Dobra z pisaniem ''Rozdział ... cz. ...'' itd. Zawaliłam... To się nie uda! Więc wracamy do mojego zwykłego ''cz.'' i tak dalej... Tak jest dla mnie łatwiej! I przepraszam za opóźniony rozdział... Miałam go wstawić wczoraj ale byłam na lekcjach tańca (wszyscy byliśmy) a potem jeszcze się umówiliśmy ze znajomymi i wróciliśmy dopiero wieczorem więc nie było czasu na pisanie...
Brittany otworzyła oczy i usiadła. Musiało być jeszcze wcześnie bo za oknem było wciąż dosyć ciemno. Rozejrzała się sennie. Tak jak wczoraj wieczorem była w stodole. Jak ona tam była to reszta też. Gości wieczorem odprowadzili Julia i Adam, oni w tym czasie sprzątali puszki po napojach, papierki po słodyczach i inne śmieci więc teraz dwa worki stały w kącie stodoły. Nagle poczuła uderzenie zimna aż się zatrzęsła. Zapomniała ze spanie w stodole kończy się lądowaniem pod kocami z kubkiem ciepłego mleka. Nie tyle zapomniała co po prostu nie wiedziała. Pierwszy raz spędzała ferie na wsi i jak na razie nie było źle. Otoczenie miłe dla oka, nowi przyjaciele no i z każdej strony otaczał ją Paryż. Jak się tak zastanowić nie była jeszcze w centrum! Będzie musiała jakoś przekonać Marco żeby jej pokazał jakieś ciekawe miejsca w mieście. Może na jakąś imprezę pójdą?
''Kogo by tu obudzić...''- pomyślała patrząc na otaczającą ją rodzinkę, jej wzrok zatrzymał się na osobie która leżała najbliżej
-Alvin!- szepnęła Brittany i delikatnie potrząsnęła kolegą
-daj-mi-spać...- mruknął Alvin
-Och! Alvin!- powtórzyła Brittany trochę głośniej, znowu potrząsając kolegą- Alvin! Obudź się!
-C-co?- mruknął Alvin otwierając oczy i siadając- Brittany? Co się stało?
-Właściwie to nic, ale nie chciało mi się czekać aż ktoś wstanie...- odparła Brittany
-O rany...- mruknął Alvin- Dlaczego nie obudziłaś... Bo ja wiem... Marco?
-Ty byłeś bliżej...- wywinęła się Brittany
-Ja zawsze jestem najbliżej... zauważyłaś?- ciągnął Alvin
-Jesteś moim przyjacielem czy nie?- zapytała Brittany
-Jestem, jestem...- odparł Alvin- Ale nikt mnie nie uprzedzał że to praca na cały etat!
-To teraz już wiesz... Budzimy ich?
-Hmm... Szymon by mi tego nie wybaczył, Żaneta nie bardzo... Teo i Ella raczej też nie...- kiedy skończył mówić Alvin uśmiechnął się bo została tylko jedna wiewiórka
-Och... Dobra. Ja go obudzę...- mruknęła Brittany i jednym skokiem znalazła się przy Marco
-Hej! Marco!- Brittany tak samo jak budząc Alvina potrząsnęła kolegą- Marco obudź się!
-Hę? Co? Brittany?- Marco usiadł na sianie i spojrzał na nią sennie
-Chłopie! Wstawaj!- powiedział Alvin potrząsając Marco
-Dobra, dobra! Już wstaje! Ale... która jest godzina?- zapytał Marco
-Hmm... Gdzieś około 4 nad ranem...- odparł Alvin- Tak na oko licząc...
-4 rano? A po co wy wstajecie o 4 nad ranem?- zdziwił się Marco
-Jej się pytaj...- Alvin wskazał na Brittany
-Oj, bo zawsze moja wina!- mruknęła Brittany
-Fochnęłaś się?- zapytał Alvin
-Nie wiem... Zastanowię się...- zaśmiała się Brittany- Hmm... Nie raczej nie!
-Fajnie! To co robimy?- zapytał Marco
-Nie wiem, ale ja tu zaraz zamarznę!- powiedział Alvin nakładając kaptur na głowę
-Bo ty jeden? Ty masz przynajmniej swoją bluzę!- odparła Brittany pocierając gołe ramiona gdyż miała na sobie T-shirt bez rękawków.
-Chodźcie!- rzekł Marco- Idziemy do domu. Wypijemy coś gorącego i potem się pomyśli.
-Dobra!- powiedzieli razem Alvin i Brittany i pobiegli za Marco
-Jak, dobrze!- westchnęła Brittany odkładając kubek z gorącą czekoladą
-Jak na święta!- zaśmiał się Alvin
-Gościu co z tobą? Do świąt jeszcze daleko!- przypomniał mu Marco
-A to niby co? Powspominać nie można?- zapytał Alvin
-W sumie można...- wtrąciła Brittany
-No właśnie! A tak przy okazji... Kto jest głodny?- Alvin spojrzał na nich z nadzieją
-Ja!- zawołał Marco
-Padam z głodu!- dodała Brittany
-To na co czekamy? Gdzie są ''zapasy''?- Alvin zwrócił się do Marco
-Tak naprawdę to wszędzie jest jakieś jedzenie!- zaśmiał się Marco wskakując na blat
-A więc poszukiwania czas zacząć!- Alvin potarł ręce i spojrzał na nich łobuzersko
-Czego konkretnie szukamy?- zapytała Brittany
-Czegoś dobrego!- odparł Marco
-Ale mi powiedzieliście!- mruknęła Brittany zaglądając do szafki
-Masz dobry gust! Coś znajdziesz!- zaśmiał się Alvin
-W jednym masz racje... Gust to ja jednak mam!- odparła Brittany- Ej! Co powiecie na rogaliki z masłem i do tego nasza czekolada?- zapytała wyciągając paczkę z rogalikami
-Nie mam nic przeciwko!- zawołał Alvin
-Ja też nie!- dodał Marco
-Pomóżcie mi! Reszta też zaraz powinna wstać!- powiedziała Brittany
-Co tak pachnie?- zapytał Teodor który właśnie wszedł zaspany do kuchni. Za nim weszła reszta ziewając, przeciągając i dygocąc z zimna
-To ja może zrobię więcej czekolady!- zaśmiał się Marco
-Przydałoby się...- uśmiechnęła się Żaneta
-Strasznie zimno w stodole!- dodała Eleonora
-W stodole nie grzejemy. To normalne, a jak wypijecie coś gorącego to szybko wam przejdzie- odparł Marco
-Nigdy nie zapomnę wczorajszej imprezy...- westchnął Szymon poprawiając okulary
-Było ekstra co nie?- zapytał wesoło Alvin
-Tak... Można i tak to ująć...- mruknął Szymon- Ale zastanawiam się czy wasza dwójka czegoś nie brała bo zachowywaliście się jak po alkoholu!- dodał ze śmiechem
-Tak! Z dumą mogę powiedzieć że doprowadziliśmy tą imprezę do stanu
''BEST PARTY EVER!!!''- zawołała Brittany z rękami w górze
-Któż by pomyślał że ty tak na gitarze grasz Britt...- zagadnął Alvin- Bo ja nie!
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz Alvin...- odparła tajemniczo Brittany
-...A chciałbym... Tak wiem...- dokończył za nią Alvin
-Tak. W wracając do tematu imprezy...- zaczęła Brittany
-A wracając do tematu imprezy tańczyliśmy najlepiej ze wszystkich!- zawołał Alvin
-Ba! Tańczyliśmy nie dość że najlepiej to i najdłużej!- dodała Brittany
-Jesteście nienormalni!- zaśmiał się Marco
-Jasne że jesteśmy!- odparł Alvin
-Mów za siebie!- wtrąciła Brittany
-Znowu się fochasz?- zapytał Marco
-Na ciebie nie. Ale na niego trochę- odparła Brittany wskazując na Alvina
-Co? A co ja zrobiłem?- zdziwił się oskarżony
-Nic...- mruknęła Britttany
-Naprawdę?
-Nie.
-Uuu... Kropka nienawiści...- powiedział Alvin
-Jaka znowu kropka?- zapytała Brittany marszcząc brwi
-Żadna, tak się mówi...- machnął ręką Alvin
-No nie sądzę...- pokręciła głową rudowłosa
-A co wy tu robicie?- usłyszeli za sobą nagle, aż podskoczyli z zaskoczenia
-O! Pani Agato! To tylko pani...- uśmiechnął się Marco
-Tak to tylko ja. A wy? Co tu robicie?- powtórzyła niska kobieta po 50.
-Jesteśmy głodni- odparł Alvin
-Głodni? O tej porze?- zdziwiła się Pani Agata- Przecież jest dopiero 5 rano!
-Wstaliśmy wcześnie a wczoraj wieczorem nic nie jedliśmy...- wyjaśnił Szymon
-Dobrze. Idźcie do salonu. Zaraz wam coś przygotuję- kobieta uśmiechnęła się ciepło
-Dziękujemy!
-Kto to?- zapytał po chwili Alvin kiedy weszli do salonu
-Pani Agata. Pracuje dla nas, a konkretnie sprząta.- odpowiedział Marco
-Fajnie macie... U nas my sprzątamy...- mruknął Alvin
-Póki co nie umarłeś więc nie marudź- wtrącił Szymon
-Co dziś robimy?- zapytała Eleonora
-Może pójdziemy nad jezioro?- zaproponował Teodor
-Albo do miasta!- dodała Żaneta
-Spokojnie!- zaśmiał się Marco- Dziś jako że nie wstaliśmy około 11 możemy zrobić to wszystko! Najpierw pójdziemy sobie nad nasze jezioro, potem do jednego miejsca, a na koniec do wieczora idziemy i balujemy na mieście!- wyliczył
-A Adam i Julia?- zapytał nagle Szymon
-Dziś ich nie ma. Pojechali z Pablo do miasta na jakieś zakupy, a potem odwiedzają babcie. Będą dopiero wieczorem- odparł Marco
-A ty nie pojechałeś?- zdziwiła się Brittany
-Teoretycznie to ich babcia...- powiedział Marco
-W sumie prawda...- zgodziła się Brittany
-Czy słowa ''idziemy i balujemy na mieście'' znaczą że idziemy na imprezę?- zapytał Alvin
-Może... Jak będziecie chcieli to czemu by nie?- wzruszył ramionami Marco
-Jedna impreza wam nie starczy?- westchnął Szymon
-Nie wiem. Zależy od pogody!- odparł wesoło Alvin
-Co?
-Znaczy że jak będzie czas i Dave pozwoli...- wyjaśniła Brittany
-Dave'a raczej ciężko będzie przekonać...- mruknął Szymona
-Mnie nie posłucha ale grzecznej, odpowiedzialnej Wiewióretki już tak...- Alvin spojrzał znacząco na Brittany
-What? Nie ma mowy Alvin! Już wiele razy zgadzałam się na twoje pomysły! I zawsze źle na tym wychodziłam!- warknęła Brittany
-Daj spokój Britt! Ten jeden raz ci nie zaszkodzi!...- powiedział Alvin
-CO?!- przerwała mu Brittany- Jeden raz?! Jeden raz?! O nie! Wiele razy już się godziłam na to żebyś mną rządził dla twojej własnej korzyści! Więcej się na to nie godzę!- Brittany uparcie skrzyżowała ręce na piersi- Nie przekonasz mnie! Mam już dość twojego egoizmu!
-Rany! Dziewczyno! Ech... Szy..- zaczął Alvin
-Nie Alvin!- mruknął Szymon
-O rany! Nie wybaczę wam tego...- odparł obrażony Alvin
-I co z tego?- zapytała Brittany przechodząc obok niego z noskiem wycelowanym z sufit
-Fochnełaś się?- zapytał Alvin
-Tak, a tobie nic do tego!- warknęła Brittany
-Bardzo się fochnęła...- szepnął Marco do Alvina
-To jeszcze nic. Ty nie wiesz co ja z nią mam w domu!- odpowiedział Alvin
-Ech, dziewczyny...- westchnęli razem Alvin i Marco
-Zamknąć się!- syknęła w ich stronę Brittany i wyszła z pokoju zabierając ze sobą siostry
-Jak sobie chcesz!- wzruszył ramionami Alvin- Czasem jak ją coś trafi to bez kija nie podchodź...- szepnął do Marco a ten zachichotał.
W tamtym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Może ja...- zaczął natychmiast Alvin
-JA OTWORZE!!!- usłyszał z korytarza głos Brittany
-NIE, CZEKAJ!!!- zawołał Alvin ale było za późno, usłyszał głos otwieranych drzwi i niebezpieczną ciszę by po chwili...
-ALVINNNN!!!!!!- wrzasnęła Britttany i jeszcze inna osoba
-Już po mnie...- mruknął Alvin i schował się za Szymonem. Po chwili do salonu wpadła wściekła Brittany ciągnąc za sobą...
-Charlene!- zawołała Brittany, a każda sylaba drżała wściekle- JAK MOGŁEŚ MI NIE POWIEDZIEĆ ŻE ONA SIĘ TU POJAWI?!?!?!
-Wiesz ja... ja, ten... tego...- zająkał się Alvin
-ALVIN!- zawołały razem dziewczynki
-Zadzwoniłem do niej!- wydusił w końcu Alvin
-Mogę ja wiedzieć dlaczego?!- zapytała wściekle Brittany
-Bo raczej musimy jej coś powiedzieć!- zawołał Alvin- Nie sądzisz?
-Kto wiedział że ona przyjedzie?- Eleonora popatrzyła na wszystkich zebranych
-Tylko ja i... Tylko ja, Marco i chłopaki...- odparł Alvin
-Nie powiedziałeś mi?- Brittany spojrzała z wyrzutem na Marco
-Wiesz... Chciałem ale Alvin...- zaczął Alvin- Ale Alvin powiedział że lepiej będzie jeśli się nie dowiesz bo jednak...
-JEŚLI SIĘ NIE DOWIEM?!?!- wybuchła Brittany- MYŚLAŁEŚ ŻE LEPIEJ BĘDZIE JEŚLI SIĘ NIE DOWIEM ŻE ONA PRZYJECHAŁA?!?!
-Nie to miałem na myśli! Wiedziałem że zrobisz wszystko żeby to tego spotkania nie doszło więc uznałem że lepiej będzie jeśli dowiesz się trochę później! Poza tym Charlene miałaś przyjechać za dwa dni!- Alvin zwrócił się do blondynki która do tej pory była cicho
-Na początek: Cześć Alvin! Ciebie też miło widzieć! Po drugie: Byłam akurat w Paryżu więc wpadłam wcześniej. Więc... co takiego chcesz mi powiedzieć?- zapytała Charlene
-Wiesz... tylko proszę nie zdziw się!- zaczął Alvin
Brittany przewróciła oczami
-Po co się tak cackasz? Charlene prawdopodobnie jesteś właścicielką fabryki produkującą produkty NIVEA w Paryżu.- rzuciła prosto z mostu
Charlene zamrugała powiekami
-Że co proszę?- zapytała- To jakieś żarty?
-Mówiłem że nie uwierzy...- mruknął Szymon
-Ale my mówimy serio!- zawołał Alvin
-Jest tylko jeden problem... ''Prawdopodobnie'' czyli nie wiemy tego na pewno...- dodał Marco
-Ale są na to całkiem spore szanse...- potwierdził Szymon
-OK...- zaczęła Charlene- Więc wy uważacie że ja jestem właścicielką jakiejś tam fabryki, tak? Ale... Macie na to jakiekolwiek dowody?
-Tak, trochę- wtrącił Marco
Więc po chwili znowu wylądowali na strychu, szukając owej ważnej teczki. Jednak nigdzie jej nie było. Ktoś musiał ją zabrać bo Marco dobrze wiedział gdzie ją położył.
-Gdzie to jest, gdzie to jest, gdzie to jest...- powtarzał Alvin grzebiąc w kufrze w którym pierwszy raz Brittany dostrzegła teczkę
-Alvin! To nie ma sensu! Tu jej nie ma!- powiedział w końcu Marco
-To gdzie jest?- zapytała Żaneta
-Ktoś musiał ją zabrać!- odparł Marco
-Ale kto?- spytał Teodor
Wszyscy popatrzyli po sobie
-Dave!- zawołali razem i jak na skrzydłach wybiegli ze strychu.
-Ćśśś!- syknął Alvin do reszty kiedy podeszli do drzwi od sypialni Dave'a
-Jest tam?- zapytała szeptem Charlene
-Czekaj nie widzę... Jest! Na komodzie! Ale Dave też jest w pokoju... Musimy go czymś zająć inaczej się do niej nie dostaniemy...- powiedział cicho Alvin
-Ty go zagadaj, a my weźmiemy teczkę...- zaproponował Marco
-Myślisz że się uda?- zapytała Brittany
-Mam taką nadzieje. Ale my potrzebujemy tej teczki a czasu na myślenie nie ma.- odparł Marco
-Musimy spróbować!- dodał Teodor
-No to chodźcie...- mruknął Alvin i wszedł po pokoju
-Cześć! Co słychać?- zapytał Dave na ich widok
-Dobrze... Em Dave... My mamy kilka pytań...- zaczęła Brittany i wzrokiem pogoniła Alvin który cicho starał się dostać do komody.
-Jakie?
-Wiesz...- mruknęła Eleonora i zaczęła nawijać. Ona jak nikt umiała wymyślać dialogi na wszystkie dowolne tematy. Dave patrzył się na nią i słuchał więc to była jedyna szansa Alvina. Zgrabnie wskoczył na komodę i zajrzał do teczki. Tak jak przewidywał to była właśnie ta teczka. Przekazał Brittany bez słów że ją ma, a Brittany szepnęła coś do Eleonory. Alvin wyszedł cicho z pokoju i czekał na korytarzu. Z pokoju usłyszał wymówkę Brittany żeby zakończyć rozmowę. Po chwili reszta wyszła na korytarz.
-To ta teczka?- zapytała Charlene
-Tak. To ona... Nie jest tu za dużo napisane ale powinny być tu papiery które wydrukowaliśmy z internetu...- powiedział Alvin podając jej teczkę
Charlene wzięła ją i zajrzała do środka. Po chwili zamknęła ją kręcąc głową
-Jest jedna sprawa...-zaczęła niezręcznie- Nie chce was martwić czy coś ale...
-Ale co?- zapytali razem
-W sprawie tej fabryki... To nie ja...- rzuciła Charlene
-Co?!
-Ale... Jak nie ty to kto?- zapytał Szymon
-Nie wiem. Ale na pewno nie chodzi o mnie. Znam moją rodzinę. Szukałam wszędzie gdzie się dało jakiś informacji. Nigdzie nie było żadnego tekstu chodź trochę podobnego to tych tutaj informacji...- wyjaśniła Charlene
-O rany!- jęknął Alvin- A ja już myślałem że jak to będziesz ty, to będę mógł się nominować tytułem Sherloka!
-Zapomnij że bym cię tak nazywała!- wtrąciła Brittany
-Co teraz?- zapytał Teodor
-Wiecie...- zaczęła Charlene
-Co?
-Jestem w Paryżu bo miałam tu występować... Ale odwołali występ...- powiedziała Charlene
-I co w związku z tym?- zapytała Brittany nie do końca grzecznie
-I teraz nie mam gdzie mieszkać...- rzekła cicho blondynka- Lot powrotny jest dopiero za dwa tygodnie...- dodała
-I teraz chcesz żebyśmy ci załatwili jakieś lokum?- podpowiedział Marco
-Tak jakby...
-Nie!- zawołała od razu Brittany
-Ale Britt...
-NIE to NIE Alvin! ONA nie będzie tu mieszkać!- warknęła Brittany- Nie wpuszczę jej do naszego pokoju chodź bym i miała się powiesić!
-Britt to moja przyjaciółka!
-Mam to gdzieś, wiedziałeś?
-Ta... Jakbyś chciała wiedzieć to teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo masz to gdzieś!
-Wcale nie musi tu mieszkać- przerwał ich sprzeczkę Marco
-Co to znaczy?
-To znaczy że może się zatrzymać na strychu- odparł Szymon
-Właśnie!- potwierdził Marco
-Na strychu?- powtórzyła Charlene nie do końca przekonana
-Ej, chcesz jakieś schronienie czy nie? Nie jest to szczyt wygody, wiem. Ale, Strych jej posprzątany i co ważniejsze jest ogrzewany!- przekonywał Marco
-Ale naprawdę mogę się tu zatrzymać?- zapytała Charlene
-Tak. Do twojego lotu powrotnego- pokiwał głową Marco
-Dzięki! To wiele dla mnie znaczy! Dziękuję!- zwołała blondynka
-Nie ma za co!- uśmiechnął się Marco
-DZIECIAKI!!!- usłyszeli z dołu
-Pani Agata.- powiedział od razu Marco- Woła nas na obiad! Chodźcie. Dla Charlene też powinno coś się znaleźć.
Po obiedzie pomogli Charlene rozgościć się na strychu. Potem przectawili ją Juli i Adamowi oraz ich ojcu. Po wyjaśnieniu całej sytuacji Charlene mogła z nimi zostać.
Słowo Od Autroki: Ten wpis miał wyglądać zupełnie inaczej! >< Charlene! Wszystko zepsułaś! Moja wena w gruzach! Co ja teraz biedna pocznę jak ja ją na samym początku wstawiam do seri! Gdzie ja teraz romanse wstawię? No w tym rzecz... Romanse mi się dobrze i łatwo piszę jak i wymyśla ale jak się doda Charlene... NIE! Dobra cofam to! MAM NOWĄ WENE!!! Będzie BEST ROMANS ever!!! :D
czekam ;D
OdpowiedzUsuń