w poszukiwaniu twego księcia z bajki?
-Ha-ha-ha, ależ śmieszne- mruknęła Brittany- Co ci się stało?
-Biegłem- odparł krótko Alvin
-Aha... Jesteś strasznie blady... N a
p e w n o wszystko gra?
-Tak, Britt, nic mi nie jest, OK?- burknął niezbyt uprzejmnie brunet
-No dobra, dobra, w porządku! Widzę że nie jesteś w humorze do rozmów, więc
już ci nie przeszkadzam!- odrzekła dziewczyna mijając go.
Alvin spojrzał na nią ukradkiem i przygryzł dolną wargę. Po chwili
westchnął.
-Brittany...- zaczął odwracając się w jej stronę.
Dziewczyna zatrzymała się, i po chwili zawahania odwróciła się.
-Tak?
-Słuchaj, ja... ja po prostu... eh, nie bardzo wiem jak zacząć...
-Weź głęboki wdech i powiedz co masz powiedzieć- poradziła Brittany
uśmiechając się lekko.
-Przepraszam cie za wcześniej- wypalił Alvin.
Brittany spojrzała na niego w milczeniu, jakby prosząc o kontynuowanie.
-Mam na myśli że... po tej całej sytuacji tam, na korytarzu, zupełnie cie
olałem, jakbyś nie istniała...
-Oh... Tak, masz o co przepraszać- rzekła Brittany
-Tak, wiem. I... wiesz, nie chciałbym aby to wszystko zniszczyło jakoś
nasze relacje, czy coś...
-Też tego nie chce.
-To... może... zapomnimy o tym co się stało?- zaproponował Alvin
-Tak będzie najlepiej.
-To... Hmmm... Masz ochotę na spacer brzegiem jeziora?- zasugerował Alvin-
W ten sposób moglibyśmy wreszcie wykorzystać piękną pogodę!
-Jestem zdecydowanie za! Daj mi chwilę, jeśli mamy zamiar się kąpać, to ja
idę się przebrać!- zaśmiała się Brittany i czmychnęła do sypialni dziewczyn.
~~~~~~
Charlene opierała się o barierkę balkonu i obserwowała las i jezioro.
Myślała o Devilishy i o tym co jej powiedziała. Gdyby jednak się zgodziła na
tej propozycję, jak by to wygladało?
Z zamyśleń wyrwał ją odgłos trzaśnięcia drzwiami. Odwróciła się by spojrzeć
w tamtą stronę. To Brittany weszła do pokoju i od razu podeszła do szafy.
-Siemka, Charlie, co sama siedzisz?- zapytała zaglądając do swojej szówlady
-Ah, czasami każdy potrzebuje czasu na osobności z samym sobą by pomyśleć
nad pewnymi sprawami- odparła dziewczyna wchodząc do pokoju- A ty co robisz?
-Przebieram się- odrzekła Brittany wyciągając kilka strojów kąpielowych-
Jak sądzisz, który będzie najlepszy?- dodała pokazując je blondynce
-Hmm... To bikini- uśmiechnęła się Charlene wskazując
na jeden z dwóczęściowych stroi- Idziesz nad jezioro?
-Yup. Z Alvinem- przytaknęła Brittany wstając
-Z A l v i n e m?
-Mhm...
-Oh... Wiesz, chyba jednak to bikini to nie jest najlepsze wyjście. Co
powiesz na któryś z twoich sportowych stroi kąpielowych? Te co wszystko
zakrywają?- zaproponowała Charlene śmiejąc się
-Ta, zapomnij!- zaśmiała się Brittany
-No słuchaj, opcja że Alvin będzie cie pożerał wzrokiem nie zbyt mi pasuje!
-To masz problem, moja droga!
-Hah, wiesz... nie chce tu siedzieć sama. Mogę iść z wami?
Brittany zatrzymała się w drzwiach prowadzących do łazienki i obróciła się
by spojrzeć na przyjaciółkę.
-Jeśli chcesz, to jasne, chodź- powiedziała po chwili.
Charlene skinęła głową i sięgnęła do własnej szówlady i wyjęła swój
ukochany kostium kapielowy
-Ty idź pierwsza się przebrać- rzekła do rudowłosej zauważając że
dziewczyna wciąż stoi przy drzwiach łazienki- Ja w tym czasie wezmę dla nas
jakieś sukienki.
Brittany pokiwała głową i zniknęła w łazience.
Charlene rzuciła kostium kąpielowy na łóżko i otworzyła szafę i przeleciała
wzrokiem bo ubraniach. Po jakiś pięciu minutach wybrała po sukiencę zarówno dla
siebie jak i dla Brittany. W tamtym momencie
rozległo się pukanie do drzwi i po pokoju zajrzał Alvin.
-Hej, przebrałaś się już?- powiedział i zauważył Charlene- O, cześć!
-Siemka!
-Gdzie Brittany?- zapytał Alvin wchodząc po środka
-Przebiera się w łazience- odparła Charlene- Ey, nie będziesz miał nic
przeciwko gdybym poszła z wami, prawda?
-Nie, no co ty, śliczna! Jak pójdziesz to będzie nawet lepiej!- zaśmiał się
Alvin obejmując blondynkę w pasie
-Hah, mówisz?- uśmiechnęła się Charlene oplatając ręce w okół szyi Alvina
-Mhm... Jasne, bez ciebie to nie ma zabawy.
Charlene zaśmiała się perliście, wspięła się na palce i pewnie pocałowała
bruneta. Chłopak przeniósł dłonie na jej biodra i delikatnie ją do siebie
przyciągnął. Dziewczyna oparła się o jego klatkę piersiową, wciąż go całując.
-Ek-chem! Te, gołąbeczki, takie coś to na osobności!- usłyszeli po chwili
za sobą i odsunęli się od siebie.
Brittany stała w drzwiach łazienki, z dłońmi na biodrach, w stroju
kąpielowym.
-Ooooo! Podoba mi się!- powiedział Alvin uśmiechając się głupio. Charlene
natychmiast zdzieliła go w ramię.
-Phi! Zjeżdżaj!- prychnęła rudowłosa podchodząc do łóżka.
-Dobra, dobra! Przecież tylko żartuję!- bronił się Alvin unosząc ręce w
obronnym geście
-Hej, zejdziemy na dół do kuchni żeby sprawdzić czy dadzą nam jakieś
jedzenie na piknik czy coś w tym stylu?- zaproponowała Charlene
-Nieźle. Ty się przebierz, a Alvin i ja zejdziemy do kuchni. Możemy się
spotkać w głównym wejściu, co wy na to?- zaproponowała Brittany szybko
ubierając sukienkę i wsuwając na nogi japonki.
-Ja jestem za! To co, Charlie, widzimy się w głównym wejściu!- dodał Alvin,
złapał Brittany za nadgarstek i razem wyszli z pokoju cały czas się popychając
lub szczypiąc.
-Ta, jasne... widzimy się na dole- mruknęła Charlene z przekąsem
odprowadzając ich wzrokiem.
~~~~~~
Żaneta weszła do biblioteki i ruszyła w jej głąb, by zając jedno z miejsc
znajdujących się z daleka od spojrzeń niechcianych ludzi*.
Kiedy tylko minęła róg regału, zatrzymała się. Ujrzała Szymona siedzącego w
najgłębszym kącie stołu, ślęczącego nad kilkoma książkami.
-Szymek...?- zapytała siadając obok.
Chłopak podniósł głowę zaskoczony, ale kiedy zauważył że to ona, uśmiechnął
się.
-O, cześć Żan!
-Co porabiasz?
-Cóż... Em...
-Szymek, ukrywasz coś przede mną?
-Nie, no co ty?
-Tak samo zareagowałeś kiedy zapytałam się co się stało tamtego dnia kiedy
nie przyszedłeś na spotkanie.
-Ja tylko...eee...- jąkał się chłopak
-Szymon, możesz mi zaufać, naprawdę. Jeśli to jakiś sekret, nie martw się,
nikomu nie powiem.
-Nie o to chodzi, Żan...
-To o co?
-Nie jestem pewien czy mi uwierzysz. To jest... dosyć dziwne, i
nienormalne. Właściwie sam nie jestem do końca pewien czy to nie był sen.
-Opowiadaj!- odparła Żaneta uśmiechając się.
Szymon nie mógł oprzeć się jej proszącemu, promiennemu uśmiechu i westchnął.
-Tylko... nie uznaj mnie za dziwaka, dobrze?- poprosił
-W życiu bym tak nie pomyślała!- odparła od razu Żaneta
-Więc... ostatnio... wiesz, po zobaczeniu cie z tym chłopakiem...
-Oscarem- przerwała mu łagodnie Żaneta
-Tak, tak, tak, on. No i... wiesz, wycofałem się na sam tył biblioteki. I
po chwili... stało się coś naprawdę dziwnego.
-Co takiego?- dopytywała Żaneta
-Cóż... Z nikąd wyszedł lis.
-L i s ?
-Tak, lis. Wiem, nawet to brzmi dziwnie ale to jeszcze nie koniec. On
był... inny. Miał ametystowe oczy, i futro w kilku odcieniach fioletu. No i był
dwa razy większy niż normalny lis- powiedział Szymon sięgając po ołówek i
kartkę papieru po czym naszkicował Somnium. Podniósł niepewnie wzrok
by spojrzeć na Żanetę. Ale dziewczyna o dziwo nie patrzyła się na niego jak na
pajaca. W ogóle się na niego nie patrzyła. Wpatrywała się w rysunek wykonany
przed Szymona z błyszczącymi oczami- Oprócz tego za nim unosiła się... coś na
wzór fioletowej mgiełki- dodał po chwili
-Wow... To wszystko brzmi...
-Dziwnie? Tak wiem, ale, daje ci słowo, mówię prawdę!
-Szymon, nie musisz mi dawać żadnego słowa, wierzę ci. Miałam na myśli,
że... no wiesz, to wszystko brzmi tak niesamowicie. Zupełnie jak w jakiejś
książce!
-S e r i o ? Wierzysz mi?
-Tak, ja...- zaczęła Żaneta i sięgnęła po kolejną kartkę papieru i
delikatnie wyjęła Szymonowi ołówek z dłoni- Spotkało mnie coś podobnego.
-Co znaczy?
Żaneta uśmiechnęła się do niego i zabrała się za rysowanie. Szymon zajrzał
jej przez ramię. Po kilku sekundach jej szkic zaczął nabierać formy. Był to
przepiękny orzeł.
-Wow...
-Spotkałam ją gdy byłam na polanach. Była cała biała, z szarymi oczami-
odparła Żaneta rysując ostatnie detale po czym podsunęła Szymonowi rysunek-
Rozmawiała ze mną. Nazywała się Aer.
-Powietrze?
-Tak, wiem! Też się zdziwiłam! Dlaczego miałaby się nazywać Powietrze?
-Ten lis... Nazywał się Somnium... Teo też spotkał tego typu
zwierzę.
-Teo też?
-Tak. On spotkał niedźwiedzia. Ten z kolei nazywał się Lapidem to
znaczy...
-Kamień- dokończyli razem
-Jak sądzisz, co to znaczy?- zapytała po chwili milczenia Żaneta
-Miałem pewną teorie- odparł Szymon- Czy ta orlica powiedziała ci coś
konkretnego?
-Cóż... Mówiła mi o pewnych moich aspektach, ale potem... Hmmm...
Powiedziała mi coś na wzór ostrzeżenia.
-Ostrzeżenia mówisz...?- zamyślił się Szymon
-Tak. Mówiła coś że... coś się niedługo wydarzy. Dodała
że to będzie dotyczyło nas wszystkich. Mówiła też że to nie będzie ani
pozytywne, ani negatywne. Neutralne.
-Podobne rzeczy mówił mi Somnium... Tak samo
Teodor z tym niedźwiedziem!- zauważył Szymon
-To m u s i coś znaczyć. To... mówiłeś że masz jakąś
teorie. Co takiego?
-Wiesz... Teraz zaczyna mi to bardziej pasować, dzięki
tobie.
-Dzięki m n i e?-
zdziwiła się fiołkowooka
-Tak! Zobacz, kamień, powietrze, i iluzja. Kiedy to
słyszysz, co pierwsze przychodzi ci do głowy?- zapytał Szymon
-Hmmm... Cztery żywioły. Woda, Ogień, Ziema i
powietrze...- odrzekła Żaneta i wydała z siebie zduszony okrzyk- P o w i e t r
z e !
-No właśnie! Powietrze to jest oczywiste. Za to kamień
zaliczałby się do ziemi. Ale wciąż nie wiem o co chodzi z iluzją, dlatego
wziąłem kilka książek. Legendy, naukowe teorie, baśnie... Może coś się przyda.
-Moglibyśmy też poszukać w internecie.
-Hmmm... To też może być. Mam laptop w pokoju. Schowałem
go pod poduszką. Mogłabyś...
-Po niego pójść?- dokończyła Żaneta uśmiechając się
-Tak, właściwie to tak- zaśmiał się Szymon- Mogłabyś?
-Jasne, nie ma problemu. Ty tu myszkuj, ja za chwilę
wracam. Po drodze poszukam Alice, może poda nam hasło do Wi-Fi- rzekła Żaneta
wstając
-W porządku.
-Ah, i jeszcze jedno... Teo też o tym wie?
-Tak, powiedziałem mu o wszystkim. To właśnie wtedy
opowiedział mi o tym niedźwiedziu.
-Myślisz że komuś powie?
-Nie sądze... Nawet jeśli, to raczej nikt mu nie uwierzy.
-Tia... niektórzy ludzie mają naprawdę ograniczoną
wyobraźnię.
-Prawda?- odrzekł Szymon robiąc zdziwioną minę
Żaneta zaśmiała się rozbawiona, i oparła się o stół,
''przypadkiem'' dotykając dłoni Szymona. Na szczęście tego nie zauważyła, ale
chłopak spłonął rumieńcem. Uśmiechnęła się do niego promiennie i odeszła.
No, to by było wszystko. Mam wrażenie że to najdłuższy
rozdział z tej serii xD Ostatnio piszę dużo o Simonette :D Ale to dobrze, oni
są tacy cute ^.^ Wiecie... muszę coś napisać z Theonore, i z Alvittany.
Ostatnio bardzo ich mało ;_; xDDD
To co myślicie o tym pomyśle? Mam na myśli te zwierzęta-
podoba wam się? Mam nadzieje że tak :***
P.S. Hah, dałam wam
odpowiedź na pytanie z rozdziału 6 :P xD
Och! Dziewczyno JA CIĘ KOCHAM!!! Trochę się dziwię, że pierwsza dodałam kom, ale OK.. xD Rozdzialik super! Te żywioły: Woda, Ogień, Ziemia i Powietrze.. Hm.. Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z jakimiś tajemnymi mocami drzemiącymi w każdym z nich.. xD Dobra to ja lecę czytać dalej! Pozdrówki i wenki życzę.. :3
OdpowiedzUsuńSuuuper!!
OdpowiedzUsuńZazdrosna Charlene :D
Komentarze poprawię! Choćbym musiała dodawać 20 sama pod jednym postem xDD
I jest troooszkę Alvittany <333
" Wiecie... muszę coś napisać z Theonore, i z Alvittany." to z Alvittany.y.. no co ty nie powiesz -.-
Potwierdziła sie moja teoria :D
Rozdział meeega mi się podoba! <3
Idę dalej <3 ;***
Poczytam później ale na pewno super
OdpowiedzUsuńWywnioskuję z komentarzy wyżej
Cmoczkam 😘
Tyle Simonette.. kocham cię! *O*
OdpowiedzUsuńrozdział mega! ^^